Nasza misjonarka w Peru apeluje o pomoc w dramatycznej walce z koronawirusem

Z tak trudną sytuacją Gabriela Filonowicz - bielszczanka, świecka misjonarka, pracująca w Ameryce Południowej od 2003 r., obecne koordynująca pracę szpitala i sieci przychodni w Santa Clotilde nad rzeką Napo w Peru - jeszcze nie musiała się mierzyć...

Wraz Gabrielą nad Napo, dopływem Amazonki, pracują jeszcze trzy polskie świeckie misjonarki: Barbara Szkatuła z Krakowa - koordynatorka duszpasterstwa Indian w Angoteros, Beata Prusinowska z Rząśnika - odpowiedzialna za projekt formacji liderów lokalnych na przygranicznej rzece Putumayo, i Anna Borkowska z Żyrardowa - ekonom Centrum Misyjnego  w Iquitos, w peruwiańskim wikariacie San Jose del Amazonas.

Bielszczanka mówi o swoistym paradoksie - w środkowej części Amazonii, nazywanej "zielonymi płucami świata", brakuje tlenu dla mieszkańców walczących z koronawirusem. Peruwiański system opieki zdrowotnej nie radzi sobie z potęgującymi się problemami. Jak informują misjonarki, wśród krajów Ameryki Południowej, które znajdują się w bardzo trudnej sytuacji spowodowanej rozprzestrzeniającym się wirusem, najbardziej dramatycznie - po Brazylii - jest właśnie w Peru, zwłaszcza w regionie Loreto, gdzie znajduje się wikariat San Jose del Amazonas.

- Trzy szpitale w Iquitos, które przyjmowały do niedawna pacjentów zakażonych wirusem, nie są dzisiaj w stanie obsłużyć nikogo więcej, ponieważ nie ma już miejsc, zmarło kilkunastu lekarzy i pielęgniarek, wielu z nich jest zarażonych, inni ryzykują zdrowiem, a nawet życiem, bo nie mają wystarczających profesjonalnych strojów ochronnych, potrzebnego sprzętu medycznego i lekarstw - relacjonują misjonarki.

Nad rzeką Napo opiekę nad mieszkańcami ponad stu wiosek sprawuje zaledwie kilkanaście przychodni. W samym szpitalu pracują tylko dwie lekarki. Brakuje żywności, mydła, soli, lekarstw, a najbardziej tlenu. Za pośrednictwem strony pomagam.pl, misjonarki apelują: "Covid-19 dusi dżunglę - odbiera oddech rdzennym mieszkańcom Amazonii. Nie zwlekaj, podaruj im tlen!”. Link do zbiórki pieniędzy na niezbędny sprzęt i leki znajdziecie tutaj: https://pomagam.pl/coviddusidzungle

- Brakuje butli z tlenem, jeśli nawet by były, to nie ma ich gdzie napełnić, a gdy już tlen jest w sprzedaży, to kolejki są nieprawdopodobnie długie; ty w nich stoisz, ale zanim podejdziesz do sprzedawcy, twój bliski czy znajomy już przestał oddychać - donoszą Polki. - Tak stało się w poprzednią niedzielę, kiedy zmarła nasza znajoma Indianka z grupy etnicznej kichwa, mająca zaledwie 35 lat, bo zabrakło dla niej tlenu. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale się nie udało. Strasznie to smutne, kiedy jesteśmy bezsilni. 

Na terenie, gdzie pracują polskie misjonarki, chorych wciąż przybywa, rdzennym mieszkańcom tych rejonów zagraża wyginięcie. Trudno dokładniej oszacować liczbę zakażonych, bo placówki zdrowia nie dysponują testami.

Polki proszą o każdą pomoc: - Przeżywamy prawdziwą walkę o życie ludzkie: nie ma wystarczającego dostępu do tlenu, sprzętu profesjonalnego, brakuje podstawowych leków takich jak paracetamol, panadol, brakuje środków ochronnych dla służby zdrowia, a także dla ludności (kombinezony, maseczki, rękawiczki, środki do dezynfekcji, mydło, WSZYSTKIEGO, itd.). Można je zdobyć w Limie i przetransportować do Iquitos samolotami wojskowymi, które kursują regularnie co dwa dni. Koszt niektórych, najbardziej poszukiwanych leków czy instrumentów medycznych, z dnia na dzień wzrasta, może się zdarzyć, że wzrośnie nawet 10 razy. A warto zauważyć, że niezależnie od pandemii Loreto to obszar, który jest oficjalnie uznany jako region skrajnej biedy - tłumaczą.

Wśród sprzętu, który jak najszybciej potrzebują misjonarki dla mieszkańców wiosek są:

  • urządzenia do napełniania butli z tlenem,
  • butle z tlenem z akcesoriami o pojemności 10 m3 i o pojemności 6 m3,
  • wózki ułatwiające transport ciężkich butli (transport jest bardzo skomplikowany i kosztowny, gdyż trzeba dostarczyć butle samolotem z Limy do Iquitos (do Iquitos nie ma drogi, a transport rzeczny w normalnych warunkach trwa min. 5-6 dni), następnie z lotniska do portu na rzece, załadować przy użyciu kilku tragarzy na łódki lub statek itd.),
  • przenośne koncentratory tlenu (elektryczne),
  • pulsoksymetry do mierzenia tlenu w organizmie,
  • środki ochronne i środki czystości dla personelu medycznego w ośrodkach zdrowia w stacjach misyjnych (jest ich 16): kombinezony, rękawiczki, maseczki, środki do dezynfekcji, termometry, mydło, itd.,
  • podstawowe lekarstwa (paracetamol, panadol, hidroxicloroquina, azitromicina, dexametazona, omeprazol).

Jak tłumaczy Gabriela Filonowicz, cena butli z tlenem to dziś ok. 3700 soli (ok. 4,5 tys. zł), choć jeszcze niedawno była o połowę niższa. - U nas w szpitalu jest 7 butli z tlenem. Gdy mamy pacjenta w ciężkim stanie, potrzebującego więcej tlenu, jesteśmy w stanie go przetrzymać tylko jedną dobę, a potem musimy go przetransportować do Iquitos - mówiła radiu "Anioł Beskidów", dodając, że z 13 ośrodków zdrowia tylko dwa mają butle z tlenem.

Misjonarki zwracają uwagę, że koronawirus dotknął ludzi już i tak mocno doświadczonych wielorakim cierpieniem, a kolejnym zdaje się być wizja głodu. - Razem możemy zapobiec wielu tragediom ludzkim. Razem możemy mieć w tym bardzo szlachetny udział. Niech Bóg Wam błogosławi i wynagrodzi - dodają.

Zbiórka na pomagam.pl została objęta patronatem ambasady RP w Peru, w ramach akcji polskiego MSZ #Polonia4Neighbours.

« 1 »