Prof. Krzysztof Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej, który kieruje poszukiwaniami grobów podkomendnych "Bartka", przybył do Węgierskiej Górki, gdzie przedstawił stan dotychczasowych badań i ustalenia zespołu IPN.
Prof. Szwagrzyk wraz z zespołem współpracowników spotkał się z rodzinami pomordowanych żołnierzy ze zgrupowania NSZ dowodzonego przez kpt. Henryka Flamego "Bartka". W spotkaniu uczestniczyli też m.in. Alicja Flame, córka "Bartka", Piotr Tyrlik, wójt gminy Węgierska Górka i ks. prał. Władysław Nowobilski z Ciśca, brat partyzanta, żołnierza podziemia antykomunistycznego.
Prof. Szwagrzyk przypomniał główne postaci odpowiedzialnych za wymordowanie żołnierzy "Bartka" i przedstawił efekty dotychczasowych prac poszukiwawczych i plany dalszych działań. Zaprezentował też ustalenia, jakich dokonał IPN, badając okoliczności operacji UB "Lawina".
- Szukanie śladów około 150 wywiezionych partyzantów, którzy wyjechali, by dalej walczyć o Polskę, trwa już od 1990 r. To nasze najdłuższe śledztwo i przez 25 lat nie odnaleziono szczątków. Dopiero w tym roku wiosną w Starym Grodkowie natrafiliśmy na ślady pierwszych miejsc pochówku - mówił prof. Szwagrzyk, relacjonując szczegółowo kolejne etapy podjętych przez jego zespół prac poszukiwawczych.
Odnaleziono szczątki we wspólnej mogile i obecnie trwa wyodrębnianie profili genetycznych, by określić, ile osób odnaleziono. Już wiadomo, że było ich tam przynajmniej 20, a ta liczba być może jeszcze wzrośnie. - Sądząc z wielu odnalezionych przedmiotów możemy przypuszczać, że to nasi, choć jeszcze przed nami ustalenie, kto spoczywał w mogiłach. Badania genetyczne pomogą to ustalić, poznać nazwiska ofiar. Na pewno jednak to nie są wszyscy pomordowani i nadal szukamy kolejnych grobów. I będziemy szukać do skutku - zapewniał prof. Szwagrzyk.
Po prezentacji odbyło się pobranie próbek materiału genetycznego od osób spokrewnionych z partyzantami. - One są niezbędne do badań identyfikacyjnych i odpowiedzi na pytanie, czyje szczątki odnaleźliśmy - tłumaczyli pracownicy IPN. - Wreszcie mamy szansę dowiedzieć się, kto zginął pod Grodkowem – mówił z nadzieją Władysław Sanetra, prezes Związku Żołnierzy NSZ Podbeskidzie.
Członkowie rodzin partyzantów przekazali próbki do porównawczych badań genetycznych, które umożliwią identyfikację odnalezionych szczątków
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Od nas pojechało tylu chłopaków. To ulga, że w końcu się znajdą - mówiła Genowefa Madejczyk z Ciśca, ps. Jodła, łączniczka w zgrupowaniu "Bartka".
- Pomagamy w dotarciu do rodzin, bo po tylu latach nie jest to łatwe zadanie. Sami szukamy też wyjaśnienia losów sporej grupy partyzantów, o których wiadomo, że zaginęli - mówi Łukasz Lewandowski, prezes powstałego niedawno Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy NSZ.
- To ważne, żeby poznając wszelkie możliwe informacje, zweryfikować je i w końcu do tej prawdy dotrzeć. Poznanie prawdy o nich pozwoli odkłamać historię, przywróci im należną godność - dodaje Marek Snaczke, wnuk Władysława Szczotki "Orlika", partyzanta ukrywającego się w okolicach Baraniej Góry do 1950 r.