W kościele św. Marii Magdaleny odbył się pogrzeb Moniki Prochot „Baśki”, łączniczki AK, która w czasie II wojny światowej uratowała życie amerykańskiego lotnika Davida M. Jonesa.
Odeszła niedługo po swoich 96. urodzinach. Śp. Monika Prochot, z domu Kudrys, była w czasie II wojny światowej żołnierzem Armii Krajowej – jako łączniczka „Baśka” służyła w oddziale „Garbnik”. Odważnie przenosiła meldunki i lekarstwa dla partyzantów, a pod koniec okupacji przez kilka miesięcy ukrywała w rodzinnym domu pilota zestrzelonego niedaleko Oświęcimia amerykańskiego bombowca „Święty Franciszek”.
Mszy św. pogrzebowej przewodniczył ks. Marek Wróbel. Wraz z rodziną przy trumnie modlili się w mundurach przyjaciele zmarłej. Ze sztandarami przybyli członkowie Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” oraz Związku Żołnierzy NSZ i Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy VII Okręgu NSZ, którzy docenili jej bohaterską postawę przyznanym w 2016 roku medalem ZŻ NSZ. – To nasz wyraz uznania dla niezłomności i bohaterstwa pani Moniki, która wykazywała się niezwykłą odwagą – przemawiał wówczas Władysław Sanetra. Wraz z nim honory pani Monice oddawali Marek Snaczke i Łukasz Lewandowski z grupy rekonstrukcyjnej NSZ „Rodzynki”.
To dzięki ich staraniom w ubiegłym roku Monika Prochot odebrała z rąk wiceministra Stanisława Szweda Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Gratulacje przesłał wówczas Walter Braunohler, konsul generalny USA. Jak pisał, to głównie bohaterstwo i pomoc pani Moniki oraz żołnierzy AK sprawiły, że pilot Jones przeżył i bezpiecznie powrócił do swojej ojczyzny.
W dniu pogrzebu przy trumnie również nie zabrakło delegacji misji dyplomatycznej USA i biało-czerwonego wieńca, który jako dowód wdzięczności narodu amerykańskiego złożyła na grobie śp. Moniki Prochot konsul Tammy Nobilski.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się