- Młodzi ludzie coraz częściej przestają walczyć w życiu. Bardzo się cieszę, że ta grupa, to jednak są ludzie walki - mówi ks. Maciej Kornecki o drużynie 18 osób, które pokonają trasę 120 km górskiej pielgrzymki przez Beskidy do Ludźmierza.
- Tu na wszystko jest czas - na modlitwę indywidualną i modlitwę w grupie - dodaje Michał. - I choć odnajdzie się tu każdy indywidualista, to nigdy nie zapominamy, że jesteśmy grupą. Wzajemnie dbamy o siebie, pilnujemy się, pomagamy sobie. W końcu jesteśmy jedną drużyną!
Po raz pierwszy na szlak z drużyną wyruszą m.in. Justyna Hodura i Natalia Piątek.
- Mieszkam u sióstr zakonnych w bursie w Bielsku-Białej. Raz w miesiącu ksiądz Maciej przychodzi do nas odprawić Mszę św. Ogłosił kiedyś, że organizuje wyprawę i że można dołączyć - relacjonuje Justyna. - Chodzę po górach, więc zdecydowałam się pójść z tą grupą, żeby doświadczyć czegoś nowego. Mam nadzieję, że dam radę. Nie wiem czego się spodziewać… Wszystko jest dla mnie niewiadomą, ale poddaję się temu, co się wydarzy!
W sześciodniową trasę wyruszyli 16 sierpnia
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Ksiądz Maciek był u nas po kolędzie i zaproponował mi, żebym poszła na wyprawę - opowiada Natalia. - Razem z mamą i tatą zadecydowaliśmy, że to dobry pomysł takiej szkoły walki z samą sobą, pracy nad charakterem. Poniosę też wszystkie intencje, jakie mam i o jakie poprosili mnie inni. Przede mną egzamin gimnazjalny i w ogóle trudny rok, więc będę prosić Pana Boga o takie poczucie pewności, że On jest ze mną zawsze. Na początku bałam się czy dam radę, ale codziennie trenowałam - trochę biegałam, chodziłam w góry, ćwiczyłam.
Młodzi, którzy idą po raz kolejny, zapytani o to, który z wyprawowych dni najmocniej utkwił im w pamięci, zgodnie odpowiadają: ostatni! - Jesteśmy już zmęczeni, a tu jeszcze trzeba wstać w nocy, żeby ostatni odcinek - prawie 30 km asfaltem - pokonać wtedy, kiedy jest jeszcze chłodno - mówi Michał Wilczek. - Jest radość, że jesteśmy u celu, a jednocześnie żal, że wyprawa już się skończyła i trzeba wracać do domów…
- Tuż przed Ludźmierzem jesteśmy uroczyście witani przez księdza proboszcza - wychodzi nam na spotkanie z kropidłem, dzwonią dzwony - czujemy się naprawdę wyjątkowo - śmieje się Marek Maj. - I tego wieczoru już nie myślimy o tym, ile kilometrów czeka nas nazajutrz, tylko razem odpoczywamy, siedzimy przy ognisku, rozmawiamy o tym, co było dla nas najważniejsze w czasie wyprawy.
Ufam Tobie!
- Czerpię od tych młodych - mówi ks. Maciej. - To takie sześć dni specyficznego odpoczynku, który później pozwala żyć górami w dolinach. Tu jest czas na wszystko - na bycie samemu, bycie w grupie, na modlitwę wspólnotową i indywidualną. Są takie momenty, kiedy zatrzymujemy się razem na Koronkę do Bożego Miłosierdzia, chwile, kiedy siadamy na polanie, każdy dostaje tekst rozważania i ma 20 minut na medytację. Są momenty kiedy coś śpiewamy, choć wiadomo - idąc pod górę nie jest to łatwe.
Ks. Kornecki zaznacza, że na wyprawie "maksymalnie doświadcza działania Ducha Świętego". - Na zakończenie wyprawy mamy wieczór podsumowania całości - dla mnie bardzo cenny, bo od nich samych dowiaduję się co przeżywali w czasie drogi. Wtedy zauważam, że Duch Święty działa tam, gdzie kompletnie się tego nie spodziewałem. Są takie sytuacje, gdzie czegoś nie dopatrzyłem, a ktoś inny to zrobił. Powiedziałem coś w kazaniu mając na myśli jedno, a ktoś odebrał te słowa jeszcze inaczej, odkrył w nich coś ważnego dla siebie.
Jak dodaje ks. Maciej: - Każda wyprawa, to dla mnie gigantyczny zastrzyk energii, choć temu wszystkiemu towarzyszy poczucie ogromnej odpowiedzialności. Nie można mówić o całkowitym psychicznym odpoczynku, bo zawsze trzeba mieć "z tyłu głowy" całą grupę. Zdaję sobie sprawę, że nie nad wszystkim mam kontrolę. I wtedy co? "Jezu ufam Tobie" - bo mam pewność, że jest Ktoś, kto czuwa, kto nas pilnuje. Wiem, że tam gdzie jest dobro, tam Zły miesza. Mamy wielkie zaplecze modlitewne. To przede wszystkim parafianie ze Starego Bielska i siostry redemptorystki z sąsiadującego z kościołem wzgórza Trzy Lipki, gdzie stoi ich klasztor. Co roku obejmują nas swoją modlitwą.