Pielgrzymi z grupy św. Maksymiliana zatrzymali się na swój pierwszy nocleg już w Nowej Wsi. I był to dzień historyczny! Parafia św. Maksymiliana po raz pierwszy w swoich dziejach gościła łagiewnickich pielgrzymów. I zrobiła to naprawdę po królewsku!
- Kiedy ogłosiliśmy, że w naszej parafii, chcieliby się zatrzymać pielgrzymi idący z Bielska-Białej do Łagiewnik - których w tym roku jest naprawdę dużo więcej niż zwykle - ludzie odpowiedzieli bardzo entuzjastycznie i bardzo hojnym sercem - mówi ks. Mirosław Wądrzyk proboszcz parafii św. Maksymiliana w Nowej Wsi koło Kęt. - Byliśmy przygotowywani przez organizatorów na 300 osób, a chętnych do przyjęcia pielgrzymów zgłosiło się znacznie więcej!
Jak podkreślają duszpasterze parafii - ks. Wądrzyk i wikary ks. Wojciech Pastwa, Nowa Wieś to znakomicie zorganizowana wioska i każda akcja, w której trzeba komuś pomóc spotyka się z ogromnym odzewem.
- Dla mnie to jest też radosne wydarzenie z tego względu, iż integruje parafię. Jak tłumaczyłem moim parafianom, przyjmując pielgrzymów wypełniamy też jeden z uczynków miłosierdzia - dodaje ks. Wądrzyk. - To się wiąże z błogosławieństwem dla tych osób, które zdecydują się podjąć pielgrzymów w swoich domach. Może ta cnota: „wędrowców w dom przyjąć” - jest dziś nieco zapomniana, ale tym bardziej trzeba o tym przypominać.
Serce nam podpowiedziało
Na długo przed przybyciem pielgrzymiej grupy św. Maksymiliana, której przewodzi ks. Grzegorz Pasternak, tłum mieszkańców Nowej Wsi już stal przed kościołem oczekując swoich - jeszcze nieznanych - gości.
- Podłogę mam, nigdzie się nie wybieram, więc dla mnie nie ma problemu, Nawet 10 osób może u mnie nocować - uśmiecha się Urszula Bujarek. - Sama uczestniczę w ogólnopolskich rajdach turystycznych. Wiele osób z różnych stron Polski, które tam poznaję, po drodze w Beskidy zatrzymuje się u mnie w domu, więc tym bardziej nie widzę problemu, żeby przyjąć pielgrzymów. - Obiad już mam przygotowany, surówki, mięso, tylko ziemniaki ugotuję. Nawet dziesięć osób mogę przyjąć.
- Serce nam podpowiedziało, a ksiądz proboszcz zmobilizował, że tak trzeba - podkreślają Zofia Gasidło, Wanda Wojak i Anna Bartuś, także czekające w tłumie parafian na pielgrzymów.
- Mój syn mieszka w Witkowicach, które w tym roku przyjmą ponad tysiąc pielgrzymów. Trochę mu zazdrościłam. A dziś i ja się doczekałam, że będą mogła ich u siebie gościć - śmieje się Wanda Wojak. - Jestem gotowa na przyjęcie czterech, nawet sześciu osób. Ugotowałam strogonow, mam ciasto drożdżowe z serem, rabarbarem i posypką, zrobiłam jeszcze karpatkę. A jak będą chcieli to i ognisko możemy zrobić.
Ciasto drożdżowe!
- Podtrzymujemy tradycje swoich mam - opowiada Zofia Gasidło. - Pochodzę z Mazowsza. Nieraz w domu gościliśmy pielgrzymów idących do Matki Bożej Jasnogórskiej. Musimy przypomnieć tę tradycję naszym dzieciom wnukom. Jeśli jej nie podtrzymamy - zaginie. Też już mam wszystko przygotowane. A ciasto drożdżowe wyszło mi tak wspaniałe jak nigdy! To moja mamusia zawsze mawiała, ze ciasto drożdżowe dla gości najlepsze…
- Gość w dom, Bóg w dom. Człowiek, którego przyjmujemy do domu, to ogromne bogactwo. Można porozmawiać, wiele się dowiedzieć. To dla mnie ogromna radość, ze mogę uczestniczyć w pielgrzymowaniu chociaż w ten sposób - podkreśla Anna Bartuś.
- Mam nadzieję, że to przyjmowanie łagiewnickich pielgrzymów stanie się już naszą tradycją - uśmiecha się nowowiejski proboszcz otwierając szeroko drzwi kościoła i patrząc na właśnie nadchodzącą grupę pielgrzymów grupy św. Maksymiliana.