- Nas było czterech braci, ich trzech, więc zawsze była między nami rywalizacja. Las był miejscem naszych ulubionych zabaw. Porobiliśmy łuki z patyków i bawiliśmy się w walki Robin Hoodów... - opowiada Ireneusz Strzałkowski, stryjeczny brat bł. o. Zbigniewa Strzałkowskiego.
– Siadłem jak ścięty. Zbyszek i Michał nie żyją, zostali zastrzeleni – Ireneusz na moment zastyga. – To wydarzenie jeszcze bardziej zjednoczyło naszą rodzinę. Przez te wszystkie lata, ciocia Cecylia Strzałkowska, która mieszka w Krakowie, miała stały kontakt z franciszkanami. Przekazywała nam potem wszystkie wiadomości związane z procesem beatyfikacyjnym. Cały czas się modliłem, prosiłem Pana Boga, żeby to ich świadectwo wiary było znane wszędzie. Pan Bóg wysłuchał nasze modlitwy.
Kiedy dowiedzieli się, że będzie beatyfikacja, wszyscy Strzałkowscy spotkali się w Zawadzie. Rodzinnymi siłami udało się zebrać pieniądze dla wyjazd jednego z członków z każdej rodziny. Pozostali postanowili na podróż przeznaczyć oszczędności.
– Wszędzie, gdzie się pojawialiśmy, a Peruwiańczycy dostrzegli nasze nazwisko na identyfikatorach, traktowano nas z ogromnym szacunkiem i wielką życzliwością. Aż nam niezręcznie było – uśmiecha się Michał.
Na miejscu poznali ze szczegółami całą historię ich męczeństwa. Szli ich drogą krzyżową pieszo, byli w szpitalu, gdzie przywieziono ciała ojców po morderstwie. Dziś w tej sali, gdzie zostali położeni znajduje się… sala położnicza. - Może to też taki symbol… Śmierć nie kończy prawdziwego życia…- mówi Michał. - Zaprzyjaźniliśmy się w czasie tych kilku dni z rodziną ojca Michała. Do tej pory on był dla nas jak Zbyszek – członkiem naszej rodziny. Teraz mamy jeszcze większą rodzinę i to niedaleko nas, w Łękawicy.
- Msza beatyfikacyjna była dla mnie przeżyciem, które trudno opisać – mówi wzruszony Ireneusz. – Patrzymy na ten obraz beatyfikacyjny: Zbysiu taki uśmiechnięty, rzucał na nas takim niesamowitym światłem, jakby chciał powiedzieć: ja naprawdę żyję, naprawdę tutaj jestem z wami!
Cały tekst o bielskiej rodzinie o. Zbigniewa Strzałkowskiego i jej wspomnieniach z uroczystości beatyfikacyjnych w Chimbote, pt.: "Święty z drużyny Robin Hooda" można przeczytać w 2 numerze "Gościa" bielsko-żywieckiego.