Jedni jadą po raz pierwszy, inni są od początku, od 15 lat. Jest z nimi Magda Zielńska, kolarska mistrzyni Polski juniorek. Rowerowi pielgrzymi, którzy wyruszyli z Andrychowa, opowiedzieli nam czym jest dla nich droga do Maryi na Jasnej Górze, pokonywana na dwóch kółkach.
Najstarszy pątnik 15. Andrychowskiej Pielgrzymki Rowerowej "Maryjo - dziękuję i proszę", Edward Jarosz z Andrychowa liczy 79 lat (jedzie po raz 12.), zaś najmłodszy, jadący samodzielnie, to 5-letni Szymon Górniak z Cieszyna, który pielgrzymuje z tatą Adrianem, mamą Dorotą i o 2 lata starszym bratem Igorem (tata jedzie po raz 3., cała rodzina - po raz pierwszy). Wśród pielgrzymów jest także Magda Zielińska, 19-letnia mistrzyni Pucharu Polski MTB juniorów, reprezentantka Polski, zawodniczka KKS Sokół Kęty.
5-letni Szymon Górniak jest najmłodszym pątnikiem rowerowej pielgrzymki
Urszula Rogólska /Foto Gość
Magda jedzie z uczestnikami pielgrzymki trzeci raz. Dopiero wróciła z mistrzostw Europy we Włoszech, gdzie w kategorii kobiet do 23 lat zajęła 13. miejsce. Dostała powołanie do kadry na mistrzostwa świata, które odbywają się właśnie w tych dniach, ale… nie zdążyła wyrobić paszportu.
- Wiem, że powinniśmy ufać Bogu, On wie co dla nas najlepsze. Nie pojechałam na te zawody, ale dzięki temu mogę być tutaj. To taki wspaniały czas relaksu, odizolowania się od codziennych spraw, ale i pogłębienia mojej wiary - mówi Magda. - Modlę się, żeby przejechać całą trasę i o zdrowie dla całej mojej rodziny. Jeżdżę zawodowo, przede mną finał Pucharu Polski, zawody górskie i szosowe, maraton MTB, więc modlę się też o to, żeby każde zawody kończyć spokojnie i z jak najlepszymi wynikami.
Bronisława Pudełko (z lewej) pielgrzymuje po raz trzeci na rowerze
Urszula Rogólska /Foto Gość
Trzeci raz rowerowo pielgrzymuje także Bronisława Pudełko z Bielska-Białej: - Nie potrafiłabym przejść trasy pielgrzymki, ale jeździć mogę - mówi - Tempo jest takie, że daję radę. A kiedy jest trudno, to mówię jak jedna z koleżanek - jedną nogą kręci Pan Jezus, drugą Matka Boska i jedziemy! Mam za co dziękować… Za pierwszym razem prosiłam o wnuczkę. Mam wnuczkę. Potem prosiłam o wnuka - mam wnuka. Syn nie miał dzieci przez 11 lat i ma. Jadę z podziękowaniami i prośbami - o miłość, o zgodę, o błogosławieństwo. Wśród bliskich znajomych mam też dwoje ciężko chorych. Modlę się o zdrowie dla nich… To intencje dodają sił, kiedy się słabnie...
Ze wszystkich sześciu dni pielgrzymki, najmocniej tkwi w jej sercu ten, kiedy jej grupa. razem ze wszystkimi pielgrzymami pieszymi wchodzi na Jasną Górę: - To jest takie przeżycie, człowiek jest tak szczęśliwy że marzy o kolejnej pielgrzymce…
79-letni Edward Jarosz - najstarszy z rowerowych pątników andrychowskich
Urszula Rogólska /Foto Gość
Iwona Stępniak, także z Bielska-Białej już czterokrotnie pielgrzymowała pieszo - do Łagiewnik na Jasną Górę, ale w tym roku postanowiła po raz pierwszy pojechać z pielgrzymką na rowerze. Z pielgrzymiej grupy nie zna jeszcze nikogo - koleżanka, która ją wciągnęła w takie pielgrzymowanie… złamała nogę przed wyjazdem. - Lubię rower i pomyślałam, że fajnie byłoby się sprawdzić - mówi. - Troszkę przygotowań było, żeby kondycji nabrać - parę kilometrów dziennie jeździłam. Zobaczymy co będzie na tak długiej trasie. Są intencje oczywiście - zawsze jest za co dziękować, o coś prosić - o zdrowie, radość wewnętrzną na co dzień. I są jeszcze te intencje ukryte w sercu…
Powtórkę z pielgrzymowania na dwóch kółkach robi Maria Protaś z Oświęcimia. - To jest coś innego niż pielgrzymowanie piesze. Spróbowaliśmy przed rokiem, było świetnie i jesteśmy znowu - mówi. - To znaczy jedno i drugie jest fajne. Rowerowe chyba jednak lżejsze - kiedy dokucza upał, idzie się ciężko, a kiedy się jedzie, jednak jest chłodniej. Dużym plusem jest to, że czas nas aż tak nie ściga, zawsze można odbić w bok, jakiś klasztor zobaczyć, który się wypatrzy gdzieś tam z drogi. To dla mnie bardzo ważna pielgrzymka - jadę podziękować za to, co w zeszłym roku wyprosiłam… - dodaje wzruszona.
Alina Graca i Zygmunt Walczak z Inwałdu - już sobie nie wyobrażają sierpnia bez pielgrzymki rowerowej
Urszula Rogólska /Foto Gość
Po raz kolejny jadą także pątnicy z Inwałdu - Alina Graca po raz drugi i Zygmunt Walczak - po raz czwarty.
- Jest super - mówi zdecydowanie Alina. - Nie brakuje trudu, ale jest przy tym świetna organizacja, wspaniali ludzie. W ciągu dnia jedziemy w zasadzie sami z sobą, jest szansa na duże skupienie, ale wieczorami wszyscy się zbierają, jest integracja. Oczywiście, że zabieramy intencje, ale dodatkowe zawsze rodzą się też na samej trasie…
- Takie pielgrzymowanie wciąga. Kiedy przychodzi sierpień, myśli się od razu o tej pielgrzymce. Gdyby jej nie było, to… byłoby bez sensu - uśmiecha się Zygmunt Walczak. - Każdy ma swoje intencje i… dużo czasu na przemyślenia…
O 15. Andrychowskiej Pielgrzymce Rowerowej przeczytacie także w tekście: Już się kręcą 264 koła z Andrychowa do Częstochowy.