Te słowa towarzyszyły im w czasie modlitwy w katedrze i na ulicach Bielska-Białej, którymi przeszedł trzeci Marsz dla Życia i Rodziny. Często wracali do nich uczestnicy rodzinnego festynu, który odbył się na zakończenie przy Bielskim Centrum Kultury.
- Idźmy z wiarą w tym Marszu dla Życia i Rodziny, zatytułowanym "Każde życie jest cenne". Bo to wiara daje nam motywację, by w taki sposób powiedzieć: Każde życie jest od Boga - każde jest bezcenne! - apelował bp Roman Pindel do uczestników tego marszu.
Ulicami przeszło ponad 1000 osób, niosących transparenty i z hasłami promującymi wartość życia i rodziny. Swoje poparcie dla życia manifestowały osoby w różnym wieku. Było też wiele rodzin z małymi dziećmi. Dla najmłodszych organizatorzy marszu przygotowali baloniki, kolorowe wiatraczki, a także rozdawane w drodze figurki maleńkiego Jasia: dziecka rozwijającego się w łonie matki.
Poparcie dla życia manifestowało wiele rodzin z małymi dziećmi
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Dziękujemy za życie!
Odbywający się w Bielsku-Białej po raz trzeci Marsz dla Życia i Rodziny poprzedziła Eucharystia w katedrze św. Mikołaja, koncelebrowana pod przewodnictwem biskupa Romana Pindla.
Towarzyszyli mu m.in. proboszczowie bielskich parafii, dziekan ks. prał. Krzysztof Ryszka oraz diecezjalny duszpasterz rodzin ks. Tomasz Gorczyński i dyrektor diecezjalnej Caritas ks. Robert Kasprowski. Wszystkich kapłanów i uczestników marszu powitał w katedrze proboszcz ks. prał. Zbigniew Powada.
Wśród uczestników Marszu byli: bp Roman Pindel i senator Andrzej Kamiński
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- To z pewnością dobry wstęp do naszej modlitwy - mówili z uśmiechem uczestnicy marszu, gdy przy wejściu do katedry mijali się z nowożeńcami i uczestnikami zakończonej właśnie Mszy Świętej ślubnej.
Podczas Eucharystii w intencji rodzin i ochrony życia bp Pindel, przytaczając losy małżonków, którym urodziło się dziecko z zespołem Downa, wskazywał na różne postawy, z jakimi przyjęte zostało to nowe życie w rodzinie, akceptowane i kochane przez matkę, ale odrzucone przez ojca, który nie mógł się pogodzić z taką realizacją swoich ojcowskich planów.
Jak podkreślał bp Pindel, żadne życie nie może być wartościowane w taki sposób, uzależniony od tego, czy odpowiada ludzkim planom, czy zaskakuje człowieka, czy odpowiada jego prestiżowi...
- Chcemy w tym marszu wyrazić, że naprawdę każde, nawet to życie, które nam trudno zaakceptować, jest bezcenne. Chcemy zamanifestować Ewangelię Życia, bo każdy człowiek ma życie od Boga. Życie człowieka ma wielką wartość w oczach Boga samego, który dał to życie. Nawet jeżeli jest bolesne dla otoczenia, a także dla niego samego. To życie jest bezcenne, nawet jeżeli trzeba kilkadziesiąt lat czekać na rozwiązanie zagadki: dlaczego? Dlaczego muszę dobijać się o sens tego, co dzieje się w mojej rodzinie, tego, co mi się przytrafiło... - dodawał Bp Pindel.
W modlitwie, a także podczas marszu uczestniczyła m.in. grupa ubranych w historyczne stroje średniowiecznych wojów, z krzyżem opatrzonym datą 966 roku. - To oczywiście przypomnienie, że maszerujemy w tym roku także z wdzięcznością za jubileusz 1050. rocznicy chrztu Polski - tłumaczył ks. Tomasz Gorczyński.
Nie bójcie się dzieci!
W drodze maszerujący zatrzymali się na placu Chrobrego, gdzie wysłuchali świadectwa Małgorzaty Martyniak, mamy trojga dzieci, w tym 8-letniego Konstantego z zespołem Downa. Małgorzata Martyniak jest też prezesem stowarzyszenia Wielkie Serce, skupiającego rodziny dzieci z zespołem Downa.
Świadectwo ma placu Chrobrego złożyła Małgorzata Martyniak
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Pan Bóg posługuje się tym, co słabe i odrzucone, by zmieniać nasze serca - mówiła, opowiadając, jak wiele dobra wniosło w życie jej rodziny pojawienie się najmłodszego synka Kostka. - Takie dzieci udowadniają nam, że można cieszyć się życiem i być szczęśliwym, nie będąc zdrowym. Mówią nam, że bogactwo nie jest najważniejsze, bo najważniejszy jest drugi człowiek i to, czy potrafimy go kochać. Tego nieustannie uczę się od swojego dziecka i dzieci z zespołem Downa, z którymi mam styczność. Są one niezwykle ewangeliczne, a ich mowa jest jasna: tak - tak, nie - nie. U nich nie ma żadnej ściemy...
Jak dodawała, wychowanie dziecka ma swoje oczywiście też wiele trudnych momentów, począwszy od żałoby, którą trzeba przeżyć na początku, gdy umierają marzenia o zdrowym dziecku, aż po codzienne zmagania, wysiłki związane z rehabilitacją i usprawnianiem dzieci.
- Żadne z moich dzieci nie potrafi tak oddawać miłości, jak ten najmłodszy syn. Chciałam powiedzieć, żebyście się nie bali przyjmować do swojego grona osoby, które funkcjonują może trochę inaczej niż my, ale są tak samo cenne jak inni. One otwierają świat na miłość - dodawała.
Marsz wyruszył z placu katedralnego
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Na drugim przystanku, przed Książnicą Beskidzką, swoim świadectwem podzielili się rodzice, którzy zaadoptowali dwóch synów. Opowiedzieli o swoich nadziejach i obawach, które towarzyszyły im podczas decyzji o adopcji.
- Wszystko, co działo się podczas pierwszego roku życia naszego pierwszego synka Jasia, było spełnieniem tego, o czym przez pierwszych dziesięć lat naszego życia marzyliśmy - przyznawali małżonkowie.
- Gdy Jaś skończył trzy miesiące, zgłosiliśmy chęć przyjęcia jeszcze jednego dziecka. Na Stasia czekaliśmy ponad trzy lata, a przywieźliśmy go do domu w dniu moich urodzin. Pan Bóg znowu sprawił nam fantastyczny prezent. Poczuliśmy, że nareszcie jesteśmy prawdziwą rodziną, bo nasze dzieci mają oprócz nas także siebie nawzajem. Wspaniale był obserwować, jak wszyscy uczymy się tego bycia razem - wspominali, nie ukrywając, że jak w każdej rodzinie, przychodziły i trudne momenty, choroby dzieci, problemy.