Na Opolszczyźnie w Starym Grodkowie, w miejscu odnalezionych w ubiegłym roku miejsc pochówku szczątków pomordowanych żołnierzy mjr. Henryka Flamego "Bartka", odbyły się uroczystości upamiętniające 71. rocznicę tej zbrodni. Rocznicowy hołd odbył się też w Żywcu.
Zostali zamordowani we wrześniu 1946 roku. Wciąż nie wiadomo, gdzie są ich groby. Pierwsze szczątki, odkryte przed rokiem na polanie śmierci w Starym Grodkowie przez zespół badaczy IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, nadal są badane i trwa ich identyfikacja. Jeszcze nie wiadomo, gdzie znajdują się inne groby partyzantów z Beskidów.
Prof. Szwagrzyk podczas prac na polanie w Starym Grodkowie
Józefa Zemczak
Odnalezione szczątki partyzantów w Starym Grodkowie
Józefa Zemczak
Jak przypomina Łukasz Lewandowski, prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy NSZ VII Okręgu Śląskiego, w wyniku prowokacji UB, określanej kryptonimem "Operacja Lawina", życie straciło około dwustu podkomendnych mjr. Henryka Flamego "Bartka", dowódcy VII Zgrupowania Śląskiego Narodowych Sił Zbrojnych. Większość z nich w kilku transportach, pod pretekstem przerzutu na Zachód, wywieziono i zamordowano.
Stary Grodków na Opolszczyźnie to miejsce pierwszych z odkrytych grobów. Inne prawdopodobnie znajdują się w Barucie. - Ale do tych zamordowanych trzeba dodać także partyzantów, którzy w tym czasie stracili życie w indywidualnych akcjach lub zostali zastrzeleni podczas aresztowania - zaznacza Łukasz Lewandowski. Ich losy też często nie są znane, nie wiadomo, gdzie spoczywają. Stowarzyszenie Rodzin prowadzi m.in. działania wspierające naukowców z IPN w identyfikacji odnalezionych w Starym Grodkowie szczątków ofiar.
Poświęcenie Ronda im. Żołnierzy Wyklętych mjr. Henryka Flamego "Bartka" w Grodkowie
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Grodków pamięta
W rocznicę wymordowania żołnierzy "Bartka" w Starym Grodkowie odbyły się uroczystości z udziałem przedstawicieli władz państwowych i samorządowych, parlamentarzystów, Wojska Polskiego i rodzin ofiar. Obecny był m.in. wojewoda opolski Adrian Czubak, starosta brzeski Maciej Stefański, burmistrz Grodkowa Marek Antoniewicz, wójt Skoroszyc Barbara Dybczak, wójt Węgierskiej Górki Piotr Tyrlik.
Uroczystości rocznicowe rozpoczęło poświęcenie i uroczyste nadanie imienia Żołnierzy Wyklętych - Zgrupowania NSZ mjr. Henryka Flamego "Bartka" rondu w Grodkowie. Poświęcenia dokonał bp Rudolf Pierskała z Opola, który przewodniczył następnie polowej Mszy św. na płycie poniemieckiego lotniska w Starym Grodkowie, w sąsiedztwie polany, na której zginęła grupa żołnierzy "Bartka". Po niej wszyscy udali się na polanę, gdzie złożyli kwiaty i wzięli udział w modlitwie oraz Apelu Poległych.
Mszy św. za dusze pomordowanych partyzantów przewodniczył bp Rudolf Pierskała z Opola.
