- Szło się wspaniale. To, że był taki radosny klimat, taka wesoła atmosfera, minimalizowało wszelki ból - mówi Ola Talar z Andrychowa.
Ola wędrowała do Łagiewnik w jednej z najbardziej rozśpiewanych i rozentuzjazmowanych grup łagiewnickiej pielgrzymki - w grupie św. Matki Teresy.
- Szło się wspaniale. To, że był taki radosny klimat, taka wesoła atmosfera, minimalizowało wszelki ból. Przedostatni dzień był dla mnie najtrudniejszy - z dużymi i częstymi podejściami. Przeżyłam chyba apogeum bólu w tym czasie. Ale wystarczyła mi ta atmosfera, tworzona przez osoby z mojej grupy i znikały wszelkie problemy. To jest chyba recepta na dobre spędzenie tego czasu pielgrzymowania - pokutnego, ale jednak pełnego radości. Bo przecież wiemy, że Pan Jezus dla nas Zmartwychwstał, możemy się radować Jego radością.
Cel wędrówki - Łagiewniki i Boże Miłosierdzie - jest dla mnie szczególny. Miłosierdzie, to jest takie moje coś, czego się łapię zawsze, kiedy mam trudniejsze chwile. Upadamy, ale wiemy, że Pan Jezus cały czas nam powtarza, że Jego miłosierdzie jest bezgraniczne i że zawsze możemy się do Niego udać…
Ola studiuje w Krakowie. - Często tu, w Łagiewnikach bywam. Nieraz bywało, że było mi ciężko. Rzucałam wtedy wszystko, żeby być tu choćby na Koronce, na Mszy; żeby zobaczyć tych ludzi (których zawsze jest tu wielu), którzy jak ja pragną tego co nas trzyma - pragną przebaczenia, Bożego miłosierdzia.