- Kiedy ks. Marek odchodził, Jezus trzymał go za ręce, razem z tymi, którzy byli blisko niego. Był przy nim, ponieważ w ten sposób wysłuchał naszej modlitwy w jego intencji - mówił ks. Roman Berke w homilii pogrzebowej. W zabytkowej świątyni nie pomieścił się nie tylko tłum wiernych, którzy przyszli pożegnać zmarłego kapłana. Niektórzy spośród licznych kapłanów również modlili się na zewnątrz, bo nie zdołali już wejść do świątyni.
Zmarł 8 lutego, po długiej chorobie, w 27. roku kapłaństwa i rozpoczętym niedawno 54. roku życia.
Urodził się 5 grudnia 1966 r. w Trzeboszowicach, a pochodził z parafii św. Franciszka z Asyżu w Bielsku-Białej Wapienicy. Święcenia kapłańskie otrzymał w bielskiej katedrze św. Mikołaja w 1993 r. Pracował jako wikariusz m.in. w parafii Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Kozach, w parafii św. Barbary w Czechowicach-Dziedzicach, w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kętach-Osiedlu, w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie i w parafii Narodzenia NMP w Kończycach Małych.
Śp. ks. Marek Kulig odszedł po 16 latach zmagań z chorobą.Od sierpnia 2016 r. duszpasterzował w parafii św. Jakuba w Simoradzu. Interesował się liturgią przedsoborową i sprawował też Msze św. po łacinie, w nadzwyczajnej formie rytu trydenckiego.
Wielu kapłanów modliło się przy trumnie śp. ks. Kuliga także w przeddzień pogrzebu, podczas eksporty, kiedy liturgii przewodniczył bp Roman Pindel. Kazanie wygłosił ks. Dariusz Kowala, rocznikowy kolega zmarłego kapłana, przypominając jego wielką skromność i gorliwość w posłudze, a także wytrwałą walkę z chorobą krwi, którą toczył od 16 lat. W ostatnich miesiącach życia do białaczki dołączył nowotwór.
- Dane mu było przeżyć 53 lata. Poznaliśmy się w seminarium duchownym, razem mieszkaliśmy w pokoju. Zawsze biła od niego ogromna powaga, ale kiedy się go bliżej poznało, można było się przekonać, że był obdarzony nie tylko wielką mądrością, ale za powagą krył się też ogromny dowcip - wspominał ks. Kowala, podkreślając, że w posłudze zawsze starał się być coraz lepszym kapłanem, spowiednikiem. Starał się też czerpać z tradycji Kościoła, zgłębiając liturgię przedsoborową i sprawując Msze św. trydenckie.
W czasie pogrzebowej Eucharystii, której przewodniczył bp Piotr Greger, przy trumnie śp. ks. Kuliga stanęli na honorowej warcie członkowie Bractwa św. Jakuba ze Szczyrku, z figurą patrona i sztandarem. Dziękowali za wspólne modlitwy z pielgrzymującymi na Beskidzkiej Drodze św. Jakuba, przez Szczyrk i Simoradz. Za duszpasterską współpracę podziękował też ewangelicki proboszcz ze Skoczowa ks. Alfred Borski.
Homilię wygłosił ks. Roman Berke, pochodzący również z wapienickiej parafii św. Franciszka z Asyżu, a obecnie duszpasterzujący w Górkach Wielkich, w tym samym dekanacie skoczowskim.
- Wierzę, że Bóg uczynił dla ks. Marka coś najlepszego. Kiedy rozmawiałem z nim wcześniej, o jego chorobie i o tym, że się modlimy, on zawsze powtarzał: "Bóg wie, co robi". Było w nim tyle tyle ufności dla Pana Boga. Znałem ks. Marka o tylu lat i widziałem jego drogę wiary. Razem jeździliśmy na oazy, razem spotykaliśmy się w soboty, a te spotkania zawsze kończyły się modlitwą, czytaniem słowa Bożego. Jako młodzi ludzie jeszcze przed seminarium chcieliśmy być blisko Pana Boga - wspominał ks. Berke, podkreślając, że już jako kapłan był przez ludzi bardzo lubiany za to, że miał w sobie wiele ciepła, skromności i pokory. - Myślę, że tej pokory nauczył się w szczególny sposób w ostatnich 16 latach, kiedy zmagał się z chorobą. Nie wszyscy wiedzieli, że chorował, a on nigdy nie narzekał, nigdy się nie skarżył. Dziękował Panu Bogu za kolejne dni i kolejne lata, które mu podarował... Dzisiaj dziękujemy Bogu za dar jego życia i za wszystko, co dokonało się przez jego posługę. Był człowiekiem wielkiej modlitwy, autentycznej wiary...
W podziękowaniu na zakończenie Mszy św. ks. kan. Ignacy Czader, dziekan skoczowski, w imieniu zmarłego dziękował za wszelkie dobro i miłość jego mamie - Marii, o którą śp. ks. Kulig zawsze bardzo się troszczył.
Spoczął na cmentarzu przy kościele św. Jakuba w Simoradzu.W imieniu wszystkich, którzy go znali, ks. Czader dziękował ks. Kuligowi za jego kapłańską posługę: - Przez 27 lat był szafarzem zbawczej łaski Chrystusa, rozdzielając ją w sprawowanych sakramentach i głoszeniu Bożego słowa. Przez 27 lat hojnie szafował łaską Bożą, katechizował swoim życiem, łącznie z tą katechezą odejścia, choroby i cierpienia, którą głosił przez 16 lat, a szczególnie w ostatnich miesiącach...
Słowa podziękowania za wspaniałe świadectwo modlitwy w intencji ks. Marka Kuliga ks. Czader skierował pod adresem parafian z Simoradza. - Niespełna 4 lata jego obecności wśród was to naprawdę niewiele. Pozwoliliście mu jednak, aby was poznał. Otwarliście przed nim nie tylko drzwi waszych domów, dzieliliście się z nim i ofiarami wspieraliście jego troskę o ten czcigodny kościół i jego wystrój. Otworzyliście przed nim wasze serca i otoczyliście waszymi modlitwami zarówno w chorobie, jak i po śmierci. Jakże poruszające było, że w chorobie m.in. zamówiliście 30 Mszy św., aby Pan Bóg spełnił względem niego to, co było dla niego najlepsze. I Bóg wysłuchał waszych modlitw, nie pozwolił mu długo cierpieć. A potem te swoiste rekolekcje, które tylu z was odprawiło, oczekując na jego pogrzeb. Ileż tu było pięknych spowiedzi, a wczorajsze modlitewne czuwanie przy jego trumnie, kiedy do godziny dwudziestej kościół był pełny ludzi. Modliliście się i wiem, że będziecie się modlić. Wczoraj namacalnie doświadczaliśmy tutaj tajemnicy świętych obcowania. Tu wyczuwaliśmy naszą wspólnotę z tymi, którzy którzy oczekują naszej modlitwy - z ks. Markiem wśród nich, jak i obecność tych, którzy już osiągnęli chwałę nieba...