Ekspresówka stanęła na pięć godzin. Neutralizator jechał aż z Katowic.
Czarny czwartek przeżyli mieszkańcy Bielska-Białej oraz kierowcy udający się w stronę Skoczowa i przejścia granicznego z Republiką Czeską. Na odcinku drogi ekspresowej S 1, który prowadzi w stronę Cieszyna i jednocześnie pełni funkcję obwodnicy miasta, rozlał się olej. Jego plama ciągnęła się na odcinku kilkuset metrów. Do zdarzenia doszło około 13.00.
Drogę natychmiast zamknięto, kierując ruch przez centrum Bielska-Białej. Na ulicach momentalnie stanęły gigantyczne korki. Pokonanie jednego kilometra zajmowało zmotoryzowanym blisko godzinę. Do podróżnych, udających się w stronę granicy dołączyli także lokalni kierowcy, których liczba o tej porze gwałtownie rośnie, ze względu na zmianę pracowników w zakładach przemysłowych, głównie branży motoryzacyjnej, ulokowanych w tej części obrzeży miasta.
Jeden z odcinków trasy zamknięto całkowicie, jeden częściowo. Na wyznaczone naprędce objazdy użytkowników samochodów kierowali policjanci. Długi czas oczekiwania na odblokowanie odcinka z rozlanym olejem spowodowały absurdalne - jak się okazuje w takich przypadkach - okoliczności. Trasa S 1 jest w zarządzie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Do neutralizacji plamy oleju trzeba użyć odpowiedniego proszku. Substancją taką dysponują strażacy, jednak nie w takiej ilości, jakiej trzeba było użyć podczas czwartkowego zdarzenia. Potrzebny był proszek, przywieziony z katowickiego oddziału GDDKiA. Dostarczono go tak szybko, jak było to tylko możliwe. Jednak cała akcja i tak zajęła blisko pięć godzin. Drogę otwarto dopiero przed godziną 18:00.
Na skutek zdarzenia nikt nie ucierpiał. Ale kierowcy i pasażerowie komunikacji miejskiej skarżą się, że przez utrudnienia spóźnili się do pracy. Na czas nie dotarli wszyscy, którzy mieli umówione wizyty lekarskie lub zajęcia pozaszkolne.