Już po raz 26. pielgrzymi z Zaolzia wyruszyli na piechotę do Pani Jasnogórskiej. W drodze musieli przekroczyć granicę państwową między Czechami i Polską.
Hasło tegorocznej pielgrzymki, odbywającej się w Roku Jubileuszowym Miłosierdzia, stały się słowa: "Życiem odkrywać Boże miłosierdzie". Konferencje na ten temat w trakcie 162-kilometrowej wędrówki poprowadził ks. Grzegorz Borski, od dwóch lat duszpasterzujący w Czechach, a z pielgrzymką zaolziańską wyruszający po raz pierwszy.
Zaolziańska pielgrzymka w tym roku nie tylko wyruszyła po raz 26. do Częstochowy, ale za jednym zamachem zarazem wkroczyła w nowy rozdział swojej historii.
Przez 25 lat prowadzona była przez Jadwigę i Franciszka Franków z Czeskiego Cieszyna, inicjatorów tego pielgrzymowania. Po 25 latach po raz pierwszy rolę jej organizatorów przejęli członkowie powołanego w parafii komitetu organizacyjnego. Tym razem na ich barkach spoczywały przygotowania: informacja, zapisy, druk materiałów, przygotowanie pakietów pielgrzyma i chust, rezerwacje noclegów, autokarów na podróż powrotną i wiele innych
Duchowy przewodnik pielgrzymów: ks. Grzegorz Borski i Jolanta Bubik z komitetu organizacyjnego pielgrzymki
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- To moment, w którym nie można nie docenić ogromnego zaangażowania państwa Franków, którzy praktycznie sami przez tyle lat zajmowali się tym wszystkim, a to jest bardzo duża praca - podkreśla ks. Grzegorz Borski, wikariusz czeskocieszyńskiej parafii i przewodnik tej pielgrzymki. - Teraz do tej samej pracy mamy całą grupę organizacyjną. Na szczęście jest w tym gronie pani Jolanta Bubik, córka państwa Franków, która przyglądając się rodzicom, ma już wiele potrzebnego doświadczenia.
Wśród pątników wyruszających w drogę, zgromadzonych w kościele, modlili się i państwo Frankowie. - To już taki czas, że zdrowie nie pozwala jak iść, tak jak do tej pory, ale przecież całym sercem będziemy z pielgrzymami, uczestnicząc duchowo w ich wędrówce - podkreśla Jadwiga Franek, z legitymacją duchowego pielgrzyma w dłoni.
- Potem dołączymy do pielgrzymów autokarowych i
Zaolziańscy pielgrzymi w drodze do Pani Jasnogórskiej
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
będziemy razem z całą grupą modlić się na Jasnej Górze - zapowiadają małżonkowie. - Chcemy podziękować Bogu za to, że znalazła się ekipa, która tę tradycję zaolziańskiego pielgrzymowania podejmuje, bo mamy nadzieję, że ta tradycja przetrwa i będzie kontynuowana...
- Mamy 12-osobową grupę organizacyjną. Podzieliliśmy zadania i zobaczymy, jak ten nasz debiut się uda. Bo to jednak całkiem inna sprawa być pielgrzymem, a inna być organizatorem pielgrzymowania - śmieje się Jolanta Bubik.
Jak przypominała, w tym roku pielgrzymi powinni szczególnie dbać o to, by zawsze mieć przy sobie dokument tożsamości, gdyż z uwagi za podjęte w związku ze Światowymi Dniami Młodzieży środki bezpieczeństwa pielgrzymi mogą być w drodze legitymowani.
Każdy uczestnik otrzymał pakiet pielgrzyma i chustę, poświęconą przez proboszcza ks. Jana Swobodę, który udzielił wyruszającym w drogę błogosławieństwa. - Będziemy wam towarzyszyć naszą modlitwą, a wy pamiętajcie w czasie tego pielgrzymowania także o naszej parafii i tych parafiach, z których jesteście - apelował ks. Swoboda.
W drogę wyruszyła także, już po raz kolejny (!) 5-letnia Paulinka Kotowicz z Puńcowa
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Do grona pielgrzymów od drugiego dnia wędrówki dołączył ks. Zbigniew Macura, proboszcz w Skoczowie. - Szedłem z tą pielgrzymką już trzy lata temu, i postanowiłem w tym roku znowu spróbować. Są tu też moi dawni parafianie z Puńcowa - tłumaczy.
Wśród pielgrzymów byli też Daria i Dominik Gruszkowie, katecheci ze Skoczowa. - Idziemy na Jasną Górę nie po raz pierwszy, ale pierwszy raz z tą grupą, bo wiele dobrego słyszeliśmy o niej i chcieliśmy spróbować pielgrzymowania w takiej trochę mniejszej grupie pielgrzymkowej. To nowe doświadczenie wspólnoty. A idziemy, by podziękować za otrzymane łaski i prosić o dalsze - tłumaczyli.
Na czele wyruszającej pielgrzymki z krzyżem w rękach stanęła tym razem pątniczka Wiesława Kroczek z Wędryni. - To mój pierwszy jubileusz: idę dziesiąty raz! Jak zawsze proszę Matkę Boską za moją rodzinę. To taka wielka łaska, tyle błogosławieństwa, więc jest za co dziękować. A w Krzyżowicach dołączy do mnie brat, który mieszka w Polsce - tłumaczy pani Wiesia. - Ja też idę dziesiąty raz. To tak ciągnie człowieka, że nie można przestać. Matka Boża woła - dodaje Anna Ciachotna z Czeskiego Cieszyna.
Na czole wyruszającej w drogę Katarzyny Cienciały z Jabłonkowa mama kreśli znak krzyża. - Idę podziękować za to wszystko, co otrzymałam w ciągu całego roku. Chcę prosić o dalszą opiekę i pogłębianie mojej relacji z Panem Bogiem - mówi Katarzyna, która na pątniczy szlak wyruszyła po raz pierwszy jako 18-latka, a w tym roku wędruje na Jasną Górę po raz dwunasty.
Nad bezpieczeństwem pielgrzymów czuwają w drodze porządkowi. Tomasz Kreis z Petrovic u Karviny idzie już po raz siódmy, a jako funkcyjny - po raz piąty. Już po raz piąty o bezpieczną wędrówkę pątników z Zaolzia troszczy się też Michał Kantor z Kosarzysk.
- Czeka nas droga, którą każdy musi przejść sam, ale na tej drodze będziemy się wzajemnie wspierać. Chcemy się uczyć tego, jak żyć wiarą we wspólnocie, bo wspólnota jest nam potrzebna, byśmy nie zwątpili. O wiele trudniej złamać kilku niż jednego. Dzięki temu, że modlimy się nawzajem za siebie, czujemy tę Bożą pomoc - przypominał pielgrzymom ks. Borski. - Chcemy odkrywać Miłosierdzie Boże we naszym życiu. I to jest droga na całe życie. Chcemy iść drogami wiary. Ta pielgrzymka się skończy, ale nasza droga wiary będzie trwała dalej. I na tę drogę potrzebujemy pokrzepienia serc.