To jedne z najtrudniejszych górskich tras Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, liczące od 20 do 75 km, z sumą podejść od 1035 do 3846 m. Z kościoła księży pallotynów nocą 12 kwietnia wyruszyło na nie ponad 1000 osób.
W piątkowy wieczór, w kościele św. Andrzeja Boboli w Bielsku-Białej, pallotyn brat Mirek Myszka, który od siedmiu lat koordynuje trasy EDK rejonu Bielsko-Biała Beskidy, nie krył radości, patrząc na tłum, który zajmował miejsca nawet na schodach prowadzących do ołtarza: - Cieszę się, bo jak was widzę tu, w tym kościele, to już są święta. Bo zawsze jak widzę tak pełny kościół, kiedy wszyscy śpiewają, modlą się, wiedzą, po co przyszli, przystępują do Komunii Świętej, to jest to właśnie Kościół XXI wieku.
Beskidzką EDK rozpoczęła Koronka do Bożego Miłosierdzia i Msza św., której przewodniczył o. Jan Skłodowski, dominikanin z Korbielowa, który przed tygodniem prowadził rekolekcje w parafii. Ale już przed Eucharystią wokół kościoła do drogi przygotowywali się uczestnicy EDK, którzy przyjechali z wielu rejonów Podbeskidzia i całej Polski. Odbierali przygotowane dla nich pakiety EDK, mogli przystępować do spowiedzi.
Aleksandra Korzeniowska postanowiła wyruszyć po raz pierwszy, choć o EDK marzyła już od dawana: - Dziś spełniam marzenie. W tym roku moje dziecko jest na tyle duże - ma pięć lat - że mogę je zostawić na noc z moją mamą i idę. Mam nadzieję, że dojdę. Dla mnie to zmierzenie się z wieloma ekstremami: boję się ciemności, nienawidzę milczenia, nie znoszę deszczowej pogody. Myślę, że będzie trudno. Ale też wierzę, że przez to zniżenie, nawet pewnego rodzaju upodlenie, przybliżę się do Jezusa, który cierpiał. Mam świadomość, że na końcu Drogi Krzyżowej Jezus umarł. Potem zmartwychwstał. Ja - mam nadzieję - wrócę do domu.
Uczestnicy EDK w pallotyńskim kościele św. Andrzeja Boboli.
Mirosław Kopacz idzie po raz drugi - z synem i córką - 20-kilometrową trasą św. Maksymiliana. Jego żona wędruje z Żywca trasą 52-kilometrową. Z jednej strony chcą się sprawdzić, z drugiej, jak mówi Mirek: zmierzyć się z samotnością i znaleźć spokój.
Dariusz Wróbel jest na EDK po raz piąty. Trzeci - na trasach EDK Bielsko-Biała Beskidy. Dwa razy był w Krakowie. - W tym roku będzie trochę inaczej:
Roman Szubryt wyruszył po raz trzeci. - Idę, żeby Pan naprostował mi drogi. To wszystko, czego potrzebuję. Poprzednie razy to były dziwne drogi - wychodziłem na trasę 40-kilometrową, a robiłem
Roman Szubryt - jeden z ponad 1000 uczestników EDK na trasę wyruszył po raz trzeci.
Jak mówił brat Mirek Myszka SAC, uczestnicy EDK przysłali tyle intencji, że wydrukowanie ich zajęło 15 kartek. - Są przepiękne - mówił przed modlitwą. - Bije z nich pragnienie dobra, piękna, miłości, szczęścia. Ale niejednokrotnie jest tak też ból, poszukiwanie przebaczenia. Oddajemy to wszystko Panu Bogu przez wstawiennictwo św. Andrzeja Boboli. Jest patronem cierpienia. Jego też imię nosi pierwsza trasa, która powstała tu siedem lat temu.
Witając uczestników EDK, o. Jan Skłodowski OP zaznaczył: - Chcemy dziś zaświadczyć wobec świata, że idziemy przez życie z Chrystusem. Szczerze wam powiem - raduje się moje serce i jest pełne wzruszenia. Bo mówią, że Kościół jest dla babć. Nie. Kościół jest młody młodością ducha. I wy ten Kościół tworzycie i taki Kościół chcecie budować w XXI wieku. Wspaniałe jest wasze świadectwo. Jesteście tu z krzyżami. To jest wasze świadectwo dla innych - chcecie iść z Chrystusem.