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Przybyli bliscy wielu partyzantów, m.in. Władysława Szczotki "Orlika" z Kamesznicy, Franciszka Talika "Misia", Karola Talika "Rysia", braci Zawadów: "Groma" i "Skrzetuskiego", Franciszka i Michała Pajestków z Ciśca, Józefa i Karola Maślanków ("Tygrysa" i "Borsuka") z Ciśca, Tadeusza Obtułowicza "Janosika". Obecna była córka dowódcy zgrupowania, mjr. Henryka Flamego "Bartka" - Alicja, a także prezes Władysław Sanetra ze Związku Żołnierzy NSZ - Okręg Podbeskidzie i kapelan tego środowiska ks. prał. Władysław Nowobilski, emerytowany proboszcz z Ciśca.Koncelebrowaną Mszę św. sprawował też ks. kan. Tadeusz Krzyżak z Bystrej Krakowskiej, gdzie upamiętniony jest kapelan partyzantów ks. mjr Rudolf Marszałek "Opoka". Przybyli przedstawiciele Związku Żołnierzy NSZ Śląsk Cieszyński z prezesem Zbigniewem Chmielniakiem, a krewne Jana Przewoźnika "Rysia", zastępcy "Bartka", odebrały dokument pośmiertnego mianowania go na stopień kapitana. Ja
Delegacja Węgierskiej Górki z wójtem Piotrem Tyrlikiem
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- 71 lat temu tutaj dokonano zbrodni szczególnej nawet jak na ówczesne komunistyczne realia - podkreślał w Starym Grodkowie prof. Krzysztof Szwagrzyk. - W Polsce po roku 1944 pomordowanych zostało tysiące ludzi, ale o dwóch wydarzeniach możemy mówić jako o zbrodniach masowych. Pierwszym, dobrze znanym, jest tzw. obława augustowska, w której zginęło ok. 700 osób. Drugim, mniej znanym, jest to, co wydarzyło się na ziemi opolskiej: wymordowanie około 150 żołnierzy "Bartka" i utajenie miejsc, gdzie pogrzebano ich szczątki.
Prof. Krzysztof Szwagrzyk mówił o determinacji, z jaką prowadzone są poszukiwania grobów żołnierzy "Bartka"
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Jak podkreślał prof. Szwagrzyk, tuż po mordzie w Starym Grodkowie przyleciała tu delegacja władz z Warszawy, sprawdzić realizację zamierzonego planu i przez kilkadziesiąt lat wydawało się, że cel: pozbawienie życia i wymazanie z pamięci ludzi, został osiągnięty...
- A jednak dziś udaje się odnaleźć szczątki bohaterów. To dzieje się także tutaj. W zeszłym roku mieliśmy honor odnalezienia tych pierwszych. Szukamy następnych. Byliśmy w tym roku w kilku miejscach i będziemy w kolejnych, przez następne lata. I będzie tak, aż znajdziemy wszystkich. Wierzę, że tak się stanie. Nie wiem kiedy to będzie, nie wiem, w jakim miejscu ich znajdziemy, ale wiem jedno: znajdziemy ich wszystkich!
Jeszcze w tym roku będą znane te pierwsze nazwiska, na które rodziny tak bardzo długo czekają. A w następnym roku na polanie, gdzie zginęli, powstanie pomnik. To będzie za rok, a my dzisiaj, naszą obecnością i modlitwą w Starym Grodkowie pokazujemy, że zwyciężyła prawda, że pamiętamy i będziemy pamiętać o naszych bohaterach zawsze - zapewniał prof. Szwagrzyk.
Troska i serdeczność, jaką gości udających się na polanę śmierci partyzantów "Bartka" oraz samo miejsce ich grobów otoczyli harcerze i mieszkańcy Starego Grodkowa, stanowiła wzruszające potwierdzenie tych słów...
- Dziękuję za waszą obecność i świadectwo, dzięki któremu kształtujemy wszyscy razem świadomość narodową - dodawała wójt Barbara Dybczak.
Na polanie śmierci wracały wspomnienia...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Na polanie śmierci
Tu były kwiaty, salwa honorowa i łzy, wycierane ukradkiem. Córka "Bartka", pani Alicja, z zadumą patrzyła na zdjęcia ojca, które ktoś zawiesił na drzewach wokół polany...
