Ks. Robert Kurpios, dyrektor diecezjalnej Caritas mówi o nich, że setki godzin spędzają z tymi, których inni często spotkać nie chcieli. W sobotę 28 września w Warszawie, ich szefowa, Róża Kuboszek będzie uczestniczką gali ogólnopolskiej nagrody "Ubi Caritas", jako jedna z nominowanych do tego wyróżnienia.
Liczący 15 osób zespół charytatywny w bielskiej parafii św. Stanisława, świętuje 30-lecie. Każdego dnia odpowiadają na słowa Jezusa: "Nie potrzebują odchodzić, wy dajcie im jeść”. Od początku "starobielscy samarytanie", jak nazwał ich ks. Robert Kurpios, szeroko otwierają oczy na to, co dzieje się wokół nich, karmiąc i ciała, i dusze potrzebujących.
Swoją działalność zaczęli w 1989 r. - Nasz ówczesny proboszcz, ks. Antoni Kulawik zebrał grupę, żeby pomóc rodzinie, której dobytek się spalił. Od tego się zaczęło. Potem były paczki żywnościowe dla paru rodzin, i kolejnych, i następnych; środowe wydawanie chleba, wędlin, mebli, innych sprzętów, które były darami innych parafian i dobrych ludzi - opowiada Róża Kuboszek, która 16 lat temu przejęła obowiązki szefowej grupy od Jadwigi Głąbek. Pani Jadzia to chodząca historia starobielskiej wspólnoty, człowiek wielkiego serca, oddanego modlitwie i służbie innym. To ona nadała obecny kształt starobielskiemu zespołowi. W 2016 r. otrzymała Dzban św. Jana Kantego - nagrodę diecezjalnej Caritas za swoje świadectwo wiary.
30 lat temu, kiedy Polska wchodziła w czas przemian ustrojowych, zespołu nie stworzyli zamożni filantropi, ale zwykli ludzie, którzy często sami borykali się z wieloma własnymi problemami - wspomniał o tym prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski w liście gratulacyjnym, który w jego imieniu odczytał 19 września, w dniu świętowania Adam Ruśniak, jego zastępca. Obaj, jako starobielszczanie i dobroczyńcy zespołu, doskonale znają jego działalność.
Starobielskie wolontariuszki z wiceprezydentem Adamem Ruśniakiem.Razem z 15-osobową grupą i jej duszpasterzami, z ks. proboszczem Zygmuntem Siemianowskim na czele, świętowali także ks. Robert Kurpios, dyrektor diecezjalnej Caritas i cała parafia. Wszyscy pamiętali w modlitwie także o ks. prałacie Antonim Kulawiku, emerytowanym proboszczu, który przez lata był przewodnikiem grupy.
Jak wspominała Róża Kuboszek, pierwszy skład zespołu liczył 11 osób. Przez lata przewinęło się ich kilkadziesiąt. Są wśród nich także kierowcy wspierający ich posługę zwłaszcza panowie Jan i Krzysztof, gotowi na każde wezwanie, bezpłatnie przetransportować każdy dar dla potrzebujących.
W każdą środę zespół rozdawał i rozdaje żywność, ubrania, pościel, różne sprzęty, podarowane przez innych parafian, a także przez piekarnie czy zakłady wędliniarskie. Nie brakuje dobroczyńców, którzy przekazują określone kwoty pieniężne dla potrzebujących rodzin. Zespół dopłaca do opłat za media, czynsz, leki, pomoce szkolne, dofinansowuje wyjazdy dla dzieci, dla seniorów; przygotowuje paczki świąteczne i upominki dla dzieci pierwszokomunijnych. Z pomocy korzysta około 200 osób. Wolontariusze wspierają także siostry redemptorystki, dom dziecka przy ul. Lompy i schronisko dla bezdomnych na ul. Stefanki. Od lat współpracują z Caritas we wszystkich jej przedsięwzięciach.
Jubileusz 30-lecia zespołu charytatywnego był okazją do wspólnego świętowania i podziękowań dla wolontariuszy.- Do każdej osoby staramy się podchodzić indywidualnie - mówi Róża Kuboszek. - Dzięki cotygodniowym spotkaniom, poznając rodziny potrzebujące, możemy na bieżąco korygować pomoc, w miarę naszych możliwości. Zawsze towarzyszy nam wspólna modlitwa. W 2006 r., powstała róża różańcowe św. Brata Alberta, którą tworzą głównie osoby korzystające z pomocy.
- Prawdziwa bieda jest cicha, skromna i pokorna. Cieszę się, że jestem wśród ludzi, którzy swoją miłość przelewają właśnie na osoby, które takiej biedy doświadczają - mówi nestorka starobielskich samarytan, pani Jadwiga, podkreślając, że nie sposób nie docenić zaangażowania duszpasterzy w pomoc najuboższym, szczególnie księży proboszczów.
- Razem robimy to, co dyktuje nam serce, nie na pokaz - zaznacza ks. Zygmunt Siemianowski. - Pomagamy na ile możemy. Najcenniejsze w tym wszystkim jest dawanie swojego serca innym. A ja staram się tylko nie przeszkadzać.
Spotkanie po Mszy św. w starobielskim kościele było okazją do podziękowań i wręczenia upominków wolontariuszom zespołu, ale i wspierającym ich księżom i dobroczyńcom.