Po raz siedemnasty "Misyjna Jutrzenka" ze Skoczowa wystawiła jasełka z myślą o pomocy misjom. Tym razem - dla dzieci z Tajlandii.
Niezależnie od tego czy ma pięć miesięcy, parę, paręnaście czy parędziesiąt lat życia za sobą; wspaniale śpiewa, recytuje czy też ma problemy z mówieniem albo słuchem - każdy ma swoją niebagatelną rolę do spełnienia w widowiskowych jasełkach "Misyjnej Jutrzenki" - wspólnoty Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci - działającej przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie.
W tym roku tworzące wspólnotę dzieci, młodzież i dorośli przygotowali przedstawienie bożonarodzeniowe po raz siedemnasty. Tradycyjnie wyreżyserowała je Urszula Marhula, przy wsparciu Joanny Walczyk i muzyka Pawła Moskały.
Trzódka owieczek wzbudzała w tym roku najwiecej pozytywnych emocji u widzów
Urszula Rogólska /Foto Gość
- W sierpniu ubiegłego roku przekazałam opiekę nad wspólnotą młodszemu pokoleniu - animatorom misyjnym Asi i Pawłowi. Myślę, że za rok to już oni będą głównymi reżyserami - podkreśla pani Urszula.
Co roku opiekunka wspólnoty pisała całkiem nowy scenariusz. Bazą dla niej zawsze jest Pismo Święte i apokryfy Nowego Testamentu. Dzięki nim, widzowie są zaproszeni nie tylko do betlejemskiej stajenki i pałacu Heroda.
Na przygodę podążania za gwiazdą wskazującą miejsce narodzin Jezusa, w tym roku poprowadziła widzów trójka dzieci - Agnieszka Kohut, Wojtek Malina i Małgosia Piekarczyk. Widzowie najpierw z napięciem śledzili dylematy Józefa, odwiedzającego w Nazarecie rodziców Maryi - Annę i Joachima. Podążali za aniołami, którzy przynosili im wiadomości z nieba; wędrowali z Maryją, niosącą podróżny plecaczek do domu Elżbiety i Zachariasza, aż dotarli z głównymi bohaterami wydarzeń do Betlejem i pałacu Heroda.
Razem na scenie występują i dzieci, i dorośli
Urszula Rogólska /Foto Gość
Co roku ożywienie widzów wzbudza scena, w której na scenie pojawia się mały Jezus - bo co roku jest nim niemowlak, związany z rodzinami "Misyjnej Jutrzenki". W tym roku był nim pięciomiesięczny Wojtuś Kisza z Kiczyc. Przy Maryi, którą zagrała uczennica piątej klasy Ola Bednarz - w roli anioła - czuwała mama Wojtusia, Sylwia.
- To nie pierwsze nasze dziecko, które gra rolę Dzieciątka - uśmiecha się Bogusław Kisza, tata. - Sześć lat temu była nim nasza wówczas półroczna córka Milenka. Nie byliśmy jeszcze związani z "Misyjną Jutrzenką". Znajomi nas poprosili, żeby nasze dziecko "zagrało". Od tej pory cała nasza trójka: Milenka, Karolina, Wojtuś i my oboje regularnie uczestniczymy w cotygodniowych spotkaniach "Jutrzenki".
Jednak największe poruszenie wywołało… stado owieczek, za które rodzice przebrali najmłodsze dzieci. Ich cichutkie (ale i głośniejsze!): "beeee" rozśmieszało całą widownię! Opiekę nad owieczkami sprawowała mama 2,5 letniej owieczki Paulinki - Agata Bołdys.
- Chodziłam na kółko misyjne od najmłodszych lat, czyli od lat szesnastu. Teraz przychodzę z własną córeczką - mówi Agata. - Zawsze uwielbiałam przygotowania do jasełek. Pamiętam jak z bijącym sercem czekaliśmy na dzień, w którym pani Ula rozdzielała role. A w ciągu tych lat dostałam im wiele: byłam pastuszkiem, aniołem, Maryją, a nawet… Józefem!
Wojtuś w roli Jezusa zachowywał się wzorcowo!
Urszula Rogólska /Foto Gość
Z Agatą zgadzają się wszyscy rodzice: - "Jutrzenka" to bardzo rodzinna wspólnota, międzypokoleniowa integracja. angażująca i dzieci, i dorosłych - podkreślają. - Zawsze przy świątecznym stole jasełka to temat numer jeden! Niezależnie od wieku człowiekowi chce się działać, chce się coś robić dla innych, ale przede wszystkim dla własnych dzieci - żeby uczyły się kontaktu z innymi rówieśnikami, ale i osobami starszymi.
- To moje pierwsze jasełka, w których starałam się wspierać panią Ulę, która dla mnie jest wspaniałym wzorem - mówi Joanna Walczyk. - Przygotowania zaczęliśmy 2,5 miesiąca temu Obserwowałam jak pani Ula obsadza w rolach dzieci i dorosłych, wykorzystując ich wrodzone talenty, ale i zwracając uwagę na każdego, by każdy czuł się potrzebny.