Nadciągała śmiercionośna nawałnica. Jedyną szansą ocalenia obu plemion była wspólna budowa szałasu. Nie udało się. Wszyscy zginęli…
W bielskim klubie „Arka”, który na jeden środowy poranek stał się bezludną wyspą, ciepli i empatyczni Derdianie stanęli naprzeciwko zdystansowanych i chłodnych Phoe- nian. – Będzie kolorowy i w kółka! – wołają entuzjastycznie jedni. – Nie. Czarno-biały, w kształcie prostokąta – lodowato oznajmiają drudzy. Mija dziesięć minut, pół godziny, godzina – niebo ciemnieje coraz bardziej, a szałasu, który ma ocalić obie grupy, ani śladu. Cała energia idzie w kłótnie, udowadnianie swoich racji. Nikt nikogo nie pyta o zdanie, nikt nie liczy się z dobrymi pomysłami drugiej strony. Ci drudzy są po prostu głupsi. Nie ma mowy o kompromisie. Klęska murowana!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.