- Chcielibyśmy zaprosić was w tym roku do tego, aby spróbować spotkać Boga tam, gdzie czasem Go nie widzimy albo gdzie trudno Go ujrzeć. Chcieliśmy zaprosić was do spotkania z Bogiem w konfesjonale - tłumaczył temat tegorocznej Pieszej Pielgrzymki Żywieckiej na Jasną Górę jej przewodnik ks. Tomasz Wala.
Krystyna Pawlik na pokonanie całej trasy zdecydowała się trzeci raz. Wcześniej chodziła z myszkowską grupą pielgrzymki. - Dla tej atmosfery, dla wspólnej modlitwy, dla radości warto się wybrać. Polecam każdemu. Idę prosić Boga o zdrowie i uwolnienie od nałogów - żeby móc jak najdłużej pielgrzymować - mówi.
Dla M. Wolskiej, organizatorki pielgrzymki, szczególnym dniem jest ostatni - nie tylko dlatego, że to kulminacja radości, kiedy mija zmęczenie. - Po powrocie do Żywca maszerujemy z dworca do konkatedry. Całe miasto widzi, że wróciliśmy, całe miasto nas słyszy - to dopiero radość! Bo to zakończenie jest jednocześnie początkiem przygotowań do kolejnej pielgrzymki - tłumaczy.
Marta podkreśla, że pielgrzymka daje jej siłę na cały rok. - Jest to też takie przyznawanie się przed samym sobą i przed innymi do tego, co jest dla nas ważne, Kto jest dla nas ważny - do wiary w Jezusa. Dla wielu młodych w dzisiejszych czasach to akt odwagi, bo wierzyć dzisiaj to nie jest popularny temat - mówi.
Rozpoczynając tegoroczne pielgrzymowanie, ks. proboszcz Gruszecki zaprosił wszystkich, by "idąc na Jasną Górę, odkryli tajemnicę i bogactwo spotkania z Chrystusem, który nas podnosi i umacnia. Abyśmy zgłębili tajemnice pojednani, abyśmy budowali jedność i z tą radością pojednania z Bogiem i człowiekiem doszli do Matki".
Pątniczki żywieckie na początku ponad 170-kilometrowej wędrówki.
- Dobrze, że jesteście. Dobrze, że mamy ten kierunek - kierunek spotkania. Na plakatach było to pytanie: "Spotkałeś?" - zaczął kazanie ks. Wala, odwołując się do tematu pielgrzymki. - Chcielibyśmy zaprosić was w tym roku do tego, aby spróbować spotkać Boga tam, gdzie czasem Go nie widzimy albo gdzie trudno Go ujrzeć. Chcieliśmy zaprosić was do spotkania z Bogiem w konfesjonale. Co zrobić, aby tam spotkać Boga? Okazuje się, że najpierw trzeba nauczyć się spotkania z sobą samym. Nie da się bez tego. Spotkać siebie. Poznać siebie. Pozwolić sobie na to, by wybrzmiały we mnie wszystkie te momenty, których nie lubię, których się wstydzę, które są dla mnie okropne i w ogóle nie chciałbym o nich myśleć. Ale też pozwolić sobie na to, żeby zobaczyć to wszystko, co jest we mnie dobre, co Bóg we mnie czyni - mówił ks. Wala, a kontynuując zachęcał, by nauczyć się "milczeć w środku", znaleźć na to miejsce i czas - wtedy można usłyszeć Boga.
Jak mówił przewodnik, najtrudniejszy moment spowiedzi to spotkanie z człowiekiem - z człowiekiem w sutannie, któremu mam powiedzieć to, czego się wstydzę. - Co zrobić, by umieć spotkać się z tym człowiekiem w czarnej sutannie? Może zauważyć w nim człowieka? Kogoś. Zobaczyć, że nie mam czegoś załatwić w konfesjonale, tylko też spotkać człowieka, takiego, jakim jest. Bo przez niego Pan Bóg też coś mi powie - tłumaczył.
Inna trudność w sakramencie pojednania - obok milczenia i słuchania - to umiejętność mówienia. Takiego, żeby ten drugi wiedział, o co mi chodzi. - Czy tak kiedyś spotkałeś siebie, Boga i człowieka? Jeżeli tak - Bogu niech będą dzięki. I będzie to czas, kiedy będziemy udoskonalać to patrzenie na konfesjonał, na sakrament pokuty. A jeśli nie, to jest to czas, kiedy mogę się takiego spotkania nauczyć - dodał ks. Wala.