I znowu podczas wejścia pielgrzymów do gościnnej Wysokiej świeciło słońce, a serca gospodarzy były jeszcze szerzej otwarte, choć wydawało się to niemal niemożliwe. Najwymowniej mówił o tym prozaiczny fakt: wszyscy mieszkańcy borykają się od dłuższego czasu z problemem braku wody, która zanika w ich studniach. - Ale oszczędzaliśmy, jak się dało, żeby pielgrzymi mogli do nas przyjść i się umyć - zapewniał proboszcz ks. Adam Stawarz.
I choć tego wieczoru mieszkańców było dwa razy więcej niż zwykle, skarg na uciążliwości nie było. - Jedyne, czego brakowało, to wody święconej, którą tak hojnie zawsze kropił nas ksiądz proboszcz. Tym razem musiał wyjechać i powitał nas dopiero wieczorem - opowiadali pątnicy, którzy wędrowali do Łagiewnik już po raz kolejny i dobrze znali charakterystyczne powitanie w Wysokiej.
Na parkingach obok kościoła już na długo przed ich nadejściem uwijali się funkcyjni bagażowi, przygotowując wszystkie walizki i plecaki dla pielgrzymów. Po długim marszu wszyscy musieli trochę odpocząć, a potem wrócili do kościoła na chwilę modlitwy i wieczorny koncert z adoracją.
W kościele widać było już przygotowania do zbliżającej się w Wysokiej wielkiej uroczystości konsekracji świątyni, zaplanowanej na 1 maja.
- To będzie dla nas historyczne wydarzenie - przyznają gospodynie. - Już pod koniec maja będą u nas Misje Święte, a takim duchowym przygotowaniem jest też nasze spotkanie z pielgrzymami. Prosimy, aby zanieśli do Łagiewnik modlitwę również w tej naszej intencji.
Panie angażują się w różne wydarzenia parafialne i gminne. Same świętowały niedawno 50-lecie swojej działalności. - Cieszy nas, że możemy się przydać, sprawić komuś trochę radości, a przy okazji pokazać nasze bogate tradycje - mówiła szefowa KGW Maria Wrania, wraz z koleżankami prezentując z dumą własnoręcznie wykonane stroje. - Mamy dla pielgrzymów kolację. Będzie też rano śniadanie przed wyjściem. Na dziś przygotowałyśmy oczywiście nasz obowiązkowy żurek, kanapki, napoje. I cieszymy się, kiedy zaglądają tu do nas głodni pielgrzymi i właśnie o nie pytają. Wciąż wspominamy tego pątnika, który po upalnym dniu przed rokiem zasłabł, a kiedy po kroplówce odzyskał siły, to najpierw zapytał, że jest jeszcze żurek...