- Kiedy w niedzielę na Mszy św. zerkam na pana Józefa Jarosza, zawsze przychodzi mi do głowy ta myśl: jak on się czuje, stojąc w miejscu, które powstało w ogromnej mierze dzięki jego odwadze i determinacji... - mówi Maksymilian Pryga.
Na szczycie
- Największym sukcesem dla mnie było otwarcie się Józefa Jarosza. Pan Józef nie ma telefonu. Wiedziałem, że mogę go zastać na terenie ogródków działkowych, gdzie zajmuje się swoim kawałkiem ziemi. Z prośbą o rozmowę przychodziłem do niego kilkanaście razy. Bez efektów. Wiedziałem, że bez pana Józefa ta książka nie ma sensu. Aż wpadłem na pomysł. Powiedziałem: „Panie Józefie, wracamy do lat 70. i robimy spotkanie na szczycie u pani Jachnickiej. Będzie pani Zolich i powspominamy, co żeście wtedy zrobili...”. Po drodze do pani Jachnickiej, przechodziłem obok kościoła i modliłem się: „Księże Józefie, wyślij go tam, jeśli możesz…”. Przyjechała pani Zolichowa i siedzieliśmy jak na szpilkach: przyjdzie, albo nie przyjdzie... I nagle dzwonek do drzwi! Jest! Byłem przeszczęśliwy! To on sam, człowiek, który - jak zapisał ks. Sokołowski - osobiście zebrał 4237 podpisów pod petycją o budowę kościoła! Pan Józef zwrócił mi uwagę, że pierwszy na tej liście był Jan Papież. Kiedy ks. Szczypta segregował listy, tę zostawił jako pierwszą - bo to było bardzo wymowne! Choć był wtedy... rok 1977!
W książce Maksymilian Pryga wiernie przytoczy wiele opowieści Józefa Jarosza. Między innymi tę, jak odważnie wkroczył do gmachu komitetu centralnego PZPR, uderzając prosto do towarzysza Gierka. Drugim spotkaniem na szczycie, które zorganizował pan Maksymilian, było to, kiedy zrobił panu Jaroszowi niespodziankę i na jego ulubione ogródki działkowe z Krakowa ściągnął ks. Stanisława Maślankę, a z Bulowic ks. Józefa Pilcha. - To był bardzo wzruszający moment. Pan Józef otworzył przed nami prawdziwą skrzynię skarbów, jakimi są jego wspomnienia... - opowiada.
Ze św. Józefem
Patronem kościoła na Złotych Łanach został św. Józef. - Nie było innego wyjścia! - mówił Maksymilianowi Prydze Józef Jarosz w przygotowywanej publikacji. Nie tylko dlatego, że kiedy zaczęła się walka o kościół na Złotych Łanach, proboszczem w Białej był ks. Józef Sanak. - Pierwszy proboszcz to, oczywiście, ks. Józef Szczypta. Pierwsi wikariusze to: Józef Pilch i Józef Walusiak. A tak pół żartem pół serio, to tych Józefów było jeszcze więcej. Delegacje organizowałem głównie ja, a też mam na imię Józef. Chodziliśmy do wojewody Łabudka, też Józefa oraz pierwszego sekretarza KW PZPR Józefa Buzińskiego, więc nie było wyjścia - tylko św. Józef! - mówił Józef Jarosz...