- To jest coś cudownego! Ta atmosfera, ten uśmiech pielgrzymów, to ich "dziękuję" - na to czekamy cały rok! - mówi Cecylia Puzoń, szefowa koła gospodyń z Pisarzowic, które jako pierwsza parafia gościły na postoju pątników 26. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Bielsko-Żywieckiej.
Jeszcze nie było słychać śpiewu i modlitwy pielgrzymów, a gospodynie z Pisarzowic, tutejsi strażacy-ochotnicy i grono ich pomocników, razem z duszpasterzami, czekali z gościną przy miejscowym kościele parafialnym.
Pisarzowicka parafia św. Marcina, leżąca 5 km od Hałcnowa, to pierwsza na trasie 26. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Bielsko-Żywieckiej, w której pątnicy zatrzymują się na postój. Nie inaczej było w tym roku. Pisarzowice gościły pielgrzymujących w czterech ostatnich grupach - 6, 7, 8 i 9. Grupy wcześniejsze zostały przyjęte w parafii Trójcy Przenajświętszej w Wilamowicach.
"Piątka"z ks. Adamem Wandzlem i pisarzowickimi parafianami na powitanie
Urszula Rogólska /Foto Gość
Kiedy tylko emblemat szóstej grupy pojawił się na horyzoncie, młodzi parafianie, razem z ks. Adamem Wandzlem ustawili się w jednym rzędzie i nie odpuścili żadnemu z pątnikowi! Z każdym chcieli przybić "piątkę". Po takim przywitaniu pielgrzymi weszli na chwile modlitwy do kościoła i już zaraz potem mogli biesiadować obok dwóch namiotów, w których pisarzowickie gospodynie częstowały ich kawą, herbatą, a także tradycyjnymi kołaczami z jabłkami i rabarbarem oraz serem.
A do kołacza - pyszna kawa i herbata
Urszula Rogólska /Foto Gość
- To jest coś cudownego! Ta atmosfera, ten uśmiech pielgrzymów, to ich "dziękuję" - na to czekamy cały rok! - mówi Cecylia Puzoń, szefowa koła gospodyń. - W takim składzie, w jakim tu dziś jesteśmy, działamy od 19 lat - było nas około 20 osób. Bardzo nam pomogli nasi piekarze: Andrzej i Renata Mandowie, którzy użyczyli nam maszyny do wyrobu ciasta i piece. Przygotowałyśmy 70 okrągłych blach, o średnicy pół metra (blachy te specjalnie na tę okazje zrobił parę lat temu mąż jednej z naszych gospodyń). Mamy nadzieję, że nikt głodny nie wyszedł, bo jeszcze trochę kawałków kołaczy zostało.
Jak podkreśla Cecylia Puzoń, gospodynie nie dałyby sobie rady bez pomocy mężczyzn, którzy również zaangażowali się w przygotowanie gościny dla pielgrzymów.
Gospodynie upiekły 70 dużych blach kołaczy!
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Kiedy tak patrzę na pielgrzymów, to zaraz mi pracuje wyobraźnia, że dla nas, po tym jednym dniu pieczenia, praca się kończy, a oni idą i idą w pocie czoła. Stopy pieką, słońce grzeje na głowę... Ja bym chyba nie dała rady - dodaje pani Cecylia. - Tym bardziej wzruszają słowa podziękowania, które słyszymy od pielgrzymów. Jeden pan mi powiedział, że pielgrzymuje 26. raz i zawsze po drodze pamięta o nas i modli się za nas... Lepszej "zapłaty" nam nie trzeba...
Uśmiech i "dziękuję" to najlepsza nagroda za gościnę
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Lubimy to robić, lubimy tu być co roku - dodaje Czesława Pudełko z załogi. - Jesteśmy na każde zawołanie, kiedy trzeba: pieczemy gotujemy, czy to nasze spotkania, czy inne uroczystości. Lubimy pomagać, więc nie mogła nas tu nie być dzisiaj!
- Pielgrzymi idą i modlą się za nas, to my chociaż tak się zrewanżujemy - podkreśla Czesława Lach. - Zawsze patrzę z podziwem, bo mam 61 lat, a jeszcze nigdy nie pielgrzymowałam. Ale tak sobie myślę, że kiedy córka skończy technikum, to może ją namówię i wybierzemy się razem I zobaczymy jak to jest po drugiej stronie. Bo kiedyś trzeba przecież zacząć pielgrzymować!
Mieszkańcy Pisarzowic wyszli na ulice, żeby powtać pątników
Urszula Rogólska /Foto Gość