Jeden z dwóch patroli Maltańskiej Służby Medycznej (MSM) towarzyszących pielgrzymom wędrującym pieszo z Bielska do Łagiewnik ocalił życie parafianki z podkrakowskiego Libertowa.
Karetka MSM podjechała pod kościół parafialny, żeby towarzyszyć wyjściu nocujących w Libertowie grup na trasę ostatniego odcinka pielgrzymki.
- Zawsze rano ktoś jeszcze czegoś potrzebuje, czasem plastra, czasem bandażu albo tabletki przeciwbólowej - mówi Mariusz Zawada, koordynator medyczny bezpieczeństwa pielgrzymki.
W kościele trwała jeszcze Msza św., gdy w drzwiach stanęła kobieta. Przy drugim kroku osunęła się po barierce i upadła.
Ratownicy wyskoczyli z karetki. Gdy stwierdzili brak oddechu i akcji serca, natychmiast przystąpili do reanimacji. Wkrótce poszkodowanej wrócił oddech, serce zaczęło samodzielnie pracować.
Kobietę przeniesiono do karetki MSM, gdzie wykonano podstawowe badania EKG i poziomu cukru. Ratownicy opiekowali się kobietą do chwili przybycia karetki Pogotowia Ratunkowego, która przewiozła ja do szpitala. Wtedy załoga MSM wróciła do swoich podstawowych obowiązków czyli zabezpieczenia pielgrzymki.
- Błyskawiczna pomoc jeśli nawet nie uratowała życia tej osoby, to na pewno ułatwiła późniejsze działania medyczne - przyznaje skromnie Mariusz Zawada.
Oddziały strzeleckie - uniwersalna służba porządku i pomocy. Ks. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość Tegorocznej pieszej pielgrzymce do Łagiewnik towarzyszyło 30 wolontariuszy pomocy medycznej, w tym dwóch lekarzy i dwóch zawodowych ratowników medycznych, jedna pielęgniarka, 14 ratowników z dyplomem kursu podstawowej pomocy medycznej (KPP) oraz grupa wolontariuszy, związanych z Maltańską Służbą Medyczną, nie tylko z Kęt, ale także z Oświęcimia, Bielska-Białej, Nysy, Krakowa i Warszawy.
Maltańczykom pomagali także członkowie grup strzeleckich z Suchej Beskidzkiej i z Oświęcimia, z którymi MSM już od lat współpracuje przy zabezpieczeniu masowych imprez kulturalnych i religijnych. Do dyspozycji ratowników były też dwie odpowiednio wyposażone karetki.
Interwencji było sporo, na szczęście większość z nich nie wymagała podjęcia szczególnie trudnych działań. Najczęściej interweniowano w sprawach otarć, skręceń, odcisków, bólu, czasami także w trudnościach związanych z wydolnością i układem krążenia.
− Nie wszyscy mają wystarczającą kondycję, by podjąć wysiłek pójścia w pielgrzymce. Kilku osobom zaleciliśmy nawet powrót do domu - wyjaśnia koordynator medyczny.
Mariusz Zawada koordynował pielgrzymkową służbę medyczną.
Ks. Jacek Pędziwiatr /Foto Gość
Choć nie był upału, odnotowano wyjątkowo dużą liczbę przypadków odwodnienia.
- Brak upalnego słońca niektórzy odebrali jako znak, że nie trzeba dbać o napoje. W dodatku część pątników boi się o to, czy znajdzie toaletę - tłumaczy Mariusza Zawada. - Podczas rozmów okazywało się, że nieraz w ciągu całego dnia ktoś wypił pół butelki wody mineralnej, podczas gdy w tym czasie powinno się wypić około dwa litry płynów - dodaje.
Na szczęście interwencja w tym przypadku kończyła się piętnastominutową kroplówką i odwiezieniem transportowym mikrobusem na miejsce następnego postoju, skąd pielgrzymi ruszali już o własnych siłach w dalszą drogę.
Karetki MSM towarzyszyły pątnikom podczas wyjścia w trasę, w drodze oraz na miejscach, gdzie zorganizowano noclegi. Ratownicy byli do dyspozycji pielgrzymów praktycznie przez całą dobę. Nikogo z pątników nie trzeba przekonywać o konieczności tak zorganizowanej służby medycznej na czas trwania pieszej wędrówki.
- Pielgrzymi odwdzięczyli się nam, uczestnicząc w kweście na rzecz Maltańskiej Służby Medycznej - mówi Mariusz Zawada. - W drodze, do puszek zebraliśmy na naszą działalność statutową ponad 6 tys. zł. Dzięki temu prawdopodobnie kupimy defibrylator do karetki, której używamy w akcji - cieszy się koordynator medycznego zabezpieczenia pielgrzymki, który na co dzień jest zawodowym ratownikiem medycznym i zarazem szefem kęckiego oddziału MSM.