- Bez sensu jest pisać książkę, która byłaby pozbawiona nadziei - mówił Jan Grzegorczyk, autor m.in. książki "Niebo dla akrobaty" podczas spotkania autorskiego w cieszyńskiej bibliotece miejskiej.
O poszukiwaniu dobra w każdym, nawet definitywnie przekreślonym człowieku, o tym, że „każda dusza, to inny świat” i o tym, że nigdy nie napisałby ksiązki, która nie daje nadziei, opowiadał w Cieszynie pisarz, Jan Grzegorczyk.
Największą popularność przyniosła mu seria książek o przypadkach ks. Grosera. Tuż za nimi plasują się te, napisane wspólnie z o Janem Górą, twórcą Lednicy, jak i te, w których głównym bohaterem jest… Boże Miłosierdzie. Ale jest jeszcze jedna książka Jana Grzegorczyka: „Niebo dla akrobaty”, o której on sam mówi, że słowo niebo można by w tytule zastąpił… piekłem, bo rzeczywistość choroby nowotworowej nie jest tematem lekkim. Ale wtedy to na pewno nie byłaby jego książka. To pierwszy tom (bo w planach jest już kolejny) opowiadań o codzienności w hospicjum.
Jan Grzegorczyk spotkał się ze swoimi czytelnikami i wolontariuszami cieszyńskiego Hospicjum im. Łukasza Ewangelisty w bibliotece miejskiej w Cieszynie. Spotkanie poprowadziła pisarka i dziennikarka Joanna Jurgała-Jureczka.
- Bez sensu jest pisać książkę, która byłaby pozbawiona nadziei i dawać ją do czytania osobom chorym czy z rodzin chorych. Bo one nie szukają tego, by ktoś im mówił na jakim okropnym etapie życia się znaleźli. Oni szukają… właśnie nadziei - mówił pisarz.
Uczestnicy cieszyńskeigo spotkania
Urszula Rogólska /Foto Gość
Tytuł książki nawiązuje do jednej z opisanych w niej historii - poruszającego się o kulach Chorwata, który wykonuje ogromny wysiłek by pokonać kolejne stopnie schodów. Podobny wysiłek musza podjąć chorzy, przechodząc na druga stronę życia…
- Rzeczywistość hospicyjna nie jest łatwa i tak naprawdę… nie sposób ją opisać - mówi Dorota Kania, prezes cieszyńskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Hospicjum im. Łukasza Ewangelisty. - Dlatego też każda forma przybliżenia hospicjum ludziom z zewnątrz, którzy nie spotkali się z doświadczeniem choroby nowotworowej - jeśli tylko jest podejmowana z sercem i empatią - jest dla nas wielkim błogosławieństwem. Daje szansę dotknięcia problemu, którego nie sposób nie zauważyć… Także dzięki takim próbom zrozumienia hospicjum jak "Niebo dla akrobaty", trafiają do nas nowi wolontariusze. I to jest najcenniejsze…
Jan Grzegorczyk w cieszyńskiej bibliotece
Urszula Rogólska /Foto Gość
Atmosfera cieszyńskiego spotkania przypominała klimat "Nieba dla akrobaty" - bo choć wśród tematów była śmierć, choroby, ból, rozstania, to nie brakowało też ogromnej dawki chrześcijańskiej nadziei, dowcipu, pogodnego patrzenia na rzeczywistość, a nawet… rosyjskich pieśni w wykonaniu gościa, z towarzyszeniem gitary.
Jan Grzegorczyk mówił o swojej przyjaźni ze swoimi już nie żyjącymi mistrzami: Romanem Brandstaetterem, ks. Janem Twardowskim. O. Janem Górą. Pokazał ich jako ludzi twardo stąpających po ziemi, ze swoimi zaletami, ale i przywarami, ale jednocześnie jako ludzi idących przez życie w ciągłej obecności Jezusa.
Na zakończenie spotkania z autorem "Nieba dla akrobaty" nie zabrakło indywidualnych spotkań przy składaniu autografu przez autora
Urszula Rogólska /Foto Gość
Nawiązując do słów Jezusa z "Dzienniczka" s. Faustyny, że "Każda dusza to inny świat", podkreślił że to właśnie różnorodność ludzi jest dla niego twórczą inspiracją Bohaterami jego książek zawsze są prawdziwi ludzie, których spotkał i poznał. Także cieszyńscy wolontariusze stali się dla niego inspiracją dla historii, które złożą się najprawdopodobniej na kolejną część opowiadań hospicyjnych, zaplanowana przez autora.
Moje pisanie to jak konkurs na dobre słowo o zmarłym - uśmiechał się cieszyński gość.