Już kilka tysięcy ludzi na szlakach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej przeszło w tym roku przez Beskidy.
Najwięcej idzie osób w średnim wieku: 35–45 lat. Jest też młodzież i osoby starsze, mające 65 lat. Idą ludzie z Bielska-Białej, całego województwa śląskiego, z Wrocławia czy Chełma Lubelskiego – mówi br. Mirosław Myszka SAC, który jako lider czuwał nad wieloma trasami, a także przygotowywał 500 wyruszających z pallotyńskiego kościoła św. Andrzeja Boboli na najtrudniejsze szlaki. Ponad połowa wybrała właśnie te: po 45–55 km, z przewyższeniami sięgającymi 2500 m, przez Szyndzielnię, Klimczok i Skrzyczne.
– Ludzi wybierających się na EDK przybywa: rok temu szło z Andrychowa ponad 400 osób, a teraz jest nas 760 – przyznaje Andrzej Goszczycki, koordynator. – To także znak ewangelizacji, bo większość tych, którzy idą dziś pierwszy raz, zdecydowała się po rozmowie z tymi, którzy już byli – dodaje jego żona Elżbieta. Dorota Janosz z mężem Rafałem byli inicjatorami tego modlitewnego wędrowania z Andrychowa. – My spróbowaliśmy po raz pierwszy w Krakowie i bardzo chcieliśmy się podzielić tym, co można przeżyć dzięki EDK z innymi – mówią zgodnie. Teraz pani Dorota czuwała już nad kilkoma rejonami jako lider. – Kiedy widzę, ilu młodych ludzi dołącza, to jest ogromna radość – podkreśla. – Serce rośnie, patrząc, ile osób chce dzisiaj spotkać się z Panem Bogiem. Wystarczy popatrzeć im w oczy, by wiedzieć, że chcą tego naprawdę – przyznaje Rafał Janosz. – Zadawajmy Jezusowi pytania, otwierajmy nasze serca, aby oczyściły się nasze pragnienia i intencje. Nie jest ważne, czy przejdziemy 20 czy 50 kilometrów. Ważne, żebyśmy doszli tam, gdzie On na nas czeka – przypominał ks. Michał Gajzler wyruszającym w drogę z andrychowskiego kościoła św. Macieja do Kalwarii Zebrzydowskiej i Wadowic, a na drogę pobłogosławił ich ks. prał. Stanisław Czernik.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się