Bogdan Cader ma swoje korzenie w parafii św. Antoniego w Kalnej. Czuje się z nią tak mocno związany, że już po raz ósmy, w niedzielę 13 czerwca przyjechał tu ze swoimi przyjaciółmi z grupy Motors Team Grodków na doroczny odpust ku czci św. Antoniego.
Po raz ósmy - a gdyby nie pandemia i ubiegłoroczna przerwa, byłoby dziewiąty - motocykliści z Motors Team Grodków na Dolnym Śląsku wsiedli na swoje lśniące maszyny i przyjechali w niedzielę 13 czerwca na odpust ku czci św. Antoniego do Kalnej.
- Tutaj sięgają korzenie rodziny jednego z nich, Bogusia. To on kiedyś przywiózł tu swoich przyjaciół, chciał im pokazać, co się dokonało w tej biednej wiosce, nasz kościół, jego otoczenie - opowiada ks. proboszcz Kazimierz Hanzlik. - Nocowali tutaj, u nas. Poznałem ich, więc mówię: pokażcie moim parafianom, że jesteście normalni, że nie można mówić, że harleyowcy to ludzie bez Boga, którzy noszą skóry i popisują się na ryczących maszynach. I stało się tradycją, że przyjeżdżają tu co roku dzień przed odpustem. W procesji noszą figurę, śpiewają psalm. Na zakończenie uroczystej Sumy zawsze błogosławię ich, ich maszyny i kaski. Sam dostałem od nich harleya - miniaturkę, która mi przypomina o ich przyjaźni przez cały rok.
Bogdan Cader - inicjator motocyklowej pielgrzymki z Grodkowa do św. Antoniego w Kalnej.
Nie inaczej było w tym roku. Motocykliści przyjechali już 12 czerwca, uczestniczyli w Mszy św. z wprowadzeniem relikwii św. Teresy od Dzieciątka Jezus i jej świętych rodziców, a także nabożeństwie fatimskim (przeczytacie o tym TUTAJ). Nazajutrz modlili się także w intencji swojego gospodarza, ks. Kazimierza, który świętował 35. rocznicę święceń kapłańskich. Przygotowali liturgię słowa, a po Mszy św. zaprosili wszystkich uczestników uroczystości odpustowej na harleyowe przejażdżki i częstowali słodkościami.
Wśród nich był oczywiście Bogdan Cader. - Tu się urodziłem, w kaplicy w Kalnej byłem ochrzczony. Z Kalną związana jest cała moja rodzina ze strony mamy i taty - opowiada. - A że mam na drugie imię Antoni, wpadłem na pomysł, żeby tu przyjechać na odpust. Rozmawiałem z ks. Kazimierzem. mówiłem, że znam w naszym środowisku ludzi, którzy są blisko Kościoła i zapytałem czy możemy przyjechać tu razem na pielgrzymkę, naładować nasze duchowe akumulatory. I tak od ośmiu lat jesteśmy gośćmi księdza. Zawsze ma dla nas miejsce, zawsze serdecznie nas gości, a my jak tylko możemy i potrafimy, też chcemy służyć w tym czasie parafii.
Kaski motocyklistów przy ołatrzu w Kalnej, które pobłogosławił ks. Kazimierz Hanzlik.
Większość maszyn prowadzą panowie, którym towarzyszą pasażerki - żony. W grupie nie brakuje jednak i samodzielnie prowadzących ciężkie maszyny pań. Wśród nic są nawet dwie… organistki. Do Kalnej przyjechała jedna z nich - Jolanta Horodyńska, która na co dzień jest organistką w parafii św. Jakuba w Małujowicach. W Kalnej i służyła swoją gra i śpiewem psalmu. Z zachwytem i pasją potrafi opowiadać o małujowickim kościółku z XIII wieku - śląskiej Sykstynie - i oryginalnych wczesnośredniowiecznych polichromiach.
Motocyklową pasję odziedziczyła po rodzicach, a kontynuowała ją razem z nieżyjącym już mężem. - Wzięliśmy ślub w 1981 roku. Zastanawiałam się co podarować mężowi na naszą 25. rocznicę ślubu i… kupiłam motor - opowiada. Dziś sama prowadzi "Victorię". Przyjaciele z grupy mówią, że to ciężka maszyna, ona twierdzi, ze
Razem z mężami jeżdżą m.in. Małgorzata Protas - żona Darka, Barbara Zdunek - żona Zbigniewa i Agnieszka Dec - żona Henryka. Pożyczają swoje kaski wszystkim, którzy chcą przejechać się harleyami z ich mężami.
- Boguś nas zachęcił i przyjeżdżamy tu co roku na odpust - opowiadają. - Tu się wyciszamy, ładujemy duchowe akumulatory. Porusza nas ten kościół, charyzma księdza Kazimierza, jego głęboka duchowość, to w jaki sposób traktuje nas i innych ludzi. Ładujemy się tu duchowo na cały rok.
Do Kalnej przyjechało dwanaście maszyn. Ich właściciele mówią, że w czasie każdej wyprawy sporo zwiedzają. A kościół i Msza św. zawsze muszą się znaleźć na ich szlaku.
Motocykliści z Grodkowa w Kalnej - z księżmi Kazimierzem Hanzlikiem i Teodorem Suchoniem.
- Żyjemy przy Panu Bogu i zawsze kiedy ruszamy w podróż, modlimy się, powierzając mu drogę, bezpieczeństwo, innych użytkowników drogi, a po powrocie - dziękujemy - dodają panie. - Mamy Pana Boga w sercach. Inaczej być nie może.
- Przyciąga nas tu atmosfera, którą tworzy ks. Kazimierz, Boża radość, z jaką tu się spotykamy. To miejsce, święci z nim związani, rozmodlenie parafian, nie pozostaje bez wpływu na nas. Udziela się nam i też chcemy dawać świadectwo naszej wiary - dodają Aleksandra Stadnik i Wiesława Dżedżora. - Kiedy tu jesteśmy, stajemy w kościele z przodu, żeby pokazać, że harleyowcy, motocykliści, to wspólnota też rozmodlona i wierząca. Gdziekolwiek jesteśmy, idziemy do kościoła, uczestniczymy w życiu religijnym. Wiemy jakie to ważne, szczególnie w dzisiejszych czasach… Sami tworzymy wspólnotę. Każdy motocyklista na świecie wie, że jesteśmy jedną bracią. Bez względu na wszystko ,darzymy się szacunkiem, serdecznością, a gdy trzeba - bezinteresowną pomocą.