S. Beata Talik, dominikanka, bratanica partyzanta Karola Talika i córka poległego w I wojnie światowej żołnierza przyznawała, że przykład rodzinny zawsze ją mobilizował, by była dzielna i dlatego stara się tu przyjeżdżać... - Ja jestem tutaj z potrzeby serca, żeby uczcić naszych bohaterów i stanąć po stronie prawdy, którą sam odkrywałem dopiero niedawno, bo nawet o bolesnych losach osób z rodziny się wcale nie mówiło, a jedyne, co można było usłyszeć o partyzantach, to: "bandyci". Dopiero teraz zaczyna się okazywać, ile w tych utrwalanych opiniach było ubeckich prowokacji - mówi Krzysztof Duda z Łodygowic, z grupy rekonstrukcji historycznej NSZ "Rodzynki". Obok, również w partyzanckim mundurze, z ryngrafem na piersi, stanął Marek Snaczke. - Tak chcemy upamiętnić bestialską śmierć naszych bliskich, naszych bohaterów. Tu najprawdopodobniej zginął "Tygrys" z oddziału mojego dziadka. Mój dziadek, Władysław Szczotka "Orlik", nie wyjechał, bo miał w Kamesznicy żonę, trójkę dzieci. Został w lesie, pod Baranią Górą, nadal ścigany - tłumaczy pan Marek.
W listopadzie 1950 r., wraz z Janem Filarym "Lisem" zostali zdradzeni, złapani przez ubeków i zastrzeleni w Cumówkach pod Baranią. - Dziadek był ranny i jeszcze żył, kiedy go złapali. Potem furmanką przewieźli ich do Cieszyna, a świadek z Koniakowa mówił mi, że przywiązali ich do furmanki i wlekli po drodze, wołając, że tak kończą bandyci... W Cieszynie, na terenie śmietniska, bez trumien, tylko w workach jutowych, obu pochowano. Ojciec "Orlika", którego wezwano do identyfikacji, wrócił do domu siwy, a w ciągu trzech miesięcy zmarł. Dopiero kilka lat temu udało się przeprowadzić ekshumację i teraz dziadek jest już pochowany w Kamesznicy, obok babci. Zaczął walczyć o Polskę w 1939 r., był w niewoli, uciekł, potem w ZWZ-AK działał jako "Wilczek", a więc na froncie był właściwie 11 lat. Był ostatnią ofiarą "Operacji Lawina", jeśli nie liczyć prześladowań wobec babci, która groźby i szykany przypłaciła ciężką chorobą - podsumowuje Marek Snaczke.
Grupa z Beskidów z wójt Barbarą Dybczak
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Żywiec wspominał
Z okazji 71. rocznicy śmierci żołnierzy "Bartka" uroczystości odbyły się też 18 września w Żywcu. Tu, w kościele św. Krzyża Mszę św. za dusze pomordowanych sprawowali: ks. prał. Nowobilski, ks. dziekan Stanisław Kozieł i proboszcz konkatedry ks. Grzegorz Gruszecki, a po przygotowanej przez młodzież prezentacji historycznej odbyło się złożenie kwiatów pod Pomnikiem Żołnierzy NSZ przez delegacje władz miejskich, powiatowych oraz szkół.
- Najważniejsze dla nich były wartości: Bóg, honor, ojczna, za które w każdej chwili gotowi byli oddać swoje życie - mówił prezes Władysław Sanetra, dedykując żywieckim uczniom słowa św. Jana Pawła, który apelował: "Nie chciejcie ojczyzny, która niczego od was nie wymaga". - Chcemy dziś oddać cześć bohaterom, o których przez lata można było mówić tylko źle. Dziś możemy przywołać do głosu prawdę o nich - dodawał Władysław Sanetra.
- Zastanówmy się nad tym, co patron dzisiejszego dnia, wspominany dziś św. Stanisław Kostka, ma do powiedzenia nam, przeżywającym bolesną historię tych, którzy we wrześniu 1946 roku zostali w bestialski sposób zamordowani, ale także wszystkich tych, którzy byli prześladowani, katowani i mordowani przez hitlerowskich i sowieckich najeźdźców. On nas uczy, żeby troszczyć się przede wszystkim o to, by życia nie zmarnować, by zawsze służyć Bożym sprawom - mówił w homilii ks. prał. Władysław Nowobilski.