Zmarł, mając 55 lat, w tym niespełna 30 lat przeżył w kapłaństwie. Śp. ks. Lach wrócił do rodzinnej parafii w Pruchnej na zawsze, po ludzku - za wcześnie. - Wierzymy, że śmierć jest początkiem lepszego życia, a nasza rozłąka ze zmarłym jest przejściowa. Ufamy, że spotkamy się z ks. Krzysztofem w domu naszego Ojca - przypominał bp Adam Wodarczyk z Katowic, który przewodniczył uroczystościom pogrzebowym.
Krzysztof Lach urodził się 28 września 1965 roku. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej w Pruchnej, a następnie cieszyńskiego LO im. M. Kopernika. Po zdanej w 1984 r. maturze rozpoczął studia w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Katowicach. W 1990 r. otrzymał w Bielsku-Białej święcenia diakonatu, a w kolejnym roku - święcenia kapłańskie.
Ks. Krzysztof Lach (1965-2021).Praktyki duszpasterskie odbywał m.in. w Skoczowie, a w Księgarni św. Jacka w Cieszynie odbywał staż pracy. Swoją pracę magisterską poświęcił jednemu z najważniejszych budzicieli polskości na Śląsku Cieszyńskim w XIX w. - ks. Ignacemu Świeżemu. Udzielał się w zespole turystycznym i ekumenicznym, pracował w bibliotece seminaryjnej.
Po święceniach pracował krótko w parafiach w Pszowie, Tychach oraz w Strumieniu. Potem został wikariuszem w Świętochłowicach-Chropaczowie (1991-1994). Tam dotarła do niego informacja o potrzebie duszpasterzy w Czechach i zgłosił się do tej posługi. Został skierowany do pracy w archidiecezji praskiej w Republice Czeskiej. Od 1997 r. był tam proboszczem w parafii św. Jana Chrzciciela w Pradze.
Kazanie wygłosił ks. Grzegorz Węglorz, proboszcz parafii MB Fatimskiej w Katowicach, rocznikowy kolega zmarłego.W 2018 r., po 24 latach posługi w Czechach, powrócił do archidiecezji katowickiej i pracował w parafii Miłosierdzia Bożego w Jastrzębiu-Zdroju. Z powodu problemów zdrowotnych w 2020 r. został zwolniony z posługi duszpasterskiej i zamieszkał w Domu św. Józefa w Katowicach.
Stamtąd trafił najpierw do szpitala ojców bonifratrów, a później do szpitala MSWiA w Katowicach, gdzie zmarł 27 stycznia. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Pruchnej. Tu pożegnali go kapłani dekanatu strumieńskiego, z dziekanem ks. kan. Marianem Brańką na czele, a także koledzy rocznika święceń.
Jak podkreślał w homilii przyjaciel i kolega rocznikowy ks. Lacha ks. Grzegorz Węglorz, to pożegnanie jest trudne zwłaszcza dla najbliższych krewnych - mamy, siostry i brata, ale jest też trudnym przeżyciem dla całej rocznikowej wspólnoty święceń z 1991 r., bo ks. Lach odszedł z tego grona jako pierwszy współbrat.
W ostatnim pożegnaniu uczestniczyli kapłani dekanatu strumieńskiego, z dziekanem ks. kan. Marianem Brańką na czele.- Bóg wezwał nas tu dzisiaj, aby Mu dziękować za życie kapłana, za jego służbę Bogu i wspólnocie Kościoła - mówił ks. Węglorz. - Dziś prosimy dobrego Boga, aby nowym adresem ks. Krzysztofa było niebo.
Kaznodzieja wspominał wielką otwartość ks. Lacha, który chętnie dzielił się doświadczeniem posługi w Kościele w Czechach z odwiedzającymi go kolegami z Polski. Dzięki temu wielokrotnie mogli się przekonać, że zupełnie inaczej w tamtejszych warunkach wygląda posługa kapłańska.
- Pamiętamy też jako rocznik to spotkanie związane z jubileuszem 25-lecia kapłaństwa, kiedy nas zaprosił we wrześniu 2016 roku. Spotkanie było otwarte, radosne. Potem jego zdrowie zaczęło się pogarszać, zaczął mieć pragnienie, by powrócić do ojczyzny, do Polski. I tak też się stało - dodał ks. Węglorz, podkreślając, jak wiele radości dawały mu spotkania ze wspólnotami, którym duszpasterzował po powrocie z Czech w Jastrzębiu-Zdroju.
O żywej modlitewnej pamięci i serdecznym pożegnaniu odprowadzających śp. ks. Lacha na miejsce wiecznego spoczynku świadczyły liczne zamówione Msze św. za jego duszę. Wśród żegnających ks. Krzysztofa była też jego kuzynka s. Agnieszka ze Zgromadzenia Córek Bożej Miłości, a także przedstawiciele ewangelickiej społeczności w Pruchnej.
Za wszelkie wyrazy życzliwości dziękował w imieniu zmarłego ks. Jacek Urbaczka, proboszcz w Pruchnej, wspominając swoją 30-letnią koleżeńską przyjaźń, rozpoczętą jeszcze w seminarium,a także Mszę św. prymicyjną ks. Lacha, w której ks. Urbaczka posługiwał jako diakon. - Dzisiaj, jako proboszczowi, przyszło mi go żegnać jako kolegę, kapłana, którego znałem tyle lat... - dodał ks. Urbaczka.