O tym, jak przeżywali swoje pielgrzymowanie, opowiadają Kinga Moczała z Kończyc Małych i Dawid Warmuz z Bielska-Białej.
- Szedłem w tym roku po raz trzeci - mówi Dawid Warmuz z Bielska-Białej. - Pierwszy raz zdecydowałem się pielgrzymować, bo cały czas szukam w swoim życiu Pana Boga, Jego miłości, a Jego miłość to samo miłosierdzie - jak mówił ksiądz w czasie jednej z konferencji na trasie… Miłość i miłosierdzie, to szczególna odpowiedzialność za drugiego człowieka. Bo w rzeczywistości, drugi człowiek to nie jest ktoś obcy, ale ktoś, kto powinien być mi bliski. Utkwiło mi to w pamięci, bo podczas pielgrzymki byłem w służbie maltańskiej. Ta służba obliguje mnie do takiej miłości wobec drugiego człowieka. W tej posłudze pracy jest zawsze dużo. Ale uśmiech drugiej osoby, której mogę pomóc, motywuje do dalszej pracy i sprawia, że człowiek nie czuje się taki zmęczony.
- Ja szłam po raz piąty - opowiada Kinga Moczała z Kończyc Małych. - I jak zwykle szło się wspaniale! Za każdym razem dopisuje pogoda, a atmosfera jest taka, że nogi nie mają prawa boleć - śmieje się Kinga - Byłam muzyczną w grupie św. Brata Alberta i swoim śpiewaniem wspomagaliśmy pielgrzymów w tym, żeby mogli aktywnie przejść tę trasę. Pielgrzymowanie, to dla mnie głębokie przeżywanie mojej wiary. A pielgrzymowanie do Bożego Miłosierdzia jest szczególne. Bo miłosierdzie kojarzy mi się z taką niewyobrażalną troską Boga o człowieka. W zaufaniu totalnym można Mu powierzyć absolutnie wszystko. To mnie umacnia i pomaga rozwiązać różne problemy, a dzięki temu łatwiej mi poznać moją drogę życia…