W Bielsku-Białej powstaje pierwsza drużyna Skautów Europy - czyli Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego "Zawisza".
- Parę lat temu przyjechaliśmy po raz pierwszy na obóz skautów pod Poznaniem - opowiadają Marzena i Szymon Zającowie. - Zobaczyliśmy gdzieś w lesie dużą polanę i… nic poza tym. Jako troskliwi rodzice pytamy odpowiedzialnego: gdzie ten obóz? A on ogarnął polanę wzrokiem i pokazał palcem: gdzieś tutaj. Na drugi dzień zobaczyliśmy prawdziwe harcerskie miasteczko, stworzone własnymi rękami przez chłopaków i dziewczyny: z żerdzi i sznurka do snopowiązałek. Nie było kucharek - o wszystko troszczyli się sami. Po trzech tygodniach, kiedy przyjechaliśmy po chłopców zobaczyliśmy tylko wydeptaną trawę. To jest tak jak mówił Robert Baden-Powell, założyciel skautingu: po obozie ma zostać nic i podziękowanie dla gospodarza terenu. Chłopcy wrócili trzech tygodniach z bagażem tak wspaniałych wspomnień, że już tęsknili za kolejnym razem.
Zającowie, razem ze swoimi dziećmi: nastolatkami, Gosią i Darkiem oraz grupą skautów z Rybnika, byli gośćmi rodziców i dzieci, zainteresowanych tworzeniem pierwszych drużyn Skautów Europy - czyli Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego "Zawisza" - w Bielsku-Białej. Gospodarzami spotkania była parafia św. Andrzeja Boboli i brat Mirosław Myszka, który wraz z Bartkiem Nikielem z Pisarzowic podjął się opieki nad powstającą drużyną.
- Nie wzrastaliśmy w harcerstwie, jeszcze parę lat temu nie mieliśmy większego pojęcia czym jest skauting w duchu wychowania katolickiego - opowiadają Zającowie. Jako pierwszy do skautingu trafił Darek Zając. - Zacząłem się interesować czym jest ten skauting, który tak pochłonął mojego syna - opowiada Szymon. - "Wertowałem" strony internetowe. Zrozumiałem, że jest to coś niezwykle wartościowego, co może pomóc naszej rodzinie stać się bliższymi sobie.
W czym mogę pomóc
Podczas jednego ze spotkań dla rodziców, zapytał w czym może pomóc… Jedno nieopatrzne słowo i już po was. Zapytałem: "W czym mogę pomóc?" i… w tym momencie jestem tu, gdzie jestem - śmieje się dziś. Został przybocznym w gromadzie skautów, poznawał kolejne etapy rozwoju młodych w stowarzyszeniu. Dziś nosi mundur harcerski i jest zastępcą hufcowego do spraw bezpieczeństwa.
Do skautingu od razu trafiła też jego żona Marzena - bo nie było opiekunki dla dziewczynek z gromady "Wilczków". "Mamo ja wiedziałem, że do nas dołączysz" - miał powiedzieć Darek.
Przez rok Marzena prowadziła najmłodszą grupę. W zbiórkach bardzo często uczestniczyły też inne mamy i ojcowie. Wieść o skautach niosła się coraz dalej. - Pięć lat temu po raz pierwszy pielgrzymowaliśmy do sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej w Pszowie z dwunastką skautów. W tym roku było nas… 350!
Marta i Antoni Dunatowie z Bystrej Krakowskiej słuchali opowieści skautów wraz ze swymi trzema córeczkami
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Rozwijamy się tylko i wyłącznie dzięki rodzicom. Skauting to sprawa dla młodych, ale bez zaangażowania rodziców niewiele się uda - podkreślają Zającowie.
- Jesteśmy ruchem wychowawczym, posługującym się metodą harcerską, opartą na zasadach religii katolickiej i uczestniczącej w wielkiej wspomnicie skautingu europejskiego - tłumaczy Marzena. - Chcemy dać dzieciom i młodzieży środki do rozwoju w pięciu dziedzinach: zdrowia, zmysłu praktycznego, kształcenia charakteru, zmysłu służby i życia religijnego. Nasza metoda jest dostosowana do wieku dzieci i młodzieży, jest odpowiedzią na kolejne etapy rozwoju młodego człowieka.
Wilczki i wilki
Najmłodszą gałąź tworzą "Wilczki" - dzieci po Pierwszej Komunii Świętej, w wieku od 8,9 lat do 12. Ich patronem jest św. Franciszek. - Najmłodsze dzieci patrzą na świat przez pryzmat: "ja i inni".. Ja jestem najważniejszy. Inni są dla mnie ważni, ale są obok mnie, Przy pomocy "starych wilków", wilczki uczą się wychodzić ze swojego dziecięcego egoizmu, żeby zauważyć innych - wyjaśnia Marzena. Dzieci nie zwracają się do swoich opiekunów przez pani/pani czy ciociu/wujku, ale… imionami z "Księgi Dżungli". Szefem gromady jest Akela.