Gdyby nie synowie Aleksandry i Zygmunta Hilusów z Augsburga, pisarzowianie musieliby się cofnąć o 25 lat, żeby przypomnieć sobie ostatnie prymicje w swojej parafii.
Ks. Dawid Hilus, neoprezbiter wyświęcony 13 czerwca br. w kościele św. Macieja w Berlinie przez arcybiskupa Heinera Kocha, sprawował prymicyjną Mszę św. w parafii św. Marcina w Pisarzowicach w niedzielę 26 lipca. Tak samo, jak jego brat Mateusz przed ośmioma laty! Towarzyszyła mu najbliższa rodzina z Pisarzowic, bawarskiego Augsburga, a także krewni i przyjaciele z Paniówek, Jeleniej Góry i Krakowa.
Przy ołtarzu ks. Dawidowi asystował ks. proboszcz Janusz Gacek. - Niezwykła to uroczystość - mówił proboszcz. - Jestem tutaj prawie 30 lat. 25 lat temu mieliśmy prymicje ks. Mariusza Zemanka - byłaby to jedyna tego typu uroczystość przez te lata, gdyby nie wzmocnienie z Bawarii.
Z Pisarzowic pochodzi mama księdza Dawida, pani Aleksandra. Tutaj wciąż mieszka jego babcia Maria Olearczyk i jego krewni. Tata Zygmunt, Ślązak, urodził się w Rudzie Śląskiej. Do Augsburga przyjechali w latach 80. XX wieku.
- Jestem bardzo wdzięczny, że stoję dzisiaj, tutaj przy ołtarzu, w kościele, w którym moi rodzice wzięli ślub. Tutaj się zaczęła historia naszej rodziny, tutaj są moje korzenie. I jestem wdzięczny Panu Bogu, że ta historia jej Jego dziełem. On się chce ukazać w historii życia każdego z nas - mówił ksiądz Dawid rozpoczynając Mszę św.
Ks. Dawid Hilus z ks. proboszczem Januszem Gackiem przy ołtarzu w Pisarzowicach.W homilii - nawiązując do liturgii czytań: decyzji króla Salomona, który prosił Pana Boga o serce słuchające i Ewangelii o Królestwie Bożym podobnym do drogocennej perły i skarbu - ks. Dawid Hilus zaprosił do rozważań na temat tego, czego w życiu poszukujemy, co wybieramy.
- Kiedy dzisiaj wybieramy Pana Boga, to może myślimy, że tracimy coś i to coś bardzo cennego, coś z nas samych: nasz czas, nasze życie, radość życia - mówił. - A wszyscy szukamy szczęścia (…). Wszyscy szukamy naszego szczęścia, a dobra wiadomość jest taka, że Bóg pozwala się znaleźć każdemu - zaznaczył, a odwołując się do wyboru króla Salomona zaprosił słuchaczy, by odpowiedzieli sobie na pytanie jaki byłby ich wybór, gdyby Pan Bóg zapytał każdego z nich czego szuka, czego pragnie.
- Właściwej odpowiedzi udzielił nam dziś król Salomon. Pokazuje nam czego szukamy, czym naprawdę jest chrześcijaństwo, co czyni nas chrześcijanami - mówił neoprezbiter, dodając, że na pewno są tym modlitwa i jałmużna. A z drugiej strony muzułmanie też się dużo modlą; są ludzie, którzy nie znają Jezusa, a są dobrzy dla innych. Kim jest więc chrześcijanin? Tym który wybiera Jezusa.
- Chrystus pozwala się znaleźć. Teraz jest czas decyzji - podkreślił. - Ale czy nie obawiamy się, że wybierając Go, coś tracimy ze szczęścia, życia, czegoś z naszej wolności w domu, w pracy, kiedy słuchamy głosu Boga…? Dla mnie to naprawdę cud, że mogę być dzisiaj księdzem. To było dla mnie wielkie wyzwanie. Bo choć wiedziałem, że kapłaństwo jest moim powołaniem, to myślałem, że czegoś będzie mi brakowało: małżeństwa, dzieci. Z tymi myślami musiałem się zmierzyć… Ale ktoś, kto się żeni, nie jest smutny, że nie wolno mu poślubić wielu kobiet. Cieszy się, że może poślubić tę jedyną.
Parafianie z Pisarzowic wręczyli ks. Dawidowi Margaretke z obietnicą dożywotniej modlitwy.Mówiąc o swoim wyborze Chrystusa, ks. Dawid podkreślił, że to On jest tym, który daje wszystko. Powiedział „tak” Ojcu. Z miłości do nas oddał swoje życie, byśmy dziś mogli podjąć właściwą decyzję. - Jego Królestwo nie jest tylko wewnętrznym doświadczeniem, czymś poza naszą historią. Chrystus jest tym, który naprawdę może zmienić nasze życie dzisiaj.
