Trwający już Jubileuszowy Rok Jakubowy to bardzo dobry czas, by wyruszyć po łaski, a przede wszystkim po dar pogłębienia swojej wiary, pielgrzymując drogami świętego. Zachęcają do tego członkowie Bractwa Jakubowego ze Szczyrku, a także Damian Stawicki z Bielska-Białej, który kilka miesięcy temu dotarł do Santiago de Compostela.
Jak podkreśla ks. kan. Andrzej Loranc, kustosz szczyrkowskiego sanktuarium św. Jakuba, pragnieniem jego czcicieli jest wiązanie kultu św. Jakuba z pielgrzymowaniem na Camino.
– Wtedy św. Jakub najmocniej przemawia do człowieka i zaczyna się rozumieć, co to znaczy: „Nie droga jest trudnością, ale trudności są drogą” – tłumaczy ks. kan. Loranc.
Ograniczenia sanitarne, obowiązujące w związku z pandemią, przyniosły też trudności w organizacji zaplanowanych w Szczyrku obchodów Roku Jakubowego. Jednak mimo przeszkód i obostrzeń odbędzie się zaplanowana na niedzielę 25 kwietnia inauguracja tych uroczystości w sanktuarium św. Jakuba w Szczyrku. Mszy św. o 11.00 będzie przewodniczył ks. kan. Andrzej Mojżeszko, pielgrzym do Santiago de Compostela i popularyzator pielgrzymowania do św. Jakuba, autor książki „Na polskim szlaku św. Jakuba”.
To święty mnie znalazł!
W życiu młodego bielszczanina 26-letniego Damiana Stawickiego najpierw pojawiły się trudności. Ciężko mu było pogodzić się z chorobą i śmiercią ojca, który zmarł w 2019 r.
– Bardzo mi go brakowało i pytałem Boga, co mam zrobić, jak podjąć jego rolę gospodarza w domu, zaopiekować się mamą i młodszym bratem. Chodziłem do kościoła, ale wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, jak poradzić sobie ze śmiercią taty. Potrzebowałem jego bliskości i wtedy przypomniałem sobie, że często pytał, co ja tam ciągle wypisuję w telefonie. Wysłałem do taty ostatniego pożegnalnego esemesa. Wtedy postanowiłem, że dla niego każdego dnia będę się starał być dobrym człowiekiem, a także modlił się za niego – wspomina.
Potem przyszły pierwsze wakacje bez ojca. – Tata zawsze zabierał mnie do Chorwacji, a ja bardzo chciałem zabrać go kiedyś za własne pieniądze. Nie zdążyłem, więc postanowiłem wyruszyć z nim na taką duchową wspólną wyprawę i pojechałem do Chorwacji na rowerze. W drodze modliłem się za tatę, a na trasie spotkałem dwoje rowerzystów, którzy pielgrzymowali do Medjugorja. Kiedy dotarłem do celu mojej planowanej podróży, pojawiła się myśl, żeby także tam dotrzeć. I niedługo rzeczywiście wyruszyłem. Modlitwa w Medjugorju to było wyjątkowe przeżycie spotkania z Matką Bożą. I właśnie tam spotkałem ludzi, którzy opowiedzieli mi o św. Jakubie i jego szlakach. To tam święty mnie znalazł! Ich świadectwa były tak niesamowite, że od razu postanowiłem: zgodnie z tradycją wyruszę z własnego domu do Santiago de Compostela – w intencji mojego taty – relacjonuje Damian Stawicki.
Słowa dotrzymał i we wrześniu ubiegłego roku wsiadł w Bielsku-Białej na rower, by samotnie pokonać 3200 kilometrów. Po 28 dniach dotarł do celu. Dziennie robił średnio 130 kilometrów, z 20-kilogramowym plecakiem na ramionach. Na trasie, którą sam wytyczył, były potężne wyzwania, górskie odcinki tak strome, że nawet przy dobrej kondycji musiał się z pokorą poddać warunkom i przejść, pchając swój rower.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się