Na górską trasę półmaratonu: I Biegu Frassatiego wyruszyło blisko 300 biegaczy. Nie zważali na upał, ale do mety docierali przy skwarnej pogodzie zmęczeni, bo 36-stopniowy żar dawał się we znaki nawet tym czekającym na mecie...
Emocje towarzyszyły oczywiście tym, którzy na mecie pojawili się jako pierwsi, ale choć kolejne dziesiątki biegaczy odebrały już pamiątkowe medale na mecie, każdy dobiegający do celu był w tych ekstremalnych warunkach zwycięzcą. Nie można jednak nie dodać, że tym pierwszym, który uzyskał najlepszy czas, okazał się Marcin Kubica z Bielska-Białej!
W namiocie czekała na maratończyków woda i inne napoje, a tuż obok pomoc medyczna dla wyczerpanych morderczym biegiem. - W dobrych zawodach uczestniczyłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem - deklamował z dumą pan Norbert z Rybnika, jeden z bardziej zaawansowanych wiekiem biegaczy, a większość, mimo wysiłku, znajdowała siłę, by uśmiechnąć się radośnie do kibiców.
Częstym widokiem były wbiegające na metę dwójki, a nawet trójki trzymających się za ręce biegaczy. Tak wzajemnie pomagali sobie w szczęśliwym dotarciu do mety. Niektórym tuż przed metą towarzyszyły na ostatnich metrach pociechy...
Szczególnie gorąco witani byli przedstawiciele podbeskidzkich klubów biegowych, m.in. oświęcimskiej Zadyszki, Kęckich Harpaganów i wielu innych, a także indywidualni reprezentanci naszego regionu, od Jeleśni po Zebrzydowice i Andrychów. Silna była też reprezentacja Międzybrodzia Bialskiego, a biegającym mieszkańcom gratulowała wójt Barbara Kos-Harat, jedna z... wolontariuszek pomagających w organizacji biegu.
Wszystkim gratulujemy i życzymy, by opieka bł. Frassatiego towarzyszyła im na każdej trasie, w którą wyruszą...