Aż z trzech różnych zakątków Rajczy wyruszyli Trzej Królowie ze świtą.
Barwne orszaki - żółte, czerwone i zielone - spotkały się na dworze króla Heroda, który jako siedzibę obrał sobie miejscowy amfiteatr. Mimo solidnego mrozu przyjął niespodziewanych przybyszów i z pomocą proroków i swoich doradców wskazał im drogę do Dzieciątka. Ta wiodła wąskimi uliczkami miejscowości do rajczańskiego kościoła parafialnego. Pochód otwierali jeźdźcy konni. Za nimi kroczyła kapela góralska, akompaniująca śpiewowi kolęd. Za muzykantami szli mędrcy ze swoją świtą oraz miejscowi parafianie.
Każdy król miał swój dwór Ks. Jacek M. Pędziwiatr /Foto Gość - Jedni mieli tu pod górkę, inni z górki - zauważył proboszcz ks. Ryszard Grabczyk. - I jak to w życiu bywa, ci, co szli pod górę, byli szybciej niż ci, którzy szli z góry. Ale ponieważ wszystkim jednakowo daje się we znaki mróz, chodźmy czym prędzej do kościoła, żeby się nieco zagrzać - zachęcał.
Na czas przemarszu strażacy i policjanci wstrzymali chwilowo ruch samochodów. Ten i tak był niewielki, ze względu na oblodzone i ośnieżone drogi.
Barwny i rozśpiewany korowód żwawym krokiem dotarł do kościoła. Tutaj odbyła się kolejna inscenizacja: pokłon Mędrców i złożenie symbolicznych darów. Uwieńczeniem procesji, upamiętniającej opisaną w Ewangelii wędrówkę Magów, była wspólna Eucharystia.