Na scenie Domu Kultury w Targanicach miejscowy Zespół Teatralny z powodzeniem wystawił sztukę "Gość oczekiwany". Jej przesłanie, ale także świetna gra aktorów-amatorów, podczas kolejnych przedstawień przyciągała coraz więcej widzów.
Dwa lata temu w parafii Nawiedzenia NMP udało się wskrzesić tradycję widowisk jasełkowych, które z rozmachem wystawiał od prawie 30 lat zespół aktorów-amatorów pod przewodnictwem Jana Fujawy. Przedstawienia, na które zapraszali przygotowywane były bardzo starannie i przy wielkim zaangażowaniu całego zespołu. Po śmierci reżysera nastąpiła przerwa, ale w 2017 r. z udziałem ks. wikarego Bartłomieja Dziedzica udało się do tej tradycji wrócić. I to ze znakomitym skutkiem, bo staranności i niezwykłego zaangażowania targanickiej grupie teatralnej można tylko pozazdrościć. Jej ważny walorem jest rodzinny charakter, bo na scenie stają razem głównie przedstawiciele różnych pokoleń Walczaków, Bizoniów, Balonów...
W tym roku wprawdzie jasełek nie było, za to po wielomiesięcznej pracy aktorzy-amatorzy zaprosili do wspólnej refleksji nad tekstem "Gościa oczekiwanego" Zofii Kossak-Szatkowskiej. - I warto było czekać na to przedstawienie, bo dostarczyło ono bardzo głębokich wrażeń i skłoniło do wielu refleksji - przyznawali widzowie, opuszczający salę tuż po stojącej owacji, jaką dziękowali aktorom i współtwórcom sztuki. Jak dodaje ks. Dziedzic, który tym razem wcielił się w rolę Jezusa Frasobliwego z przydrożnej kapliczki, nie brakowało wręcz głosów, że publiczność przeżywała ten prosty i zarazem głęboki spektakl jak rekolekcje.
Reżyserii podjęli się Danuta i Stanisław Walczakowie, a zespół przystąpił do prób jeszcze jesienią ubiegłego roku. Włożyli w nie wiele serca i to zaowocowało na scenie. Do spotkania z widzami byli gotowi na czas, przypominając wielkie prawdy wiary, które chrześcijaninowi pozwalają iść z nadzieją na spotkanie ze Zmartwychwstałym. - Kiedy podczas premiery słuchałem przejmującej modlitwy Kurka, z taką ufnością błagającego o Boże miłosierdzie, to pomyślałem, że Pan Bóg nie mógł takiej prośby nie wysłuchać - przyznawał ks. Dziedzic.
W rolę Kurka, zapominającego o wszelkich troskach na wieść o Jezusowych odwiedzinach, wcielił się Marcin Mrzygłód, brat-bliźniak pochodzącego z Targanic kapłana Michała, duszpasterza w Rosji. - Grałem w naszym zespole od 30 lat, jeszcze z panem Fujawą. Grywał też brat, zanim został księdzem. W "Gościu oczekiwanym" początkowo miałem grać złego młynarza, ale kiedy przeczytałem tekst, wiedziałem, że Józef Kurek to jest moja rola. Bardzo się cieszę, że widzowie dobrze odebrali naszą sztukę i nie mam wątpliwości, że warto było - przyznaje Marcin Mrzygłód.
W postać młynarza Filipa brawurowo wcielił się Zbigniew Brandys. - Każda z ról była dobrze zagrana, a dzięki temu wychodzimy umocnieni przesłaniem sztuki, pewni, że Chrystus przychodzi do naszego życia, jeśli tylko otworzymy nasze serca - podsumowywali zgodnie widzowie.