- Nie ma tak beznadziejnej sytuacji, której ta modlitwa nie rozwiąże - mówili Rogalowie rodzicom odmawiającym Różaniec za dzieci.
To był już kolejny, doroczny dzień skupienia róż różańcowych rodziców za dzieci w sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Hałcowie. Spotkanie przygotowali rodzice oraz liderka wspólnot Małgorzata Fryś z parafii św. Jakuba w Rzykach.
Rozpoczęło je wspólne rozważanie tajemnic bolesnych Różańca i Msza św. sprawowana przez ks. Piotra Krzystka, diecezjalnego duszpasterza grup różańcowych, ks. Piotra Koniecznego, kustosza sanktuarium i ks. Pawła Hubczaka z parafii MB Wspomożenia Wiernych z Czechowic-Dziedzic.
Po Eucharystii obecni wysłuchali świadectwa Ewy i Ireneusza Rogalów z Gdańska-Oliwy, krajowych moderatorów Różańca Rodziców za Dzieci, którzy mówili o tym, jak zrodził się pomysł takiej modlitwy w charyzmatycznej wspólnocie modlitewno-ewangelizacyjnej "Marana Tha".
Dzielili się także swoim świadectwem mocy Różańca i przytoczyli historie wielu rodziców, których modlitwa uratowała, ochroniła lub ocaliła ich dzieci w najróżniejszych sytuacjach.
"Jeżeli nie żyjemy tak jak wierzymy, to zaczynamy wierzyć tak, jak żyjemy" - ta myśl stała się mottem kazania ks. Piotra Krzystka, który zaprosił obecnych w bazylice rodziców do rozważania co znaczy być człowiekiem wiary, czym jest wiara w życiu człowieka.
Bielsko-żywieccy rodzice modlili się na różańcu za swoje dzieci w Hałcnowie
Urszula Rogólska /Foto Gość
Bo myśląc katechizmowo, to odczytanie całym sobą słów Ewangelii, wskazań Dekalogu, przykazań kościelnych, życie Ośmioma Błogosławieństwami, wypełnianie uczynków miłosierdzia względem duszy i ciała. Czyli zgodność życia z tym, czego uczy nas Bóg, co przekazał nam Jezus Chrystus w Ewangelii, o czym przypomina Kościół od ponad 2 tys. lat.
- Ale każdy z nas potrzebuje wielokrotnego odwoływania się do tego depozytu wiary, aby skorygować czy faktycznie to moje przekonanie, to moje wewnątrz rozeznanie, odczucie - również w sferze serca i decyzje w sferze woli - zgodne są z wiarą, jaką przekazuje nam sam Bóg? - pytał ks. Krzystek.
I tłumaczył, że jeśli nie będziemy konfrontować tego jak żyjemy z Jezusem na modlitwie, w sakramencie pokuty i pojednania, na lekturze Ewangelii, całego Pisma Świętego, to w różnych dziedzinach życia możemy się rozminąć z tym co Bóg do nas mówi.
Jaka może być nasza wiara? Duszpasterz podał dwa kulinarne przykłady - wiara może być jak konfitura przeciw przeziębieniu, podarowana przez życzliwą osobę. Sięgamy po nią okazjonalnie - kiedy zachodzi potrzeba lub konieczność, dawkujemy ją sobie symbolicznie.
- Czy taka ma być nasza wiata? Od okazji do okazji? Od jakiejś podbramkowej sytuacji, żeby się ratować, żeby to co było wielkim przekonaniem naszych ojców, dziadków, kolejnych pokoleń traktować jako folklor, jako jakiś tam dodatek do życia? - pytał ks. Krzystek, podając drugą możliwość: wiara przypominająca chleb: - Wyciągamy najbardziej stosowny, ostry nóż i kroimy kromkę za kromką dla każdego domownika - inna jest kromeczka dla maluchów, inna dla ciężko pracującego mężczyzny. Taka moim zdaniem powinna być wiara człowieka - dzielona codziennie zgodnie z tym, jakie ma ktoś możliwości, aby tę wiarę przyjąć i nią żyć na co dzień, aby z każdym dniem stawała się ona siłą naszego życia - nie okazjonalnie, ale systematycznie…
Od lewej: ks. Paweł Hubczak, ks. Piotr Krzystek i ks. Piotr Konieczny podczas Mszy św. dla różańcowych rodziców
Urszula Rogólska /Foto Gość
Po Mszy św. Ewa i Ireneusz Rogalowie, małżeństwo z 32-letnim stażem i dwójką dorosłych już dzieci, mówili m.in. jak zrodził się pomysł modlitwy rodziców za dzieci w różach różańcowych - grupach 20 osób (wcześniej, przed wprowadzeniem tajemnic światła - 15 osób), z których każda codziennie odmawia jedną dziesiątką Różańca, a tym samym - cała grupa odmawia wszystkie cztery części Różańca.
Wszystko zaczęło się 8 września 2001 roku podczas rekolekcji, które dla gdańskiej wspólnoty "Marana Tha" głosił jej założyciel i duszpasterz ks. prof. Andrzej Kowalczyk, pełniący także posługę egzorcysty. Podczas rekolekcji mówił o uzdrowieniu relacji rodzice-dzieci, także o zagrożeniach duchowych, o wadze wypowiadanego słowa, o grzechach.
- Jeden przykład zrobił na nas kolosalne wrażenie - opowiadali Rogalowie. - Rodzice bardzo żywego dziecka, przez własną niefrasobliwość czy głupotę nazywali to dziecko diabełkiem. Między innymi przez to, diabeł uzurpował sobie jakieś prawdo do tego dziecka - nie mógł go opanować ale dręczył je, pokazywał się mu.
Ewa od razu skrzyknęła matki - Dziewczyny, musimy chronić nasze dzieci, bo nie wiemy kiedy coś zawaliliśmy i nie do końca do nas dociera kiedy mogliśmy zawalić!
Ireneusz zareagował też w tym samym momencie: - A to te dzieci ojców nie mają?