Pożegnany uroczyście w katowickiej archikatedrze, a potem w kościele parafialnym w Bronowie, śp. ks. prof. Józef Krętosz spoczął na cmentarzu w rodzinnej parafii.
Arcybiskup Wiktor Skworc przewodniczył uroczystościom w Katowicach, gdzie zmarłego pożegnali jego współpracownicy i dawni studenci Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego, zamiejscowego wydziału KUL oraz Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego.
– Żegnamy dziś kapłana Józefa, który przez całe życie pracował, cierpiał z Chrystusem, służył najbliższym, bliźnim, którzy potrzebowali pomocy. Wiemy i wierzymy w to, że dobre czyny idą za nim przed Boży tron – mówił w Bronowie bp Piotr Greger, który przewodniczył liturgii pogrzebowej. Jak przypomniał proboszcz ks. kan. Henryk Gruszka, bp Greger też był uczniem ks. prof. Józefa Krętosza i przerwał swój urlop, aby go pożegnać.
Pełną osobistych wspomnień homilię wygłosił ks. kan. Andrzej Chruszcz, licealny i rocznikowy kolega z seminarium. Mówił o codziennych wspólnych podróżach do czechowickiego LO, gdzie w jednej klasie uczyło się trzech przyszłych kapłanów. Tym trzecim był metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.
Śp. ks. prof. Krętosz był wykładowcą historii Kościoła, a na Wydziale Teologicznym UŚ dyrektorem Instytutu Teologicznego i kierownikiem Zakładu Teologii Pastoralnej i Dziejów Duszpasterstwa. Obszarem jego badawczych zainteresowań była historia Kościoła katolickiego na dawnych wschodnich kresach Polski.
Wśród ponad setki publikacji jego autorstwa szczególne miejsce zajmowała bliska sercu monografia rodzinnej parafii w Bronowie. Pod jego kierunkiem wykształciło się łącznie ponad 130 magistrów, licencjatów i doktorów. Pracował też w komisjach beatyfikacyjnych Laury Meozzi i ks. Franciszka Blachnickiego.
Jak wspominał ks. kan. A. Chruszcz, ks. prof. Krętosz tak mocno pokochał Lwów, że przez lata spędzał tam każde święta czy urlop. – Jechał tam, by usiąść w konfesjonale, czekać na penitentów, których całe ogonki ustawiały się do niego, a w niedzielę wsiadał do samochodu i jeździł od parafii do parafii, by odprawić Mszę św. – mówił ks. Andrzej, zwracając uwagę na to, że wszędzie zostawił po sobie wdzięczną pamięć.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się