- W wielu miejscach w zachodniej Europie zakazano mi ewangelizować. Słyszałem: możesz mówić o pomocy, o sprawach socjalnych, ale nie wypowiadaj słów: chrześcijaństwo, Kościół, Jezus - żeby nie drażnić muzułmanów - mówił bp Renatus Nkwande w Bielsku-Białej.
Goście z Tanzanii: bp Renatus Nkwande - pierwszy pasterz istniejącej od siedmiu lat diecezji Bunda oraz pracujący tam bielsko-żywieccy księża: Piotr Koszyk i Grzegorz Drewniak, spotkali się 17 kwietnia z diecezjanami bielsko-żywieckimi zaangażowanymi w pomoc misjom.
Na zaproszenie ks. Janusza Talika, diecezjalnego referenta do spraw misji i ks. prałata Stanisława Wawrzyńczyka, proboszcza parafii św. Maksymiliana w Bielsku-Białej Aleksandrowicach, na spotkanie przy stole, do parafialnej kawiarenki "Emaus", a następnie do kościoła na Mszę św. (sprawowaną w suahili), przybyli współpracownicy misji z Przyborowa, Kończyc Małych, Oświęcimia oraz bielskich parafii Opatrzności Bożej, NMP Królowej Polski, św. Maksymiliana i Jezusa Chrystusa Odkupiciela Człowieka, a także grupa Młodzieżowego Wolontariatu Misyjnego z Żywiecczyzny, działająca przy konkatedralnej parafii Narodzenia NMP w Żywcu.
Współpracownicy misyjni w aleksandrowickiej kawiarence Emaus
Urszula Rogólska /Foto Gość
Diecezja biskupa Renatusa Nkwande liczy 21 parafii (przed siedmiu laty było ich 14), w których pracuje 21 księży. Są wśród nich dwaj Polacy i jeden Słowak.
Ks. Koszyk pracuje na misjach w Tanzanii już od 1997 r., ks. Drewniak - od 2016 r. (jak żartowali duszpasterze, wciąż nie jest prawdziwym misjonarzem, bo "nie przyjął" żadnego komara i wciąż nie wie co to malaria). W parafii Mugeta, gdzie pracują nasi misjonarze, udało się postawić dwa duże budynki misyjne, jest zaplecze gospodarcze (misjonarze hodują drób, owce) Ze świetlicy parafialnej korzysta ponad 300 dzieci. – Na Mszy św. dorosłych mamy może dwunastu, dzieci - ponad dwieście - relacjonowali misjonarze.
Ks. Grzegorz znalazł sposób, żeby przyciągnąć maluchy do parafii. "Bohaterami narodowymi" Tanzanii zostali… Bolek, Lolek i Reksio. Każde spotkanie rozpoczyna godzina z filmem. Nie brakuje filmów religijnych, ale to bielskie kreskówki robią największą furorę. Ks. Koszyk uśmiechał się, że takich emocji jak na oglądaniu w parafii "Porwania Baltazara Gąbki" i śledzeniu Szpiega z Krainy Deszczowców, nie znajdzie się nawet podczas oglądania najmocniejszego horroru.
Goście z Tanzanii w kawiarence Emaus
Urszula Rogólska /Foto Gość
Po filmie jest czas na zabawy, a spotkanie wieńczy Msza św. - Kiedyś nie wiedziałem co robić w czasie spotkań w parafii z taką rzeszą dzieci. Dziś widzimy jak niewiele trzeba, by chciały być blisko Jezusa. Dzieci potrafią zachować się w czasie liturgii, są świadome znaków, które wykonują, często nas naśladują - opowiadał ks. Koszyk.
Dziękując członkom kół misyjnych za każdą okazaną pomoc, zwłaszcza tę przeznaczaną na pomoc w edukacji i codziennej trosce o wyżywienie dzieci i ich rodzin, misjonarze uśmiechali się podkreślając, że w ich parafii naprawdę sprawdzają się słowa, że "kiedy Pan Bóg daje dzieci, daje i na dzieci". - Nigdy nam nie zabrakło pieniędzy na pomoc - mówił ks. Koszyk. - Kiedy przed Świętami Bożego Narodzenia naszych parafian dotknął głód (borykamy się tu często albo z suszą, albo zbyt obfitymi deszczami - to spotkało nas teraz) postanowiliśmy z ks. Grzegorzem zrobić duże zakupy: po 20 kg ryżu, fasoli, innej żywności dla rodzin. I w tym samym czasie dowiedzieliśmy się, że ktoś przekazuje nam ofiarę dokładnie w takiej wysokości, jakiej potrzebowaliśmy. Tak było i wtedy, kiedy zamarzył się nam telewizor do wyświetlania filmów dla dzieci. Idziemy z zaufaniem. Pan Bóg nas nigdy nie zostawił bez pomocy. Teraz z takim samym zaufaniem zaczynamy budowę kościoła i dwie kaplice wyjazdowe tam, gdzie ludzie chcą się spotykać i gdzie pokonują nawet 8 km pieszo, żeby przyjść na Mszę św.
Wolontariusze misyjni z Żywca podczas Eucharystii
Urszula Rogólska /Foto Gość
Bp Renatus Nkwande przyjechał na Podbeskidzie, by podziękować diecezji bielsko-żywieckiej za oddaną pracę pochodzących z niej misjonarzy. Jak mówił w Aleksandrowicach, podczas krótkiego pobytu w Polsce, chciał zobaczyć jak żyją chrześcijanie w południowej części naszego kraju. Odwiedził m.in. Kraków, Wadowice, Kalwarię Zebrzydowską, rodzinne miejscowości bielsko-żywieckich misjonarzy: Kozy i Jaworzno, kilka podbeskidzkich parafii, jak i Dębicę, gdzie niedawno pochowano ks. misjonarza Adama Bartkowicza, który utonął w Oceanie Indyjskim ratując innego księdza.
- Kościół w Tanzanii liczy dopiero 150 lat. Jesteśmy jak malutkie dziecko, dopiero się uczymy być chrześcijanami - mówił bp Nkwande. - Chrześcijaństwo jest rozdrobnione; jest wiele sekt pentakostalnych, jest islam - niegdyś żyjący z nami w pokoju, dziś bardzo się radykalizujący za sprawą islamistów arabskich przybywających do nas z wielkimi pieniędzmi.