Narodowy dzień ich pamięci na Podbeskidziu przyniósł szereg inicjatyw. Były modlitwy, prezentacje grup rekonstrukcyjnych i czas na przywołanie historii i przekazanie jej młodym, a także Apele Poległych i przemarsz ulicami Bielska-Białej.
Uroczystości najwcześniej rozpoczęły się w Radziechowach, gdzie już w sobotę 27 lutego po Mszy św. w intencji uczestników tamtej walki złożono kwiaty pod tablicą pamiątkową na kościele św. Marcina i na cmentarzu, a znicze zapłonęły też przy Kurhanie Narodowej Pamięci na szczycie góry Matyska.
- To było niesamowite przeżycie, bo pogoda nam w sobotę sprzyjała i na Matysce zakończyliśmy ten czas modlitwy i wspomnień spontanicznym śpiewem patriotycznych pieśni. To śpiewanie wciągnęło wszystkich, nawet przybywających na szczyt konno - i nikomu nie chciało się kończyć. Trudno było się rozejść do domów - podkreślali uczestnicy tego spotkania.
We wtorek 1 marca w długim szeregu ludzie w historycznych mundurach, a także górale ze Związku Podhalan i młodzież żywieckich szkół, ustawili się ze sztandarami przed ołtarzem kościoła św. Floriana w Żywcu-Zabłociu. Przyszli młodzi ze Związku Strzeleckiego i uczniowie klas o wojskowym profilu kształcenia. Przyszli członkowie Związku Narodowych Sił Zbrojnych i bliscy tych, za których ofiarowana była ta Msza św. - żołnierzy antykomunistycznego podziemia, głównie z oddziałów NSZ dowodzonych przez kpt. Henryka Flamego "Bartka". Eucharystię koncelebrowali: ks. prał. Stanisław Kozieł i ks. Kamil Kaczor.
Wymarsz z kościoła w Żywcu-Zabłociu
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Podziemne przysięgi - w Żywcu
O licznych związkach z konspiratorami przypominał w homilii ks. prał. Kozieł, przytaczając zapisy z parafialnej kroniki. Zapisano w niej notatkę o złożonej w tej świątyni 1 grudnia 1939 r. na ręce ks. prał. Stanisława Słonki, pierwszego proboszcza tej parafii i zarazem kapelana Armii Krajowej majora "Staśka", przysiędze walczących z hitlerowcami patriotów. Konspiratorzy podpisali się wtedy własnoręcznie w parafialnej księdze urodzin i chrztów na stronie jedenastej, używając przyjętych na czas walki pseudonimów.
Dziś naprzeciwko kościoła, pod przydrożnym krzyżem, umieszczone są dwie tablice. Jedna upamiętnia wysiedlonych czasie okupacji mieszkańców Żywiecczyzny, a druga - pomordowanych we wrześniu 1946 r. żołnierzy "Bartka".
- Oni walczyli o wolną, niepodległą i chrześcijańską Polskę. Jednym z uczestników tej walki był żyjący do dziś nasz parafianin, 96-letni kpt. Władysław Foksa "Rodzynek", który także w naszym kościele złożył przysięgę w maju 1945 r., w obecności ks. Jerzego Iżowskiego, ówczesnego wikariusza tej parafii, który później także zapłacił za to więzieniem. Jak widać i kapłani, i Kościół katolicki byli naturalnymi sprzymierzeńcami obozu niepodległościowego, kierującego się wiernością ideałom wyrażonym w haśle: "Bóg, Honor, Ojczyzna" - zaznaczył ks. prał. Kozieł.
Marek Snaczke z grupy "Rodzynki" wspominał swego dziadka, Władysława Szczotkę ps. "Orlik"
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Po tym nabożeństwie poczty sztandarowe oraz zgromadzeni w kościele przeszli żywiecką ulicą Dworcową pod budynek, w którym mieściła się kiedyś siedziba Urzędu Bezpieczeństwa. W jego podziemiach więziono zatrzymywanych przez funkcjonariuszy MO i UB partyzantów. Tu, pod pamiątkową tablicą, obecni uczcili ich pamięć, a później rozpoczęło się zwiedzanie podziemi połączone z projekcją filmową i relacjami katowanych w tym miejscu ludzi.
Jedna z relacji to nagranie wspomnień kpt. Foksy, zrealizowane przez grupę rekonstrukcji historycznej "Rodzynki", noszącej tę nazwę na cześć partyzanta. Jej członkowie przygotowali też całodzienne zwiedzanie lochów żywieckiego UB, a potem także patriotyczne uroczystości pod pomnikiem NSZ oraz śpiewanie pieśni patriotycznych w Miejskim Centrum Kultury.
