Parafia św. Józefa na Złotych Łanach stała się 150 miejscem w Polsce, do którego na stałe trafiły relikwie błogosławionych Męczenników z Peru: o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka.
Podczas Mszy św. w niedzielę 20 maja, w kościele św. Józefa na Złotych Łanach, dwaj franciszkanie - o. Piotr Stanisławczyk i brat Jan Hruszowiec - przekazali parafii na ręce proboszcza ks. Stanisława Wójcika relikwie dwóch polskich franciszkanów, pierwszych beatyfikowanych w XXI wieku męczenników: o. Zbigniewa Strzałkowskiego pochodzącego spod tarnowskiej Zawady i o. Michała Tomaszka z Łękawicy koło Żywca, którzy zostali zamordowani 9 sierpnia 1991 roku w peruwiańskim Pariacoto przez komunistyczny Świetlisty Szlak.
Misjonarze zostali ogłoszeni błogosławionymi 5 grudnia 2015 r. w peruwiańskim Chimbote. Wśród uczestników uroczystości była także najbliższa rodzina o Zbigniewa - Strzałkowscy z bielskiego osiedla Złote Łany. O. Zbigniewa i Ireneusza Strzałkowskiego wiąże bardzo bliskie pokrewieństwo - ich ojcowie byli braćmi.
- To właśnie dzięki bielskiej rodzinie o. Zbigniewa trafiliśmy tutaj, na Złote Łany - mówi brat Jan Hruszowiec. - Państwo Strzałkowscy przekazali księdzu proboszczowi informację, że możemy tu przyjechać z relikwiami i przybliżyć przesłanie naszych współbraci. Ksiądz proboszcz wyraził zgodę, więc... jesteśmy!
Ks. proboszcz Stanisław Wójcik odebrał relikiwe bł. o. Michała Tomaszka i bł. o. Zbigniewa Strzałkowskiego z rąk franciszkanów
Urszula Rogólska /Foto Gość
Na początku Mszy św. o. Piotr przeczytał dekret o. Mariana Gołąba prowincjała krakowskiej prowincji św. Antoniego i bł. Jakuba Strzemię o przekazaniu relikwii pierwszego stopnia - fragmentów kości - złotołańskiej wspólnocie oraz certyfikat postulatora generalnego, potwierdzający ich autentyczność.
- To jest ten moment w naszej wspólnocie parafialnej, w którym jeszcze bardziej jednoczy się niebo z ziemią; w którym doświadczamy prawdy, że Kościół jest tu i tam - Kościół jest jednością, a świętych obcowanie - autentyczną prawdą - zaznaczył ks. proboszcz Stanisław Wójcik, przyjmując relikwie.
W kazaniu o. Piotr Stanisławczyk przybliżył parafianom okoliczności związane z męczeńską śmiercią polskich franciszkanów. W sierpniu 1991 r. mijały 3 lata od ich przyjazdu do Pariacoto. - Bracia objęli tę misję po wspólnocie, która opuszczała ją ze względu na trudne warunki. Bo misja, to ponad 60 miejscowości, rozsianych po pustynnej części Andów, położonych powyżej 3 tys. m npm. Bracia odwiedzali je raz, dwa razy w roku. Głosili Słowo Boże, udzielali sakramentów, sprawowali Eucharystię, prowadzili katechezę i przychodzili też ze zwyczajną pomocą. Kościół lub kaplica, punkt medyczny, punkt opieki nad dziećmi i młodzieżą - tych miejsc nie mogło zabraknąć.
Jak mówił franciszkanin, obaj misjonarze otrzymali specjalne charyzmaty - o. Zbigniew ze szczególnym oddaniem służył chorym i starszym, o. Michał – dzieciom i młodzieży.
Po Mszy św. każdy mógł uczcić relikwie Męczenników z Peru
Urszula Rogólska /Foto Gość
Ojcowie angażowali wolontariuszy, dzięki którym organizowali pomoc dla chorych, miejsca nauki i dożywiania dzieci. Ludzie czekali na nich. - Przyjście misjonarzy to było święto - mówił o. Stanisławczyk. - Przyszli i mówili o miłości, o Chrystusie, o tym jak żyć, żeby być blisko Pana Boga. I to przeszkadzało terrorystom, którzy uważali, że wprowadzenie dobrobytu w Peru umożliwi system komunistyczny. A ten system trzeba wprowadzić przez rewolucję - należy wszystko zburzyć i budować od początku. A żeby zapoczątkować rewolucję, to trzeba ludzi doprowadzić do takiego stanu zniechęcenia, rozgoryczenia, żeby chwycili za broń. Misjonarze natomiast troszczyli się, dzielili tym, co mieli, mówili o Chrystusie, o potrzebie przebaczenia - a to stoi w sprzeczności z ideologią komunistyczną.
Wysyłali do misjonarzy ostrzeżenia - jeśli nie opuścicie misji, zamordujemy was. Polaków odwiedził także biskup miejsca. :Nie jesteśmy w stanie was chronić, zagwarantować bezpieczeństwa, wojsko jest za słabe. Musicie uciekać" - mieli usłyszeć od biskupa.
Bracia byli jednak zdeterminowani: jeśli opuszczą misję, którą prowadzi Duch Święty, nikt nie przyjdzie tam pracować...
Relikiwe Męczenników z Peru, które mogli uczcić wierni na Złotych Łanach są czwartymi, obecnymi w tej parafii
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Oni stają się świadkami w czasach, w których przeżywamy różne sytuacje związane z terroryzmem - zwłaszcza w krajach muzułmańskich czy na zachodzie Europy - mówił o. Piotr Stanisławczyk. - Dzięki Bogu i Matce Bożej, Polska jest krajem spokojnym, ale kiedy się zastanowimy nad naszym życiem, to być może niejeden z nas doświadcza terroryzmu w skali mikro. Wystarczy, że w rodzinie pojawi się jakieś uzależnienie i staje się ono terrorem dla wszystkich mieszkańców – przez agresję, ciągły niepokój. Może być tak, że ktoś w domu nie radzi sobie ze swoimi emocjami i rani słowem, zachowaniem. W takich sytuacjach potrzebujemy tych, którzy będą przy nas i będą nas uczyli jak reagować, żeby być blisko Pana Boga, żeby głosić pokój w środowisku, w którym się znajdujemy. Kiedy się zaprzyjaźniamy ze świętymi, oni rozmawiają z Bogiem o naszych sprawach. Dzięki tej rozmowie, ich modlitwie, ludzie otwierają się na łaskę Pana Boga, nawracają, doświadczają uzdrowień. Święci przeszli przez życie i nasz los nie jest im obojętny - dodał franciszkanin.
Po Mszy św. każdy mógł uczcić relikwie, a także wspomóc dobrowolną ofiarą misje franciszkańskie. Współbracia błogosławionych męczenników podarowali również każdemu uczestnikowi Eucharystii ich relikwie drugiego stopnia (fragmenty z noszonych przez nich ubrań, umieszczone w przedstawiającym ich obrazku.
W diecezji bielsko-żywieckiej relikwie pierwszego stopnia "ex ossibus" (z kości) Męczenników z Pariacoto bł. Michała Tomaszka i bł. Zbigniewa Strzałkowskiego znajdują się w następujących miejscach:
A o bielskiej rodzinie bł. o. Zbigniewa Strzałkowskiego, mieszkającej na Złotych Łanach przeczytacie w tekście Nasz błogosławiony Zbysiu.