- Trochę problemów miałyśmy z Maryją. Nie chciałyśmy, żeby nam zarzucano, że "robimy zabawki z postaci Boskich" - opowiada Kamila Drzewiecka. - Ale kiedy wychodziłyśmy do dzieci z Józefem, od razu pytały: "A gdzie Maryja?".
Jak dodaje Kamila: - Rodzice często nam mówią, że przez przytulanki dzieci uczą wiary ich samych. W jednym domu nie ma modlitwy bez "Dziadka", czyli przytulanki św. Jana Pawła II. W innym, gdzie dziecko otrzymało postać św. Franciszka, każdy rodziny wyjazd nie może się już odbyć bez tej przytulanki. - Nie wiemy, jak to się dzieje, ale nasze przytulanki raczej nigdy nie lądują w koszach z innymi zabawkami. Dzieci zawsze kładą je na stoliku czy na łóżku - uśmiecha się Kamila.
Od początku działalności firmy jej pracownice zadecydowały, że nie pójdą na skróty, nie będą działać nieetycznie ani na granicy prawa. Kiedy dowiedziały się, że każda miękka zabawka musi mieć atest i badania właściwego instytutu, nie kombinowały, by uniknąć opłat. Pierwsze badania w KOMAG w Gliwicach kosztowały je 20 tys. zł. Każda kolejna nowa postać to koszt od ok. 4 do 9 tys. zł.
Na jednym ze spotkań z rodzicami Kamila miała okazję opowiedzieć o Ruah, o doświadczeniu żywego Pana Boga. - Mówiłam otwarcie, że nasza firma działa trochę inaczej. Wtedy przeżywałam trudny czas - nie byłam w stanie zapłacić instytutowi 9 tys. zł za badania. Martwiłam się, ale zaufałam Panu Bogu - przyjdzie komornik to będę z nim rozmawiać. Nie chciałam unikać odpowiedzialności. Po tym świadectwie podeszła do mnie jedna mama, mówiąc, że widzi, jak zachowują się jej dzieci po spotkaniu z nami (były po zajęciach z Tereską - uczyły się składać koszulki, porządkować skarpetki) i razem z mężem podjęli decyzję, żeby nam przekazać te 9 tysięcy...
Przytulanka w sprzedaży kosztuje ok. 150 zł. - Czasem słyszę, że skoro jesteśmy chrześcijankami, to powinnyśmy je rozdawać, że są za drogie. Nasze prace to rękodzieło, które powstaje w Polsce - założyłyśmy, że pracujemy dla naszej gospodarki jak tylko potrafimy i nie bierzemy udziału w wyzysku. Nie zlecimy pracy dzieciom w Chinach, choć byłoby taniej. Chcemy też się z naszej pracy utrzymać - tłumaczy.
Kamila musi zapewnić pracowniczkom wypłaty, składki ZUS - wszystkie 4 pracują więc na pół etatach za najniższą krajową.
2 czerwca 2018 r. zawierzyła firmę Matce Bożej na Jasnej Górze.
Od początku dają się prowadzić słowu Bożemu. O mocy Bożego działania przekonują się niemal codziennie. Jak choćby wtedy, przed targami we Włoszech - nie miały pieniędzy na transport, tłumacza, noclegi na miejscu. Ale miały swoje stoisko na Orszaku Trzech Króli w Bielsku. W jednej chwili spotkały osoby, które we wszystkim im pomogły. Poznały wtedy Monikę Dudziak, która zajmowała się stroną promocyjną orszaku, i dzięki temu spotkaniu pojechała z nimi na włoskie targi.
Albo jak na wyprawie do Londynu chciały popularyzować przytulanki wśród Polaków. Z "biznesu" nic nie wyszło. A tuż przed świętami właśnie z Londynu przyszło zamówienie od polskiej firmy, która chciała podarować swoim klientom szyte przez dziewczyny poszewki. - Dzięki temu nie musiałam się martwić o wypłaty i ZUS! - mówi Kamila.