W katowni UB
- W czasie II wojny światowej znajdowało się tu więzienie gestapo i przetrzymywano tu żołnierzy Armii Krajowej. Od 1945 r. przejął ten budynek Urząd Bezpieczeństwa, a więźniami byli najczęściej żołnierze podziemia narodowego, którzy nie zgadzali się na władzę ludową, głównie z oddziału NSZ "Sztubaka" i WiN-owcy - przypominał Łukasz Lewandowski z grupy "Rodzynki" w podziemiach gmachu UB, a inny z członków grupy, Marek Snaczke, wspominał historię swego dziadka, Władysława Szczotki "Orlika", który jako partyzant nie złożył broni aż do 1950 roku. Zginął 24 listopada, zastrzelony podczas obławy w okolicach Kamesznicy. Był jednym z najdłużej ukrywających się partyzantów na Podbeskidziu.
- Oni poświęcili wszystko dla Polski: życie, swoje rodziny. Walczyli, ukrywali się w bunkrach, w lasach - mówił młodzieży zwiedzającej lochy, a inny wnuk osadzonego tu kiedyś partyzanta wspominał, jak bezskutecznie przez wiele miesięcy szukali wiadomości o nim, bo władze nie informowały o aresztowaniu. Po sześciu miesiącach dzięki innym więźniom dotarła do rodziny wiadomość, że w ogóle żyje.
Kpt. Foksa, wspominając swoje aresztowanie i przesłuchania w żywieckim UB, porównywał je z tymi z czasów II wojny światowej, kiedy dokonywali ich gestapowcy. - Ci z UB były gorsi. To było nieludzkie traktowanie, czysty bandytyzm - oceniał kpt. "Rodzynek".
- Najbardziej pomocna była porada innego więźnia: im będziesz głupszy, tym dłużej będziesz żył. Tym się starałem kierować, kiedy tak bez opamiętania mnie bili. Prawie nie widziałem ani nie słyszałem, nie mówiąc o tym, co działo się z resztą ciała. Bałem się, że zacznę mówić, kiedy będę tracił przytomność, więc zaciskałem zęby, żeby nawet para z ust nie wyszła i żebym się z niczym nie wygadał. Długi czas spędziłem w tej piwnicy, a potem przenieśli mnie do celi - opowiadał partyzant.
Marsz ulicami Bielska-Białej
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Chwała bohaterom - w Bielsku-Białej
Do postaci bohaterów podziemnej walki, w tym także kpt. Henryka Flamego "Bartka" i jego żołnierzy, wracali także uczestnicy uroczystego Apelu Poległych na placu Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej. Tu zgromadzonych przedstawicieli wielu instytucji i środowisk powitał poseł Stanisław Pięta.
Przywoływano pamięć dowódców i żołnierzy, a także kapelanów żołnierzy wyklętych, w tym także kapelana zgrupowania "Bartka", bielszczanina, związanego z parafią w Bystrej Krakowskiej, majora Rudolfa Marszałka ps. "Opoka", uwięzionego i zamordowanego w Warszawie. Do dzisiaj trwa poszukiwanie jego grobu.
Kwiaty złożono pod budynkiem UB przy ul. ks. Stojałowskiego w Bielsku-Białej
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Po Apelu Poległych zgromadzeni wyruszyli ulicami miasta w Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, a w drodze delegacje złożyły kwiaty i znicze pod tablicami pamięci na budynkach UB przy ul. ks. Stojałowskiego i ul. Krasińskiego.
Przemarsz zakończył się w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdzie koncelebrowanej Mszy św. w intencji żołnierzy wyklętych przewodniczył ks. porucznik Marek Rycio, kapelan 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego w Bielsku-Białej, a wśród sprawujących Eucharystię byli także: ks. prał. Krzysztof Ryszka, ks. prał. Jan Sopicki i diecezjalny wizytator katechizacji ks.Tomasz Chrzan.
Liturgia rozpoczęła się od przywołania modlitwy odmawianej przez żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
- Wszystko, co dobre, zaczyna się od znaku krzyża. Ci, za których się dziś modlimy, też zaczynali od znaku krzyża. Chcemy podczas tej Najświętszej Ofiary modlić się za żołnierzy niezłomnych, Wyklętych, którzy oddali życie na ołtarzu ojczyzny - mówił ks. prał. Ryszka, proboszcz parafii NSPJ, witając zgromadzonych w świątyni.