Kilkaset osób z kęckiej parafii na Podlesiu uwijało się przy garach z zupą, termosach z kawą i herbatą, a także blachach ciast i drożdżówek, by ugościć ponad 1800 pielgrzymów łagiewnickich!
To był pierwszy postój pątników zmierzających z sanktuarium Matki Bożej w Hałcnowie do Łagiewnik - ponad 1800 osób przyszło na pół godziny do parafii Najdroższej Krwi Pana Jezusa w Kętach-Podlesiu, by się posilić i odpocząć po pierwszych dziewięciu kilometrach i udać się w dalszą drogę, na miejsca pierwszych noclegów.
Powiedzieć, że parafianie z Kęt-Podlesia - od dorosłych przez dzieci i młodzież - od pięciu lat, co roku 30 kwietnia, zaskakują pątników hojnością i otwartością swoich serc, to zdecydowanie za mało! Podobnie było w tym roku. Najpierw powitał ich w kościele ks. Wacław Pelczar, który od dziewięciu miesięcy przewodzi wspólnocie parafialnej. Ks. Pelczar zastąpił poprzedniego duszpasterza ks. Jerzego Ryłkę - pątnicy do dziś wspominają, jak próbował ich zatrzymać w parafii - bo w Kętach-Podlesiu znajdą znaki, do których pielgrzymują: obraz Jezusa Miłosiernego, także namalowany przez Adolfa Hyłę, oraz relikwie św. Faustyny i św. Jana Pawła II.
Setki litrów zup czekały na ponad 1800 pątników w Kętach-Podlesiu
Urszula Rogólska /Foto Gość
Tym razem ks. Pelczar powitał wszystkich wierszem, który specjalnie na tę okazję ułożył Kazimierz Żmuda - parafianin z grupy "Leśnych Dziadków" - mężczyzn gotowych do zadań specjalnych w parafii.
Dokąd idziecie drodzy pielgrzymi? Wy do Łagiewnik, do tej świątyni?
Przez miłosierdzia chcecie przejść bramę i spojrzeć w serce Pana kochane,
z którego tryska promień miłości, dla nas żyjących łask obfitości.
Bo kto zaufa Miłosiernemu, to również w życiu lżej będzie jemu.
Kto chleb Chrystusa spożywać będzie, ten w miłosierdziu kiedyś osiądzie.
Patrzcie pielgrzymi! W naszej świątyni wam Miłosierny przystanek czyni.
Spocznijcie trochę, skosztujcie strawy, weźmijcie placka, herbaty, kawy.
Nabierzcie siły do dalszej drogi, z wiarą przekroczcie Łagiewnik progi.
Po modlitwie, każdy mógł korzystać z zapowiadanych w wierszu dobroci.
Leśnych Dziadków wspierają... Leśne Babki
Urszula Rogólska /Foto Gość
- W tym roku ugotowaliśmy ponad 350 litrów grochówki, zupy pomidorowej z ryżem, kapuśniaku i żurku - żeby każdy znalazł coś dobrego dla siebie. Do tego - 80 bochenków chleba, trudno zliczyć ile kilogramów smalcu, ogórków kiszonych, ponad 80 blach różnego rodzaju ciast, soki, kawa, herbata - mówią "Leśne Dziadki": Władysław Kózka i Stanisław Kaim. W gotowanie zaangażowanych było może z piętnaście osób, ale w to dzisiejsze przyjęcie pielgrzymów, obsługę stoisk z tym co przygotowaliśmy wokół kościoła - z pół parafii. Co roku organizacja jest coraz lepsza!
- Aaaaa! I proszę napisać, że to nie tylko "Leśne Dziadki" tak tu dziś pracują. O "Leśnych Babkach" czyli kobietach z parafii, bez których nie byłoby za łatwo, nie wolno zapomnieć! - dodają stojący obok panowie. Z parafianami jak zwykle pielgrzymom służył także wikariusz ks. Krzysztof Pochłopień.
Martyna Kolasa, ratowniczka maltańska, służyła pielgrzymom na trasie, a jej mama - na postoju w Kętach Podlesiu!
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Jestem tu proboszczem dopiero od dziewięciu miesięcy. Nigdy nie miałem okazji przyjmować jakichkolwiek pielgrzymów i pozostaję pod wielkim wrażeniem obecności tak wielkiej rzeszy ludzi, którzy pragną pielgrzymować do centrum Bożego Miłosierdzia - mówi ks. Wacław Pelczar. - Cieszę się, że tyle jest wrażliwych osób, które pragną zgłębiać wiarę, być świadkami Miłosierdzia, czynić dobro, a zarazem tym dobrem się dzielić. Moi parafianie po raz kolejny stanęli na wysokości zadania. Ekipa "Leśnych Dziadków" i panie są tak doskonale zorganizowani, mają tyle pomysłów - to mnie bardzo buduje. Od pielgrzymów mogę się uczyć zaufania Panu Bogu, wiary, pokory, a od moich parafian tej otwartości, hojności, gotowości służby, żeby taką rzeszę ludzi przyjąć.