Niebem na ziemi nazywa tegoroczną pieszą pielgrzymkę z Żywca na Jasną Górę Krzysztof Rodak, który doszedł do celu dziewiąty raz. A Weronika Jelonek, która mu towarzyszyła po raz pierwszy, ma już plan na to jak spędzić siedem dni sierpnia przyszłego roku: - Pójdę drugi raz! - uśmiecha się poprawiając na głowie wianek pielgrzymkowej debiutantki.
Iza Molenda z żywieckiej parafii konkatedralnej ma zaledwie 14 lat, a na Jasną Górę pielgrzymowała już po raz… piętnasty! - Mam to prawie od poczęcia - uśmiecha się. - Nie wyobrażam sobie, żeby mnie tu nie było. Zwłaszcza, że przed dwoma laty po raz pierwszy poszła też mój koleżanka. Jest bardzo fajna atmosfera, mili ludzie, z którymi codziennie się rozmawia, modli i śpiewa. To, co było wyjątkowe w czasie tej pielgrzymki, a co bardzo wyraźnie zauważyłam, to to, że dużo więcej osób niż zazwyczaj podchodziło do konfesjonału. Bo tak naprawdę, to przecież bez spowiedzi nie ma życia…
Monika i Hubert Gachowie weszli na Jasną Górę w swoich strojach regionalnych.W stroju góralskim na Jasną Górę przyjechała Monika Gach. Jej mąż, Hubert szedł pieszo - po raz ósmy.
- Nie bardzo mi się chciało wyruszać tu dziś rano, ale jednak coś w sercu mówiło, że trzeba się wybrać - opowiada Monika. - Mąż zainwestował w nasze stroje regionalne. Sam go dziś, na ostatni dzień pielgrzymki założył, więc spełniłam jego prośbę, zmobilizowałam się i przyjechałam. Przez ten tydzień śledziłam pielgrzymkowe relacje na facebooku. Najbardziej żałuję, że nie dostałam urlopu i nie mogłam wyruszyć pieszo. Wcześniej byłam dwukrotnie na pielgrzymce. To jest bardzo dobry reset od wszystkich innych spraw i problemów…
- Było ciężko, ale warto. W czasie pielgrzymki można odkryć w sobie różne rzeczy, poznać wielu przyjaciół, znajomych. Polecam każdemu - mówi Hubert Gach. - W drodze przełamałem się w wielu różnych bólach, cierpieniach i dolegliwościach. Bo to można przełamać i iść radośnie, z wiarą i miłością. Szybko się okazuje, że trudności fizyczne wcale nie przeszkadzają!
Trzeci raz pielgrzymował Bogdan Szeląg z Pietrzykowic. - Lepiej niż na pielgrzymce nie da się spędzić wolnego czasu - mówi. - Dostajesz tyle łask, nie ma niewysłuchanej! Co chciałem - dostałem, a wierzę, że jeszcze więcej dostanę… Nosiłem uzdrowienie mojego małżeństwa i dużo innych pomniejszych intencji. Najważniejsze dla mnie były pierwszy i ostatni, dzisiejszy dzień - te emocje, że się doszło! Wiele zapamiętam też z codziennych konferencji. Szczegółowo zostały omówione wszystkie warunki dobrej spowiedzi. Utkwiło mi szczególnie w pamięci zadośćuczynienie. Pokuta zadana w konfesjonale przez księdza, to nie wszystko. Ważny jest jeszcze ten akt miłości wobec Pana Boga i ludzi po wyspowiadaniu się…