Normalność

Wśród dzieci dotychczasowych premierów można znaleźć kierowcę rajdowego, aktorkę, blogerkę kulinarno-modową, dziennikarza powiązanego z aferalnymi parabankami i upadającymi liniami lotniczymi. W zacnym tym gronie pojawia się teraz... ksiądz.

Tymoteusz - syn premier Beaty Szydło - przyjął święcenia kapłańskie w stopniu diakonatu. Wraz z 11 pozostałymi alumnami diecezji bielsko-żywieckiej studiującymi w krakowskim seminarium duchownym przyrzekł posłuszeństwo biskupowi Romanowi Pindlowi i jego następcom, przyjął księgę słowa Bożego i przewieszoną przez ramię stułę - znak godności, jaka została mu powierzona.

Jest to ewenement w skali czasoprzestrzennej. Nie znalazłem w naszej rodzimej przeszłości ani w zagranicznej teraźniejszości przypadku, by dziecko premiera zasiliło stan duchowny. Można na ten fakt patrzeć w kategoriach wyjątkowości, a nawet sensacji. Można, ale po co? Dla mnie jest to raczej przejaw normalności.

Łaska Boża jest powszechna, a Duch wieje, gdzie chce. Pokazuje to, że powołanie „nie wybiera”, że rodzi się bez względu na status materialny czy rolę społeczną, a nawet polityczną rodziny lub poszczególnych jej członków. Z drugiej zaś strony jest dowodem na to, że sprawowanie władzy bynajmniej nie musi ocierać się o aferalność czy gwiazdorstwo, a służba publiczna powinna prowadzić do uświęcenia, tak samo, jak każda inna.

I jeszcze jedno: jestem urzeczony faktem, że podczas uroczystości święceń w żaden szczególny sposób nie wyróżniono ani pani premier, ani jej syna. Jak w starej, wiedeńskiej tradycji. Kiedy umarł Franciszek Józef, w orszaku pogrzebowym trumnę z jego ciałem zawieziono do klasztoru kapucynów. Zastukano w bramę, jakiś głos z drugiej strony rzucił przez uchylony lufcik:
- Kto tam?
- Franciszek Józef, z Bożej łaski cesarz Austrii, apostolski król Węgier, król Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji, Lodomerii i Ilyrii, król Jerozolimy... - lufcik zatrzasnął się z hukiem. Zapukano więc powtórnie.
- Kto tam? - lufcik znów się uchylił.
- Franciszek Józef, śmiertelny człowiek, który prosi o łaskę - odpowiedział jeden z ministrów.

Dopiero wówczas brama zaczęła się powoli otwierać, a dawny cesarz spoczął wśród swoich przodków w kapucyńskiej krypcie.

To też jest piękno tajemnicy Kościoła, który - choć święty i wielki - jest wspólnotą ludzi równych sobie w słabości i potrzebie Bożego miłosierdzia.

Przeczytaj także: Podbeskidzie ma 12 nowych diakonów

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..