Ojciec Dobrosław Mężyk, franciszkanin z Górek Wielkich, pochodzi z Łącka. Tego Łącka – od śliwowicy. – Widziałem, ile zła ta śliwowica zrobiła w sąsiedztwie, w rodzinie…
Na początku powiedzieć: „Nie, dziękuję”, nie jest łatwo. Mówią albo myślą: „głupi dziwak”… Ojciec Dobrosław Mężyk jest zdeklarowanym abstynentem od kilku lat. Nie zabrakło go więc i w tym roku na stoku „Pod Starym Groniem” w Brennej, gdzie w niedzielę 26 lutego, kiedy w całej Polsce rozpoczynał się 50. Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu, rozegrano zawody 19. Zimowych Igrzysk Abstynentów. Kiedy w swoim rodzinnym Łącku widział, co śliwowica wyprawia z bliskimi mu ludźmi, postanowił, że chcę ratować tych, którym można pomóc. – Powiedzenie „nie”, kiedy częstują alkoholem, musi być zdecydowane. Na początku nie jest łatwo. Nieraz były góralskie imprezy rodzinne przy okazji chrzcin, więc mówiłem, że jeśli będzie alkohol, to mnie nie ma. Mówili: „Stasek, nie wygłupiej sie – taka tradycja”. Odpowiadałem: musicie wybrać: – czy to rzeczywiście jest chrzest, uroczystość kościelna, rodzinna, czy dzieci tam mają być na pierwszym miejscu, czy wy? I teraz już wiedzą, że jak się „Stasek” – takie mam imię od chrztu – pojawia, to wódki nie ma. Nie piją i jest fajnie. Potrafimy się bawić – opowiada o. Dobrosław.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.