Od trzech lat, po śmierci Kazimierza Urbasia z kapeli Torka, pomysłodawcy tego świętowania w ostatnim dniu karnawału modlą się też za jego duszę. W tym roku ich modlitwie przewodniczył bp Roman Pindel.
Jak przypomniał na początku Eucharystii proboszcz ks. kan. Jacek Gracz, inicjatorem pogrzebu basów był zasłużony muzyk, założyciel zespołu Torka: Kazimierz "Nędza" Urbaś. W ostatnim dniu karnawału basy w symbolicznej trumience niesione były w procesji wokół cieszyńskiego rynku.
- Już 28 lat temu wpadł na taki pomysł, aby urządzić coś, co nazywa się pogrzebem basów. To z jednej strony świecka tradycja, która mówi, że na okres Wielkiego Postu każdy muzyk odkłada swój instrument na półkę, aby po czasie ciszy sięgnąć po niego na nowo na Wielkanoc. Stąd dzisiaj taki ostatni karnawałowy akcent, który jest także dniem spotkania wszystkich muzyków ludowych Śląska Cieszyńskiego. Od czasu jego śmierci wtorek przed Popielcem jest także czasem modlitwy za niego i zawsze tutaj gromadzimy się w takiej rodzinie muzyków Śląska Cieszyńskiego, modląc się także za innych muzyków, którzy już odeszli do tej największej z orkiestr świata. Modlimy się o to, abyśmy dobrze przeżyli okres Wielkiego Postu - mówił ks. kan. Gracz.
W homilii bp Pindel przypomniał popularne zwłaszcza w średniowieczu opisy sztuki dobrego, właściwego, spokojnego i szczęśliwego umierania. - Psychologia wskazuje też na właściwe sposoby przeżywania śmierci, utraty bliskiej osoby. Dziś wiemy, że bez właściwego przeżycia takiej straty trudno nam funkcjonować w naszym życiu. I wiemy też, jak ważny jest w tym przeżywaniu pogrzeb - mówił kaznodzieja. Bp Pindel przytaczał też szczególne przykłady pogrzebów, jakie w przeszłości urządzano również w Beskidach alkoholowi na znak, że wszyscy chcą przestać pić.
- Gromadzi nas dziś pogrzeb basów - z punktu widzenia etnografii jeden z bardziej widowiskowych zwyczajów Śląska Cieszyńskiego. W ostatnią noc karnawału odbywa się zabawa przy dźwiękach muzyki góralskiej, która kończy się przed nadejściem Środy Popielcowej pogrzebem basów przed postem, który polega między innymi na tym, by zabaw hucznych nie urządzać i w nich nie uczestniczyć. Ten zwyczaj stanowi inkulturację wiary i wyraża zasadę życia chrześcijańskiego. Ten pogrzeb basów odbywa się bowiem z powodów religijnych i ma bardzo wyraźnie określić granicę, istniejącą między dwoma okresami życia liturgicznego, ale także okresami w sercu człowieka i w jego podejściu do zabawy, pokuty, wiary - tłumaczył bp Pindel.
Kilkudziesięciu muzyków zagrało podczas tej liturgii. Na rozpoczęcie nie zabrakło trombity, na której zagrał Józef Broda z Koniakowa. Na dziękczynienie znany multiinstrumentalista zaśpiewał oraz zagrał na fujarce i rogu pasterskim, a już po błogosławieństwie przypomniał dawną, zapomnianą już tradycję, która nakazywała w połowie lutego ściąć gałązkę, która w marcu, w okolicach wspomnienia św. Grzegorza wypuszczała już pierwsze listki.
- Ozdobioną kolorowymi wstążkami niosło się ją z izby do izby, z domu do domu i śpiewało pieśń, razem z tym jedynym instrumentem, który nie został pochowany: z piszczołą wielkopostną - tłumaczył, zachęcając młodych do podjęcia tego zwyczaju. A za chwilę śpiewał starą pieśń: "Wiara, łaska, nadzieja zbawienia przyspiesza (...) Tero trzeba wam prosić Chrysta Pan naszigo, by was raczył przyłączyć do królestwa Bożigo".
Msza św. zakończyła się odbywającym się tylko raz w roku uroczystym zasłonięciem ołtarza głównego fioletową tkaniną z obrazem Ukrzyżowanego. Ten obraz będzie zawieszony aż do końca Wielkiego Postu, zachęcając parafian do refleksji, modlitwy i rozważania męki Pana Jezusa.