Jak to jest nie mieć rąk, nóg, nie widzieć, nie potrafić chodzić? Gimnazjaliści KTK w Bielsku-Białej sprawdzili, jak radzą sobie na co dzień osoby niepełnosprawne.
Pomimo sobotniego wczesnego poranka w szkole zjawili się dziś niemal w komplecie - trzydziestka drugoklasistów Gimnazjum Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego w Bielsku-Białej, która w środy, przed lekcjami, o 7.30 poznaje świat osób niepełnosprawnych. Na środowych spotkaniach rozmawiali już z osobami niewidomymi, odwiedził ich pan ze związku głuchoniemych, poznawali świat dzieci z porażeniem mózgowym i zespołem Downa. Tym razem po raz pierwszy na własnej skórze sprawdzili, jak to jest radzić sobie z taką czy inną dysfunkcją.
- Dowiadujemy się dziś, jak to jest żyć bez rąk czy bez nóg. Uczymy się pisać ustami czy tylko stopą. Poznajemy też sposób poruszania się osób niewidomych - zasłonięto nam oczy, wręczono białą laskę i musieliśmy po schodach dotrzeć do wyznaczonego celu. Na finał - wyszliśmy ze szkoły i pojechaliśmy na wózkach na miasto. Część z nas poruszała się z laskami niewidomych. Okazało się, że to wcale nie jest takie proste, jak mogło się wydawać - relacjonuje Patryk Syga z Czańca, gimnazjalista z drugiej klasy.
Jak tłumaczy Patryk, dla niego najtrudniejsze było wyłączenie zmysłów i kończyn podczas zadań. - Kiedy miałem pisać ustami, odruchowo pomagałem sobie rękoma, podobnie kiedy flamaster miałem chwycić stopą.
Jego odczucia potwierdza Julia Widurska z Jasienicy: - Trudno było mi pisać stopą i ustami. Sama dziś doświadczyłam także tego, jak trudno jest poruszać się po mieście, kiedy jest się osobą niewidomą, albo kiedy na wózku trzeba pokonywać strome podjazdy czy schody.
Inny nie znaczy gorszy
- Zarówno mnie, jak i dyrekcji szkoły bardzo zależy na tym, żeby uczyć młodzież szacunku do drugiego człowieka bez względu na to, czy jest sprawny, czy niepełnosprawny, czy ma zespół Downa, czy jest niewidomy - mówi Magdalena Hetnał, nauczycielka włoskiego w szkołach KTK, która prowadzi z młodzieżą zajęcia "Inny nie znaczy gorszy". - Myślę, że to ważne zwłaszcza teraz, w tej ogólnej dyskusji w naszym kraju na temat tego, czy osoby niepełnosprawne są nam potrzebne. Dziś młodzi się przekonali, że bycie osobą niepełnosprawną, posługiwanie się laską czy jazda na wózku naprawdę wymagają dużych umiejętności.
Jak się podpisać, nie używając rąk?
Urszula Rogólska /Foto Gość
Nauczycielka podkreśla: - Młodzież jest bardzo wrażliwa i bardzo dojrzała. Te zajęcia są dla mnie wzruszające. Nieraz padały z ust młodych stwierdzenia, których my, dorośli, powinniśmy się od nich uczyć. Powiedzieli na przykład, że tak w sumie, to nie wiadomo, kto jest niepełnosprawny: czy ci, którzy nie mają sprawnych kończyn, czy my, którzy się poddajemy lenistwu i nie robimy nic dla drugiego człowieka. Widzą różne oblicza niepełnosprawności. Kilka osób doszło do wniosku, że jeśli się bardzo chce, to można pokonać nawet taką niepełnosprawność, jak brak rąk czy nóg.
- Chciałam, żeby poznali świat osób niepełnosprawnych, nauczyli się go rozumieć - dodaje M. Hetnał. - Kiedy teraz na ich drodze stanie osoba niepełnosprawna, będzie im łatwiej z nią współdziałać, nie będą się bać niepełnosprawności.
Jak mówi Magdalena Hetnał, jako społeczeństwo wciąż boimy się niepełnosprawności. I z tego strachu wynika wiele problemów, konfliktów, nieporozumień i odrzucenia. - Mam niepełnosprawną siostrę i od lat żyję w środowisku osób niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo - od stopnia lekkiego po znaczne i głębokie. I wiem, ile mi ten kontakt dał, wiem, jak bardzo osoby niepełnosprawne wpłynęły na mój rozwój, na moją zdolność komunikacji z drugim człowiekiem, na moje podejście do innych ludzi, na wyrozumiałość dla każdej słabości.
Uczniowie wspierali się w czasie przechadzki laską niewidomych
Urszula Rogólska /Foto Gość
Byśmy mogli stawać się lepszymi ludźmi
Patryk mówi że dzięki mediom społecznościowym ma wielu znajomych. Wśród nich są też osoby niepełnosprawne. - Są niesamowite. Zawsze je szanowałem i wiedziałem, że mają jakieś ograniczenia. Ale dopiero dziś sam sprawdziłem, jak wygląda ich życie na co dzień. Na pewno teraz inaczej będę postrzegał te osoby. Po tych zajęciach na pewno będę bardziej wdzięczny Bogu za zdrowie, za to, że mam ręce, nogi, sprawne zmysły - dodaje Patryk. - Jednocześnie uświadomiłem sobie, że każdy z nas ma jakąś niepełnosprawność. Na przykład ja nie potrafię jeździć na nartach. Wszyscy wokół mnie potrafią, a ja nie. Co więcej - jest wiele osób niepełnosprawnych, które ten sport uprawiają! To też daje mi do myślenia, że pokonanie naszych barier, słabości w dużej mierze zależy od nas samych.
- Cieszę się, że młodzież doszła do wniosku, iż osoby niepełnosprawne zostały nam dane po to, byśmy mogli stawać się lepszymi ludźmi. Jeśli pójdą z takim przesłaniem przez życie, to będą dobrymi ludźmi i innym ludziom będzie z nimi dobrze - podsumowuje M. Hetnał.
Szkolny projekt odbywa się w ramach rządowego programu "Bezpieczna plus". Ostatnim jego etapem będzie spotkanie 17 grudnia - razem z osobami z zespołem Downa gimnazjaliści będą przygotowywać dekoracje świąteczne.