- Żyjemy w świecie, w którym jeśli ktoś zaczyna mówić o nadziei, to wiele osób puka się w czoło i mówi: "Człowieku, to jest bez sensu" - tak o beznadziei i źródłach nadziei mówił o. Karol Karbownik OP podczas Dominikańskiej Szkoły Wiary.
Ojciec Karol Karbownik OP, obecnie duszpasterz Dominikańskiego Duszpasterstwa Rodzin, był kolejnym gościem Dominikańskiej Szkoły Wiary, która ruszyła w październiku w klasztorze w Ustroniu-Hermanicach. W każdym miesiącu zaproszeni prelegenci poruszają kontrowersyjne i ważne tematy oraz problemy związane z wiarą, filozofią, teologią, etyką, życiem społecznym. Ojciec Karbownik przedstawił wykład: "Nadzieja - dlaczego jest nazywana »matką głupich«?".
- Żyjemy w świecie, w którym jest tak dobrze, że ludzie są gotowi oddać życie, żeby się tu dostać. A my tu mamy taką skłonność do narzekania: nie ma tego czy tamtego, w Polsce się ciężko żyje, rządy takie albo inne. Ale ludzie próbują za wszelka cenę przepłynąć Morze Śródziemne i dostać się do Europy. Bo tu jest tak dobrze. Tu jest naprawdę dobrze... - rozpoczął prelekcję o. Karbownik. - A z drugiej strony - w miejscu, które powinno tętnić życiem, w którym powinno być mnóstwo dzieci i młodzieży, okazuje się, że dzieci coraz mniej, że się coraz bardziej starzejemy, że szpitale psychiatryczne pełne ludzi, że depresje, anoreksje, bulimie, że mnóstwo różnych sytuacji, które stawiają pod znakiem zapytania te wspaniałe warunki życia i jego rozkwit. Tu się ludziom nie chce żyć - niezwykłe to jest...
Duszpasterz wspomniał swoje spotkanie z księdzem z Tanzanii, z którym studiował we Fryburgu, w Szwajcarii. Mimo biedy, codziennej walki o życie, Tanzańczycy nie wiedzieli, co to depresja, schizofrenia. Cieszyli się życiem. - Kiedy pojawiła się telewizja, ludzie oglądali ją jak przekaz z kosmosu. "Myśmy sobie nie wyobrażali, że tak można" - mówił mi ks. Efrem, zwracając uwagę choćby na problem wynaturzeń seksualnych. I coś zaczęło się sączyć przez tą telewizję... - opowiadał prelegent. - Dlaczego w miejscu, w którym mamy doskonałe warunku do życia, nam nie chce się żyć? Dlaczego w miejscu, gdzie zagrożenia są minimalne w porównaniu z tym, co ludzie przeżywają w Afryce, w Azji - jak wojny, zagrożenia naturalne, niewyobrażalna bieda - my boimy się życia? A tam ludzie cieszą się życiem... - pytał retorycznie.
W przerwie wykładu był czas na rozmowy z o. Karolem Karbownikiem
Urszula Rogólska /Foto Gość
Opierając się na encyklice papieża Benedykta XVI o nadziei Spe salvi, wykładowca zaprosił słuchaczy do refleksji nad tym, dlaczego nadzieja nazywana jest "matką głupich" - dlaczego wydaje się taka beznadziejna i bezsensowna - a następnie do poszukiwania kierunków, w których nadziei można szukać.
Matka głupich
Co się stało, że na przestrzeni wieków nadzieja się wymknęła i zawiodła? - Pierwszy moment poddania nadziei próbie w naszej perspektywie to XVI-XVII wiek, kiedy człowiek zaczął odkrywać potęgę rozumu. Ludzie od zawsze posługiwali się rozumem, ale w tych czasach nowożytnych - czasach odkryć geograficznych, nauk przyrodniczych - człowiek zaczął sobie uświadamiać, że wiedza o świecie, w którym żyjemy, jest mu dostępna i że ta wiedza zasadza się na konkretnej metodzie, która człowiekowi ten świat przybliża - mówił o. Karbownik. - Dzięki metodzie naukowej i wiedzy człowiek zaczyna zdobywać panowanie nad światem. Ten świat przyrodniczy, materialny człowiek zaczął sobie wydzielać z całej przestrzeni świata i oddzielać go od świata duchowego. Wcześniej takiego podziału nie było - świat był całością. Choćby św. Albert - teolog, dominikanin - był także mineralogiem, kosmologiem, fizykiem, matematykiem..., bo to był jeden, wielki Boży świat.
Od października w hermanickim klasztorze trwają spotkania Dominikańskiej Szkoły Wiary
Urszula Rogólska /Foto Gość
Jak dodał wykładowca: - W nowożytności człowiek zaczął żywić wielką nadzieję, że posiadając wiedzę o mechanizmach rządzących naturą, będzie w stanie uczynić nasz los lepszym - wyzwolić się od cierpienia, od niesprawiedliwości, od tego, co nas niszczy. Ale im bardziej szedł w tym kierunku, tym bardziej ta nadzieja "doznawała zawodu". Kulminacją wielkiego nieszczęścia, które przynosi tego typu myślenie, były czasy rewolucji francuskiej i oświecenia. Okazało się, że wiedza, rozum, poznanie mechanizmów rządzących naturą, doprowadza do niewyobrażalnego cierpienia człowieka. Że hasła wyzwolenia, równości praw człowieka, realizowane w oparciu o ten rozum, prowadzą do tego, że ludzie nawzajem zaczynają się mordować; że to cierpienie, które miało być usunięte z tego świata, jest jeszcze bardziej wydobywane.
Ojciec Karbownik zwrócił uwagę, że kiedy ludzie doszli do wniosku, iż religię można zbudować w oparciu o rozum, szybko okazało się, że przez to wcale nie stawali się szczęśliwsi. - Wytworzona przez rozum religijność nie przyniosła człowiekowi żadnej ulgi, żadnego pocieszenia.
Podobnie kolejne pomysły człowieka - wielkie koncepcje ideologiczne, dotyczące nie tylko nauki przyrodniczej, ale koncepcji związanych z obserwacją społeczeństwa: komunizm, faszyzm - ideologie, które za pomocą rozumu, próbowały uszczęśliwiać ludzkość przez poprawę stosunków społecznych i ekonomicznych. Rozum miał przynieść człowiekowi szczęście - usunąć nierówności, niesprawiedliwości, głód. Ta nadzieja też zawiodła - zostało cierpienie, ból, miliony ofiar. Tam, gdzie ludzie szukali zmiany i ratunku, ich nie było.
Na trzecim spotkaniu Dominikańskiej Szkoły Wiary
Urszula Rogólska /Foto Gość
Także koncepcje świata słynnych filozofów - Artura Schopenhauera, Friedricha Nietzschego, Jeana-Paula Sartre'a, Alberta Camusa - proponowały wizję świata, w którym tak naprawdę miejsca na nadzieję nie ma… U wszystkich tych filozofów widoczny jest wątek: śmierć Boga, nicość, pustka i wyzwalanie się ku pragnieniom, które się odradzają i które... nie spełniają się. - Tu nie ma żadnej pozytywnej propozycji dla człowieka. To jest przestrzeń, w której nadzieja jest głupstwem, bo nie ma żadnego fundamentu - zaznaczył o. Karbownik.
Kolejna płaszczyzna braku nadziei, o jakiej mówił o. Karbownik, to nasza historia - ta najbardziej ogólna i ta indywidualna - historia wojen i historia każdej rodziny.