Prawie 6 tys. młodych spędziło Dni w Diecezji na Podbeskidziu. Większość w domach diecezjan bielsko--żywieckich. Kiedy wyjeżdżali do Krakowa, łzy lały się po twarzach i gości, i gospodarzy.
Trudno opuszczało się im to miejsce. – Było nam tak dobrze, a czasem lepiej niż w domu – mówi Karolina Wójcik, której rodzice pochodzą z Polski. Wraz z przyjaciółmi z Rambouillet mieszkała w bielskiej parafii Trójcy Przenajświętszej. – Tu każdy dzień był tak wspaniały! Najmilej chyba będę wspominać sobotę, gdy po pikniku w parafii jedna z rodzin zabrała mnie na wycieczkę na górę Żar i lody. Było cudownie! Myślę, że mogę o nich mówić, że to moi przyjaciele, moja druga rodzina. – Nie spodziewałam się, że to będą tak wspaniali ludzie – mówi Krystyna Kruk, która gościła trzech chłopców. – Mówiono nam, że nie wszystko mogą jeść, żebyśmy zadbali o bagietki. A oni jedli wszystko, co im się podało! – Bardzo mili, otwarci, chętni do pomocy – dodaje Dorota Borowska.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.