Na zakończenie Mszy św., przedstawiciele wspólnoty Margaretka, codziennie modlącej się indywidualnie za kapłanów, poprowadzili modlitwę za powołanych i wręczyli ks. Dawidowi swój prezent - deklarację modlitwy za niego każdego dnia.
Ks. Dawid Hilus ma jeszcze czwórkę rodzeństwa. Jego rodzice doczekali się dwóch synów i trzech córek. Na świat kolejno przychodzili: Marta, Mateusz, Judyta, Dawid i Magdalena. Aleksandra i Zygmynt w Augsburgu zamieszkali w latach 80. XX w.
- W Niemczech była już cała moja rodzina. Nam tu było dobrze. A żona nigdy nie chciała wyjeżdżać. Sąsiedztwo Oświęcimia blisko jej rodzinnych stron mocno w niej siedziało. Oboje pracowaliśmy jako psychologowie. Aż przyszłą „Solidarność” i stan wojenny - opowiada tato księdza Dawida. - „Otworzyłem usta”, zacząłem walczyć i wtedy władza zaczęła nam grozić. Chcieli się nas pozbyć - dali nam paszporty w jedną stronę. Dawid urodził się już tam, w Augsburgu.
Tam też Hilusowie związali się ze wspólnotą Drogi Neokatechumenalnej.
Kiedy możliwe stały się przyjazdy do Polski, regularnie przyjeżdżali do babci Marii w Pisarzowicach.
Najbliżsi ks. Dawida Hilusa w pisarzowickim kościele.- Zawsze byłam przeszczęśliwa, kiedy przyjeżdżali, a dziś to aż słów mi brakuje - mówi wzruszona babcia Maria. - Sama nie wierzę, że czegoś takiego dożyłam. Osiem lat temu Mateusz, a teraz Dawid. Obaj są księżmi. W wierze zostali wychowani. Oboje z mężem patrzyliśmy jak dorastają. Dawid uwielbiał dziadzia. Do dziś pamiętam jak lubił siadać mu na kolanach i słuchać. Wyrósł z niego wspaniały człowiek, dobry, ciepły, serdeczny. Bardzo ich wszystkich kocham.
Jak wychować dwóch księży? Aleksandra i Zygmunt mówią zgodnie, że to nie ich zasługa.
- Ja z tym nie mam nic wspólnego. To jest powołanie odgórne - mówi Zygmunt. - Ja w życiu tylko grzeszyłem. I tak mnie zaskoczyła ta decyzja Pana Boga, że chciał ich obu. Cieszymy się naturalnie, ale z dużą pokorą podchodzę do tego.
Żona dodaje, że obaj księża to dwie różne osobowości: Mateusz energiczny, żywiołowy, dobry organizator. Dawid - spokojny, małomówny, o usposobieniu filozoficznym. - Ale jak już coś powie, to długo to siedzi w słuchaczu - podkreślają rodzice.
Rodzice mówią, że wcale nie było łatwo zdecydować mu się na kapłaństwo. - Mówił nam o tym. Pan Bóg wołał go zawsze, ale kiedy Mateusz poszedł do seminarium powiedział sobie: „No to ja już jestem zwolniony. Jeden jest, to wystarczy” - opowiadają Aleksandra i Zygmunt. - Walczył z tym. Miał dziewczynę, rozpoczął studia dziennikarskie. I kiedyś, kiedy wróciliśmy z urlopu, zastaliśmy go całkowicie rozbitego. Powiedział tylko, że chyba Pan Bóg go woła do kapłaństwa. Daliśmy mu spokój. Przez dziesięć dni się męczył. I po tym czasie powiedział, że idzie do seminarium. Rozstanie z dziewczyną było bolesne dla obojga, ale ten głos Pana Boga był silniejszy. Dziś jest bardzo szczęśliwy. Widzimy to.
I Mateusz, i Dawid kończyli seminaria Redemptoris Mater, związane z Drogą Neokatechumenalną. Mateusz w Kolonii, Dawid w Berlinie. Ks. Dawid już jako diakon trafił do parafii pod Berlinem, w której chrześcijanie stanowią 6 procent ogółu mieszkańców, a katolicy - 3 procent. Tu będzie pracował wraz z drugim księdzem.
- Ludzie nie wiedzą tam nic o Jezusie Chrystusie. To takie misyjne miejsce - uśmiecha się ks. Dawid. - Będzie dużo pracy. Ale ufam, że to moja droga, by być świętym człowiekiem i księdzem. Chcę być pokorny, zawsze kochać Kościół i mieć wokół siebie siostry i braci, którzy mówią prawdę…