– Największym wyzwaniem tej wspólnoty parafialnej jest integracja „tubylców”, którzy stanowią jedną trzecią mieszkańców, i „najeźdźców” – takich jak ja. Jeśli się „tubylcy” okopią, a „najeźdźcy” zamkną za murami, to nic z tego nie będzie – mówi ks. Zygmunt Mizia.
Ksiądz proboszcz Z. Mizia opowiada, że kiedy przyszedł do miliardowickiej parafii Miłosierdzia Bożego, marzyło mu się, by bardziej inwestować w ludzi niż w mury. Szybko się jednak okazało, że konieczne jest przeprowadzenie szeregu prac remontowo-budowlanych – m.in. wykonanie odwodnienia, nagłośnienia, oświetlenia, zakup i ułożenie kostki brukowej, wymiana poszycia dachu, uporządkowanie wnętrza kościoła i montaż ogrzewania podłogowego. Po 30 latach istnienia parafii wreszcie udało się także przygotować chrzcielnicę – poświęci ją 12 stycznia bp Piotr Greger. Przy okazji remontów budował się też Kościół duchowy.
– Zebrała się ekipa, którą nazywam PGR – Parafialna Grupa Remontowa – tworzą ją w dużej mierze górnicy i kolejarze. Dzięki nim wiele prac mogliśmy wykonać sami – mówi proboszcz. – Kiedy dowiedziałem się, że mam iść do parafii Miłosierdzia Bożego, codziennie modliłem się Koronką do Bożego Miłosierdzia za moich parafian – dodaje.
– Powiedziałem im o tym 2 sierpnia 2018 r., prosząc, by oni także modlili się za mnie. Od tamtego dnia codziennie odmawiają razem koronkę. Wkrótce powstało też 70 kręgów miłosierdzia, a w trzecie piątki rozpoczęły się nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia w nowej formie: z koronką, Mszą św., Litanią do św. Jana Pawła II i uczczeniem jego relikwii. Mówiąc o „tubylcach” i „najeźdźcach”, ks. Mizia dodaje, że wielu „najeźdźców” bardzo się angażuje w życie wspólnoty, ale część ma do kościoła pod górkę. Z około 2300 parafian praktykuje 50 procent. – Dużo ludzi przystępuje do Komunii Świętej, do spowiedzi – opowiada proboszcz.
– Parafia bardzo się rozrasta. Mieszka tu dużo młodych małżeństw. W szkole mamy 230 dzieciaków; w ubiegłym roku ochrzciłem 37 dzieci, w tym – 28. Ksiądz Zygmunt zjednał sobie mieszkańców Miliardowic także pasją do roweru. Kiedy zaprosił na pierwszą wycieczkę na Trzy Lipki w Starym Bielsku, stawiło się 130 rowerzystów. Na drugą, wokół Jeziora Goczałkowickiego, ponad 100. Na rowerach mężczyźni pojechali także na pielgrzymkę do Piekar. Pielgrzymują razem w góry. Kilkudziesięciu panów pojechało do Mesznej, gdzie przeszli szlakiem różańcowym razem z tamtejszymi rodzinami, które 13. dnia każdego miesiąca idą do sanktuarium na Górce w Szczyrku. Po mężczyznach pojechały kobiety, później dzieci i młodzież. Parafianie jeżdżą również na specjalnie organizowane dla nich seanse kinowe, młodzi wędrują w góry, razem przygotowują zabawy w miejscowym domu kultury; latem całe rodziny były razem na wakacjach nad morzem.]
Wiosną ks. Mizia planuje wyprawę ojców z synami, a w czerwcu grupa wyruszy pieszo na szlak Camino de Santiago. Jak podkreśla proboszcz, jego parafianie są bardzo wrażliwi na wszelkie apele o pomoc. Przekonał się o tym, kiedy wspierali parafianina, w którego domu wybuchła butla gazowa, w czasie akcji Caritas „Tak, pomagam” czy niedawnej zbiórki darów dla parafian ks. Adama Bożka na Ukrainie. Podobnie było w przypadku pierwszej w historii Miliardowic wigilii dla 30 osób samotnych i chorych, która odbyła się 21 grudnia ub.r. Z pomysłem wyszły uczestniczki spotkań kręgu biblijnego, a wsparli je członkowie scholi i wspólnota dzieci. Zwieńczeniem 30-lecia parafii, które Miliardowice obchodziły przed rokiem, jest także przygotowana przez ks. Mizię publikacja, przedstawiająca jej dzieje, a także kalendarz – historyczny, bo przedstawiający m.in. wnętrze kościoła przed jego przebudową.
Okiem proboszcza
Ks. Zygmunt Mizia, w parafii od 2018 r. – Kościół to nie mury, ale ludzie. Kiedy tu przyszedłem, marzyło mi się, żeby budować ten Kościół razem z parafianami. Przyszła jesień, teren wokół świątyni był zarośnięty chaszczami. Zaprosiłem parafian do uporządkowania tej przestrzeni. Nie miałem żadnych narzędzi – poprosiłem, żeby je przynieśli ze sobą. Wychodzę z plebanii, patrzę – dwie starsze panie. Trudno. Zrobimy, ile się da. Aż tu zza kościoła wychodzą ludzie – ze sprzętem, z piłami motorowymi. Przyszło ponad 30 osób w wieku 25–35 lat. Nie nadążałem pokazywać im, co musimy zrobić! Szybko się przekonałem, że o cokolwiek tu poproszę, zawsze mam armię ludzi do pomocy.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się