Pierwsi uczestnicy kursu pisania ikon w jawiszowickiej parafii św. Marcina zakończyli pracę nad wizerunkiem Chrystusa Pantokratora. Talent plastyczny nie był najważniejszy, jednak każdy odkrył w sobie jakiś jego ślad.
Spotykali się od października w jeden weekend miesiąca. W niedzielę 13 stycznia obrzęd poświęcenia i pobłogosławienia ikon zwieńczył pracę piętnastu osób, które uczestniczyły w kursie prowadzonym w Jawiszowicach przez Danutę Jęczmyk OV − historyka sztuki i plastyka. Ikony poświęcił ks. Wiesław Mrowiec. Każdy uczestnik kursu podchodził ze swoim dziełem, przyjmował błogosławieństwo ikoną, czcząc Jezusa w Jego wizerunku pocałunkiem. Po uroczystości w kościele kursanci dzielili się swoim doświadczeniem spotkań.
– Jeśli chodzi o poziom trudności, przerosło to moje wyobrażenia – mówiła Małgorzata Cicha. – Nie jest to taka prosta rzecz. Wymaga wysiłku, pracy i modlitwy.
Marek Wójcik podkreślił: – To dla mnie niesamowite doświadczenie. Pisałem ikonę w intencji mojej żony Reni. To była taka modlitwa, która mi uświadomiła, że największym darem, jaki mi dał Pan Bóg, jest moja żona. W tej ikonie chciałem jej za wszystko podziękować.
Z kolei Robert Kohut, wyrażając wdzięczność prowadzącej, powiedział: – Chciałem ci podziękować za to, że to jest twoja ewangelizacja; że przez ciebie Bóg mówi pisaniem, mówieniem o sztuce.
Danuta Jęczmyk od kilku lat zajmuje się sztuką ikony. – Miałam wielkie pragnienie, żeby się tym podzielić, żeby w tym środowisku zaszczepić miłość do ikony, pokazać technikę – mówi.
Ksiądz Henryk Zątek, proboszcz, z życzliwością udostępnił parafialne pomieszczenia. – Parafia św. Marcina i jej kościół to miejsce historyczne – mówi Danuta. – Zależało mi na tym, żeby te historyczne techniki miały też swoją oprawę. Jestem pod wrażeniem tego, jakie ikony tutaj powstały. Każda z nich została stworzona z wielkim duchem, modlitwą. Wiem, że niektóre zostaną komuś podarowane. To niezwykle wzruszające, że mogliśmy stworzyć coś, co nie tylko zbliża nas do Boga, ale też będzie zbliżało inne osoby. Ta ikona jest więc pewnego rodzaju świadectwem.
Talent plastyczny na tym kursie nie był konieczny. – Najważniejsza jest strona duchowa. Większość osób mówiła na początku: ja nie mam żadnego talentu, ja nie potrafię. A okazało się, że każdy ma w sobie ukryty dar. To wspaniałe, że ludzie mogą się rozwijać, pokochać coś, czego wcześniej nie potrafili robić. Podczas kursu panował klimat wyciszenia, milczenia, medytacji. Uczestnicy mówili, że to było dla nich niezwykle ważne – mówi D. Jęczmyk i dodaje: – Ważne jest, by sobie uświadomić, że ikona nie jest zwykłym obrazem. Przez ikonę naprawdę Pan Bóg chce błogosławić i przez nią naprawdę możemy doświadczyć Bożej obecności.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się