Kościół uśmiecha się otwartymi drzwiami.
Wszystkiemu „winien” jest Jan Paweł II. Do czasu wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową porządek w naszych kościołach panował nienaruszalny: określone godziny nabożeństw, drzwi otwarte co najwyżej godzinę przed każdym z nich i zamknięte parę minut po zdmuchnięciu ostatniej świecy. Pierwszy raz zakrystianie zapomnieli o zamknięciu kościoła kiedy z balkonu Bazyliki Świętego Piotra świat usłyszał, że kolejny jego następca nazywa się „Wojtyla”.
Drugi raz porządek przekręcania kościelnych zamków zachwiał się blisko trzy lata później, kiedy gołębie z kolumnady Berniniego spłoszyły głuche trzasków wystrzałów, a na bruk polała się papieska krew. Do trzech razy sztuka. Po raz kolejny kościoły przestały się zamykać w Białym Tygodniu roku 2005, kiedy papież pukał do drzwi Domu Ojca.
Coś drgnęło. Bramy świątyń zaczęto częściej, nie tylko na nabożeństwa, otwierać. Przynajmniej raz w roku w każdym z naszych kościołów trwa całodzienna adoracja. Mamy za sobą okres dziesięciu miesięcy, kiedy dodatkowo drzwi świątyń pozostawały otwarte, by umożliwić wiernym modlitwę przy peregrynujących Znakach Miłosierdzia. Już niemal w każdym dekanacie można znaleźć kościół, w którym regularnie, po ostatniej Mszy św. można jeszcze w ciszy poadorować Najświętszy Sakrament, a w konfesjonale pali się żarówka, oznaczająca możliwość spowiedzi.
W innych kościołach bywa z kolei głośno. Modlitwy uwielbienia prowadzą wspólnoty charyzmatyczne i ewangelizacyjne. Coraz liczniej pojawiają się spotkania formacyjne i katechezy dla dorosłych, jak choćby te, zainaugurowane jesienią w Bazylice Nawiedzenia NMP w Hałcnowie. Pierwszym z prowadzących był tutaj bp Roman Pindel z wykładem o św. Piotrze. Ostatnio do Hałcnowa przyjechał bp Grzegorz Ryś z Krakowa, by mówić o owocach Światowych Dni Młodzieży. Dla słuchaczy brakło miejsc siedzących.
W zamkniętym kościele słychać łkanie: to Pan Jezus płacze niczym dziecko, którego zapomniano odszukać podczas zabawy w chowanego. Kościół z otwartymi drzwiami, to kościół żywy, uśmiechnięty światłem, które przez barwne witraże okien rozlewa się na ciemność wokół. Otwarte kościoły, jeszcze szerzej i jeszcze dłużej, to może być całkiem kaloryczny owoc i Jubileuszu Miłosierdzia, i papieskiej wizyty, i Światowych Dni Młodzieży. W wielu miejscach ten pomysł już się sprawdza.